Strażackie wspomnienia. Ze słowackimi braćmi ratowano Poprad

Strażackie wspomnienia. Ze słowackimi braćmi ratowano Poprad

Spotkania, wspólne świętowanie, rozmowy, ćwiczenia. Współpraca pomiędzy strażakami z Sądecczyzny i ze Słowacji trwa od lat. 17 sierpnia 2005 roku to zaprocentowało. Do Popradu wyciekła nieznana substancja i płynęła z nurtem rzeki w kierunku Polski. Trzeba było zrobić wszystko, by nie dopuścić do skażenia.

Słowaccy strażacy otrzymali zgłoszenie o wycieku o godzinie 10:30, a do funkcjonariuszy PSP w Nowym Sączu informacja dotarła o 11:12.

– W mojej parafii budowano wtedy kościół i ja w dzień wolny pracowałem tam na budowie. Zawsze przerwa na kawę była około 10:00, a druga w porze obiadowej. Wtedy padał deszcz. Telefon miałem w samochodzie i na przerwie ktoś obok niego przechodził i powiedział, że dzwoni telefon. Miałem siedemnaście, czy osiemnaście nieodebranych połączeń. Wezwano mnie, mimo, że byłem na urlopie. Musieliśmy zrobić wszystko, żeby nie doszło do skażenia – wspomina komendant miejski PSP st. bryg. Paweł Motyka.

Zapory

Pierwszy zastęp dotarł do gminy Muszyna o godzinie 12:10.

– Strażacy przeprowadzili na miejscu rozpoznanie, mające na celu sprawdzenie możliwości rozłożenia zapór na rzece Poprad w polu operacyjnym w miejscowości Leluchów przy granicy państwa. Informacje, które uzyskało stanowisko kierowania, nie pozwoliły na dokładne określenie ewentualnych ilości i rodzaju środka, jak również czasu powstania zanieczyszczenia rzeki Poprad po stronie Słowacji – takie informacje znajduje w strażackim raporcie komendant Motyka.

Słowaccy strażacy potwierdzili, że substancją, która dostała się do wody jest najprawdopodobniej nafta lub substancja ropopochodna. Podjęto decyzję o zadysponowaniu na miejsce dodatkowych sił i środków z powiatu nowosądeckiego. Strażacy mieli też ustalić, czy da się zbudować kolejne zapory na Popradzie w dalszej części rzeki.

Na miejsce udała się grupa chemiczna z JRG nr 1 z zaporami, grupa operacyjna, grupa wodna z łodzią z JRG nr 2 i zastępy z jednostek OSP z gmin, przez które przepływa Poprad, aby druhowie monitorowali rzekę i pomogli w wyznaczeniu najlepszych pól operacyjnych na rozłożenie zapór.

– Budowa zapór wodnych na rzekach górskich nie jest prosta. Pole w Leluchowie było już sprawdzone, bo tam ćwiczyliśmy. Były to ćwiczenia parę lat wcześniej, w których były też siły i środki spoza województwa, z Podkarpacia. Wydawało się, że w tym miejscu Poprad jest bardzo spokojny, a pamiętam, jak stawiali tam zapory. Rozkłada się je w poprzek rzeki, zaczepia o drzewa, które rosną na brzegu i jakieś punkty stałe i widziałem, jak te drzewa były wyrywane z korzeniami, bo takie siły tam działają – opowiada st. bryg. Paweł Motyka.

17 sierpnia 2005 roku sprawy nie ułatwiał silny prąd rzeki i wysoki stan Popradu po opadach. Strażacy wyznaczyli jednak trzy miejsca, w których możliwe było rozłożenie zapór w miejscowościach: Leluchów, Andrzejówka i Rytro.

Działania

– Do powyższych miejscowości skierowano siły i środki z powiatu nowosądeckiego i środki zadysponowane przez stanowisko kierowania komendanta wojewódzkiego z Krakowa. Był to między innymi pluton chemiczny z Tarnowa, JRG Myślenice z zaporami pomostowymi, JRG Wieliczka, JRG Kraków – pluton ratownictwa chemicznego. Dowódca z Krynicy wraz z zastępcą dowódcy z JRG 1 w Nowym Sączu udali się do Starej Lubowni na posiedzenie zespołu zarządzania kryzysowego, celem uzyskania informacji dotyczących zanieczyszczenia rzeki Poprad – raportowali wówczas funkcjonariusze PSP.

O 13:30 do Leluchowa dotarła grupa operacyjna z komendy miejskiej w Nowym Sączu. Paweł Motyka wspomina, że wśród jej członków go jeszcze nie było, na miejsce dojechał później.

W Leluchowie strażacy zaczęli rozkładać zapory pomostowe i parkanowe, aby przechwytywać substancję ropopochodną, gdyby dotarła do tego miejsca i uniknąć katastrofy ekologicznej. Zapora pomostowa o długości 24 metrów stanęła o godzinie 15:06. Próby postawienia zapory parkanowej się nie powiodły, ponieważ prąd wody ją rozrywał i topił.

O godzinie 15:30 odbyło się posiedzenie zespołu reagowania kryzysowego w Nowym Sączu. Uczestniczył w nim zastępca komendanta Piotr Konar i Paweł Motyka, wówczas naczelnik wydziału operacyjnego. Po spotkaniu pojechali do Leluchowa. O 15:50 ruszyła budowa zapory w Andrzejówce. Natomiast o 16:00 do Leluchowa przyjechali przedstawiciele Państwowego Inspektoratu Ochrony Środowiska i poprali próbki wody.

Na Sądecczyznę dojechała też grupa operacyjna z komendy wojewódzkiej. O 15:50 powołano sztab całej akcji, w skład którego weszli przedstawiciele komendy miejskiej i wojewódzkiej, policji, straży granicznej, inspekcji sanitarnej z powiatowego i gminnego (z Muszyny) centrum zarządzania kryzysowego.

Sorbent

O 18:55 do Leluchowa przybył samochód z Myślenic z kolejnymi zaporami. O 19:00 sztab udał się do miejscowości Čirč na Słowacji na wspólne zebranie z tamtejszymi służbami, aby wypracować koncepcję dalszych działań. Słowaccy strażacy oficjalnie potwierdzili, że około 90 procent substancji, która przedostała się do rzeki, udało się zebrać na zastawce w Starej Lubowni, jej pozostałą część planowano zebrać w miejscowości Čirč, a kolejne zastawki były już sukcesywnie likwidowane.

Jak wspomina komendant Motyka, strażacy ze Słowacji używali innych metod oczyszczania rzeki niż te, które stosowano wówczas w Polsce. Wsypywali do wody specjalny proszek, który wchłaniał szkodliwą substancję, a następnie zbierali go na przygotowanych zaporach. Działania te w miejscowości Čirč były skuteczne, ale o 20:10 wysoki nurt wody przerwał tam zaporę i sam sorbent dostał się do Polski.

– Sorbent ten został przechwycony i zebrany na pierwszym polu operacyjnym w Leluchowie. Zbieranie zgromadzonego sorbentu przy zaporze pomostowej w zakolu rzeki przy pomocy zapory parkanowej rozpoczęto około godziny 20:45. Zebrano około dwunastu worków o masie 50 kilogramów samego sorbantu. Nie stwierdzono obecności substancji ropopochodnej. Służby Państwowego Inspektoratu Ochrony Środowiska pobrały próbki do badań laboratoryjnych. Na drugim polu operacyjnym nie stwierdzono już żadnych śladów sorbentu – zanotowano wtedy w strażackim raporcie.

Sukces

O godzinie 1:30 na posiedzeniu sztabu po pokonaniu oceny sytuacji i uzyskanej od Słowaków informacji, że żadna substancja nie wpływa już Popradem na terytorium Polski, podjęto decyzję o pozostawieniu jeszcze zapory w Leluchowie i zlikwidowaniu pozostałych pól operacyjnych na rzece. 18 sierpnia od rana strażacy PSP i OSP sprawdzali Poprad i jego brzegi pod kątem obecności niebezpiecznej substancji lub sorbentu, ale niczego takiego już nie zauważono. O 11:45 zakończono działania w Leluchowie, ale Poprad wciąż monitorowano w kierunku Barcic. O 13:15 akcja dobiegła końca.

Jak podkreśla komendant Motyka przy tych działaniach zaprocentowała współpraca ze strażakami ze Słowacji, która rozwijała się już wcześniej. Przedstawiciele służb znali się, więc wymiana informacji była bardzo sprawna i wszystko przebiegało bez problemów. Akcja trwała 26 godzin i 29 minut.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Oto wszystkie opublikowane do tej pory artykuły z cyklu „strażackie wspomnienia”:

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama