Strażackie wspomnienia. Przez pożar ewakuowano dziesiątki pacjentów szpitala

Strażackie wspomnienia. Przez pożar ewakuowano dziesiątki pacjentów szpitala

pożar szpitala Krynica-Zdrój

21 sierpnia 1991 roku w szpitalu w Krynicy-Zdroju przebywało 240 pacjentów i 50 osób z personelu. Gdy tuż przed godziną 10.00 na miejsce przybyli pierwsi strażacy, polecono personelowi przeprowadzenie ewakuacji chorych. Osoby w najcięższym stanie przewożono karetkami do innych lecznic, noworodki wynoszono w koszach. Na strychu szpitala szalał ogień, a dym rozprzestrzeniał się po całym budynku…

– Pracowałem wtedy w Gorlicach i pamiętam, że wziąłem pierwszy w życiu urlop – opowiada st. bryg. Paweł Motyka, Komendant Miejski PSP w Nowym Sączu. Jak wspomina, zajmował się czymś koło domu rodzinnego, obok remizy OSP Grybów-Biała, kiedy drogą przejechał „na sygnałach” samochód strażacki z drabiną z rafinerii w Gorlicach. Zmierzał w kierunku Krynicy. – Zaniepokoiłem się. Nie było wtedy komórek, informacje nie docierały tak szybko jak dziś, więc nie wiedziałem, co się dzieje.

Ogień

Pożar na strychu szpitala w Krynicy-Zdroju dostrzegł pewien mężczyzna. Była godzina 9.45.

– Z mieszkania znajdującego się przy szpitalu zauważył wydobywające się spod dachu budynku kłęby dymu. Według zeznań, największe kłęby wydobywały się od strony zachodniej, tuż nad główną klatką schodową, w okolicach bloku operacyjnego. Rejonowe Stanowisko Kierowania w Krynicy o pożarze szpitala powiadomiła recepcjonistka z centrali telefonicznej o 9.50 – zanotowali wówczas w swoich raportach strażacy.

Dach budynku miał drewnianą konstrukcję i był kryty blachą. Po konstrukcji poprowadzona była instalacja elektryczna. W części strychu, w której pojawił się ogień, była maszynownia windy, przewody doprowadzające tlen na niższe kondygnacje, a także przewody kominowe odprowadzające spaliny ze spalarni odpadów szpitalnych oraz od głównego pieca centralnego ogrzewania.

– Na poddaszu znajdowały się pomieszczenia socjalne dla pracowników, wykonane z płyt laminatowych, magazyny gospodarcze, szatnie z szafkami dla chorych i archiwum. Pomieszczenia docieplane były watą szklaną – czyta ze strażackich dokumentów sprzed lat komendant Motyka. – Pracownicy szpitala usiłowali ugasić pożar przy pomocy podręcznego sprzętu gaśniczego. Z uwagi na rozmiary pożaru, silne zadymienie, wysoką temperaturę oraz niemożliwość wejścia do pomieszczeń strychowych działania były nieskuteczne.

Ewakuacja

Po przyjeździe pierwszej jednostki, na polecenie dowódcy akcji personel niezwłocznie przystąpił do ewakuacji chorych z najbardziej zagrożonej części budynku, to jest drugiej i trzeciej kondygnacji – pisali strażacy w 1991 roku.

Blok operacyjny, intensywna terapia, chirurgia, interna – pacjenci stopniowo opuszczali oddziały. Najcięższej chorych natychmiast przewożono karetkami do szpitali w Nowym Sączu, Gorlicach i Limanowej. Ewakuowano 240 osób, w tym dzieci z chirurgii dziecięcej, znajdującej się na trzeciej kondygnacji. Wyniesiono również noworodki w koszach z pierwszej kondygnacji. Z pomieszczeń socjalnych na strychu budynku wyniesiono ubrania z szatni chorych, z chirurgii i intensywnej terapii urządzenia i aparaty szpitalne, a z sal noworodków – inkubatory. Opróżniono też ze sprzętu blok operacyjny.

Działania

Strażacy z Krynicy przybyli na miejsce o 9.56. Pożarem wtedy była objęta część strychu nad blokiem operacyjnym i działem intensywnej terapii. Dym rozprzestrzeniał się na cały obiekt, ze względu na brak możliwości otworzenia włazów dachowych. Zarządzono ewakuację.

Jak zanotowano, budynek miał opracowany plan ewakuacji i prawidłowo oznaczone drogi ewakuacyjne, a strażacy znali obiekt z prowadzonych tam wcześniej ćwiczeń i kontroli. Szpital miał trzy kondygnacje i 18 metrów wysokości.

Do działań zadysponowano zastępy z Krynicy-Zdroju, w tym z samochodem z podnośnikiem, OSP Łabowa, OSP Muszyna, zawodową straż pożarną i zakładową straż z ZNTK w Nowym Sączu, a także zastęp z samochodem z drabiną ze Straży Pożarnej Glimar Gorlice.

Jako formę działania przyjęto natarcie przez klatkę schodową. Wykorzystano ubrania żaroodporne i aparaty ochrony dróg oddechowych. Wykonano otwory w dachu w celu oddymienia pomieszczeń, przy użyciu podnośnika hydraulicznego z Krynicy – takie informacje znajduje w starych dokumentach komendant Motyka.

Strażacy czerpali wodę z hydrantu znajdującego się w odległości 40 metrów od budynku. Korzystali też z hydrantów wewnętrznych w obiekcie, zwłaszcza kiedy działali w obronie po drugiej stronie szpitala – w części wschodniej, gdzie znajdowała się chirurgia dziecięca.

W trakcie działań na miejsce dotarli też pracownicy Zawodowej Straży, którzy mieszkali w pobliżu szpitala i ruszyli do pomocy.

Pożar zlokalizowany został o godzinie 10:20, a więc od tego momentu się już nie rozprzestrzeniał. Ostatecznie ogień ugaszono o 13:00, a działania zostały zakończone o godzinie 18:00.

Akcją kierował najpierw podporucznik Piotr Konar, a od godziny 11:00 instruktor do spraw prewencji Komendy Wojewódzkiej w Nowym Sączu podporucznik Janusz Basiaga – późniejszy komendant miejski. Na miejsce przybyła też grupa operacyjna z Komendy Wojewódzkiej w Nowym Sączu, w tym komendant wojewódzki pułkownik pożarnictwa Zbigniew Raczek, a także burmistrz gminy Krynica, prokurator prokuratury rejonowej w Nowym Sączu i komendant krynickiej policji.

W strażackich raportach zanotowano, że podczas akcji wyróżnili się chorąży pożarnictwa Bernacki Ryszard – szef zmiany oraz starszy ogniomistrz Drozd Antoni – dowódca sekcji.

W trakcie pożaru lekkiemu zatruciu uległ jeden z funkcjonariuszy z Komedy Wojewódzkiej i został przewieziony do szpitala w Limanowej – informowali też strażacy w 1991 roku.

Straty

Strażakom nie udało się ustalić, co było przyczyną powstania pożaru. Straty wyceniono na około 100 milionów złotych (przed denominacją).

– Spaleniu uległa część zagospodarowanych pomieszczeń strychowych, w których urządzono pomieszczenia socjalne dla pracowników, materiały palne składowane na strychu, w tym nadpalone zostało archiwum. Spaleniu uległa też część konstrukcji dachowej w zachodniej części budynku oraz instalacja elektryczna – relacjonowali funkcjonariusze.

We wnioskach, jakie po pożarze mieli strażacy, padły między innymi zalecenia, aby nie przechowywać na strychu palnych materiałów. Ponadto drogi ewakuacyjne nie powinny być zawężane przez ustawianie dodatkowych łóżek dla chorych.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Wystartował też wyjątkowy strażacki plebiscyt pod hasłem „150 lat na straży”, zachęcamy do zgłaszania swoich kandydatów i kandydatek, a później do codziennego oddawania głosów. Więcej szczegółów TUTAJ.

W ramach cyklu „strażackie wspomnienia” dzieliliśmy się już kilkoma historiami z dawnych lat. O żywiole, który pochłonął 10 budynków w Grybowie, pisaliśmy TUTAJ, o pożarze Willi Tatrzańskiej w Krynicy-Zdroju, gdzie najprawdopodobniej nigdy nie odnaleziono jednego człowieka – TUTAJ, a o płomieniach, w których zginęło 13 300 kurcząt TUTAJ. Natomiast TUTAJ przeczytasz o tym, jak płonęło schronisko na Przehybie, a strażacy nie mogli dojechać na miejsce.

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama