Strażackie wspomnienia. Powódź spustoszyła region i zabrała 6 osób

Strażackie wspomnienia. Powódź spustoszyła region i zabrała 6 osób

Lato 2001. Przez Sądecczyznę przechodzą trzy fale powodziowe. Strażacy w całym regionie pracowali bez wytchnienia przez kilka dni, a z innych rejonów Polski oraz z zagranicy systematycznie docierała pomoc. Akcja trwała dokładnie 221 godzin i 45 minut. Straty były ogromne: osuwiska, zalane domy, zniszczone drogi. Żywioł zabrał też 6 osób…

– W drugiej połowie lipca zazwyczaj szedłem na urlop i w 2001 roku też tak było. W któryś z dwóch pierwszych dni mojego urlopu, już nie pamiętam który, odebrałem wieczorem telefon, że w powiecie dużo się dzieje z powodu intensywnych opadów i gdzieś trzeba jechać, bo zeszła błotna lawina. To było między Wierchomlą a Piwniczną – wspomina Komendant Miejski PSP w Nowym Sączu st. bryg. Paweł Motyka.

Wciąż ma przed oczami lawinę błotną, która zeszła na drogę wojewódzką oraz na linię kolejową. – Widziałem jaki to był ogrom głazów, skał. Nie dało się tego szybko usunąć.

Wtedy nie wiedział, że wyszedł na kilka godzin, a do domu wróci dopiero za tydzień. Przez Sądecczyznę przeszły wtedy trzy fale powodziowe, powodując w regionie wiele zniszczeń.

– Nieoficjalnie którejś nocy, kiedy sytuacja się trochę uspokoiła, wyrwałem się do domu, żeby zabrać jakieś swoje rzeczy. Rano znów była ulewa. Miałem wracać swoim samochodem do komendy i usłyszałem w Radio Echo, że droga do Nowego Sącza od strony Grybowa jest nieprzejezdna. Zanim wsiadłem do samochodu, przegarnąłem jeszcze koło domu fosy motyką, żeby woda odpływała. Próbowałem jechać przez Kamionkę, ale nie udało się. W Królowej woda z potoczku była już na drodze. Zawróciłem i pojechałem przez Cieniawą. Wjechałem do Sącza od strony skansenu i widziałem rzekę płynącą alejami, poukładane worki. Jakoś dotarłem do komendy – opowiada Paweł Motyka.

Działania

Dla strażaków z Sądecczyzny kilkudniowa walka z żywiołem zaczęła się dokładnie 23 lipca 2001 roku o godzinie 17:55, a przynajmniej tak wówczas zanotowali funkcjonariusze PSP. Akcja powodziowa trwała do 1 sierpnia do 23:40, a więc dokładnie 221 godzin i 45 minut.

W działaniach w tym czasie wzięło udział w sumie 65 zastępów PSP – 244 strażaków, 100 zastępów OSP należących do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego – 596 strażaków, 400 zastępów z pozostałych OSP – 999 osób, 7 zastępów Zawodowej Straży Pożarnej – 21 osób. Było też 30 samochodów z innych jednostek – 98 osób, pogotowie ratunkowe, energetyczne, gazowe, policja.

– 23 lipca o 17:30 nad miejscowościami Wierchomla, Łomnica oraz Piwniczna wystąpiły bardzo intensywne opady deszczu, w wyniku których Łomnica została zalana – tereny, budynki. Na drodze wojewódzkiej Piwniczna – Krynica w miejscowości Wierchomla osunęła się ziemia, zasypując wyżej wymienioną drogę – relacjonowali wówczas funkcjonariusze PSP.

W Wierchomli woda zalała wiele budynków, a w centrum miejscowości zerwany został około 200-metrowy odcinek drogi. Około 21:00 opady nadciągnęły nad Łącko, Nowy Sącz, Grybów, Kamionkę Wielką, Gródek nad Dunajcem, Podegrodzie, Chełmiec. Wszędzie wezbrały rzeki i potoki, zalewając budynki, niszcząc drogi i powodując osuwanie się ziemi.

O godzinie 21:00 został powołany sztab, koordynujący działania powodziowe. W jego skład oprócz strażaków PSP weszli prezydent Nowego Sącza, starosta, komendanci policji i straży granicznej.

– Największe szkody wystąpiły w okolicy potoku Łubinka, który wylał z koryta, podtapiając budynki w Nowym Sączu w okolicy ulic: Lwowskiej, Witosa i Tarnowskiej, a także potoku Łęgówka i potoku Naściszówka. Zostały zerwane lub uszkodzone mosty, mostki przejazdowe, kładki do posesji. Zostało zerwane wiele kilometrów nawierzchni dróg – notowali strażacy w 2001 roku.

Na ulice Lwowską i Piątkowską wysłano dwa autobusy, aby ewakuować ludzi z zalanych budynków. Ostatecznie jednak nikt nie skorzystał z tej możliwości, ponieważ opady ustały, a poziom wód opadał. Większość osób schroniła się u bliskich i u sąsiadów, a inni zostali, by pilnować dobytku.

Zginęli ludzie

– 24 lipca poinformowano PSP, że w miejscowości Łęka jedna osoba wpadła do płynącej wody i zaginęła. Niestety poszukiwania i oględziny terenu, gdzie miało miejsce zdarzenie, nie pozwoliły jednoznacznie ustalić, czy powyższy fakt miał miejsce. Ponadto osoba, będąca świadkiem zdarzenia leżała w szoku w szpitalu i podawała różne, sprzeczne informacje – czyta komendant Motyka w raportach sprzed lat.

24 lipca rano okazało się, że największe zniszczenia miały miejsce przy potokach Łubinka i Łęgówka. Policjanci potwierdzili też wtedy oficjalnie zaginięcie jednej osoby.

Na mostkach w potoku Łęgówka osadziło się wiele drzew i gałęzi, więc konieczne było jego udrożnienie. Ponieważ sądeckim strażakom brakowało już rąk do pracy, do tego zadania zadysponowano służby spoza powiatu – kompanię odwodową techniczną. Jej członkowie dotarli na miejsce około południa i pracowali do wieczora.

Tego samego dnia około południa druhowie OSP Rożnów ruszyli na poszukiwania czterech osób, które zaginęły poprzedniego dnia wieczorem. Na miejsce udała się także grupa poszukiwawczo-ratownicza z PSP. Wieczorem znaleziono ciała czterech osób, które najprawdopodobniej wpadły do wody, jadąc samochodem.

Podczas tej powodzi na Sądecczyźnie życie straciło w sumie sześć osób – mężczyźni w wieku: 18, 39, 40, 31, 61 lat oraz 62-letnia kobieta.

Kolejna fala

Druga fala powodziowa nadeszła w nocy z 24 na 25 lipca. Łubinka i Kamienica wystąpiły ze swoich koryt. Mieszkańców z tamtych rejonów ewakuowano do internatów zespołów szkół samochodowych i elektrycznych.

– W porozumieniu z Centrum Zarządzania Kryzysowego uruchomiono dwa autobusy celem przewozu osób poszkodowanych. Prowadzone były rozmowy z kierownictwem Straży Granicznej w celu uruchomienia helikoptera. Działania ewakuacyjne prowadzone były w rejonach miejscowości Piątkowa, Jelna, Sienna, Nowy Sącz – ulice: Podgórska, Lwowska, Barska, Nadbrzeżna, Gwardyjska. Odnotowano również przelanie wałów na rzece Kamienica w dzielnicy Zawada – relacjonowali funkcjonariusze PSP.

Paweł Motyka większość czasu spędzał wtedy w siedzibie sztabu, skąd koordynował nieustanne działania służb. Co jakiś czas udawał się jednak w teren, by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. – Pamiętam ten ponury, ciemny widok nisko wiszących chmur. Puste miasto, zamknięte sklepy i posesje obstawione workami. Ta pustka na ulicach była przerażająca – wspomina.

Strażacy nieustannie udrażniali koryta rzek, przepusty, wypompowywali wodę. Dwudziestu funkcjonariusz straży granicznej ruszyło do Siennej, by ewakuować tamtejszych mieszkańców.

Centrum Zarządzania Kryzysowego ze Starostwa Powiatowego oraz z Nowego Sącza włączyło do działań ciężki sprzęt – w teren ruszyły koparki i samochody ciężarowe. W Nowym Sączu prowadzono prace z wiązane z podniesieniem i naprawą wałów na Kamienicy, Łubince i przy potoku Łącznik w dzielnicy Zawada. Do działań ruszyli też goprowcy z Rabki. Zastęp chemiczny straży pożarnej sprawdził zalane okolice ulic Tarnowskiej, Kleberga i Warzywnej na obecność substancji ropopochodnej, ale zagrożenia nie stwierdzono.

Kiedy opady ustały, około godziny 10:00 zebrał się sztab powołany przez prezydenta Nowego Sącz. Miasto podzielono na cztery strefy działań – okolice Tarnowskiej, okolice Barskiej, ulica Lwowska, ulica Piątkowska. Kolejną strefą była gmina Gródek nad Dunajcem.

– Po locie patrolowym, wykonanym przez helikopter, ustalono, że na pewno nie ma przerwanego wału na rzece Kamienica, a jedynie doszło do jego przelania – zapisali strażacy.

Na wałach przy moście 700-lecia w Nowym Sączu układano worki z piaskiem. Powołano też komisję, która udała się na oględziny wszystkich wałów w mieście. Około 13:00 na Sądecczyznę dotarła kompania wojewódzkiego odwodu operacyjnego i jej członkowie ruszyli do działań. W tym czasie mocno wzrósł też poziom wód w Dunajcu i Popradzie.

Około godziny 18:00 w gminie Gródek nad Dunajcem zanotowano pierwsze osuwiska i z zagrożonych budynków ewakuowano mieszkańców. Coraz groźniejsza robiła się też sytuacja w Muszynie, w okolicy przysiółka Folwark. Umacniano tam więc wały na rzece i ewakuowano ludzi.

26 lipca do Nowego Sącza dotarły kompanie odwodowe z Poznania – powodziowa i techniczna. Około godziny 5:00 woda zalała budynek przy ulicy Jagodowej, a o 6:30 w mieszkaniu przy ulicy wybuchł pożar w jednym z mieszkań w bloku przy Alejach Wolności.

Trzecia Fala

Rano 27 lipca do służb dotarła informacja z IMGW o przewidywanych silnych opadach deszczu. Z innych rejonów Polski, ale i z zagranicy na Sądecczyznę cały czas docierało wsparcie, nie tylko w postaci rąk do pracy, ale i sprzętu takiego jak np. pompy. Pojawili się między innymi Duńczycy i Niemcy.

– O godzinie 9:00 samochód wężowy wraz z pompami został zadysponowany do pompowania rozlewisk w gminie Podegrodzie – zapisali strażacy. Około godziny 10:00 znów zaczął padać deszcz, co spowodowało podniesienie się stanu wód na potokach i rzekach na terenie Nowego Sącza i okolic.

Ponieważ służby przygotowywały się na nadejście trzeciej fali powodziowej, między innymi poprzez umacnianie i podnoszenie wałów, tym razem w Nowym Sączu sytuacja była nieco lepsza. Natomiast w Piątkowej woda podmyła drogę, odcinając dostęp do przysiółka Łęg. Około 14:05 śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ewakuował dzieci i osoby starsze i chore do rodzinnego domu dziecka w Nowym Sączu – w sumie 22 osoby. Ponadto do Łegu przetransportowano śmigłowcem pięciu pilarzy do usunięcia szkód, które spowodowały trzecią falę powodziową.

O godzinie 17:53 otrzymano informację o kolejnym osuwisku ziemi, w Jamnicy. Spowodowało to zamknięcie jednego toru kolejowego na trasie Nowy Sącz – Tarnów.

Osuwiska powstały też w miejscowościach Rytro, Mystków, Piątkowa, Jamnica, Lipie, Bartkowa.

– W związku z tym w sobotę w godzinach porannych przez sztab został powołany zespół złożony ze specjalistów, to jest: strażacy, geolodzy, specjalista budowlany. Jego zadaniem był objazd osuwisk i ocena zagrożenia dla ludzi i budynków oraz ustalenie metod zabezpieczenia. O godzinie 6:00 28 lipca przybyła do Nowego Sącza ekipa ratownicza z elektrociepłowni Poznań – relacjonowali wówczas strażacy.

Tego dnia przyjechała też kampania odwodowa Białogard.

Straty

Przez kolejne dni trwało usuwanie zniszczeń, czyszczenie koryt rzek i potoków, zabezpieczanie osuwisk, wypompowywanie wody. Nieustannie monitorowano sytuację w całym regionie. 1 sierpnia akcja powodziowa oficjalnie dobiegła końca.

Od 23 lipca do 1 sierpnia wpłynęło do stanowiska kierowania w Nowym Sączu 1825 interwencji. Nie uwzględniono w tym zgłoszeń wpływających bezpośrednio do OSP w poszczególnych gminach – przekazał nam st. bryg. Paweł Motyka.

W strażackich raportach znalazła się także dokładna informacja odnośnie liczby działań jednostek OSP w poszczególnych gminach powiatu nowosądeckiego w tych dniach:

  • Gmina Rytro – 81 interwencji, w tym 48 pompowań,
  • Gmina Gródek n/Dunajcem – 61 interwencji, w tym 18 pompowań,
  • Miasto i Gmina Grybów – 500 interwencji, w tym 350 pompowań,
  • Gmina Kamionka Wielka – 305 interwencji, w tym 289 pompowań,
  • Gmina Korzenna – 145 interwencji, w tym 73 pompowania,
  • Gmina Łabowa – 41 interwencji, w tym 8 pompowań,
  • Gmina Łącko – 172 interwencje, w tym 117 pompowań,
  • Gmina Łososina Dolna – 88 interwencji, w tym 69 pompowań,
  • Gmina Muszyna – 72 interwencje, w tym 50 pompowań,
  • Gmina Podegrodzie – 204 interwencje, w tym 133 pompowania,
  • Miasto i Gmina Piwniczna – 331 interwencji, w tym 203 pompowania,
  • Gmina Stary Sącz – 650 interwencji, w tym 600 pompowań,
  • Miasto i Gmina Krynica – 33 interwencje, w tym 32 pompowania,
  • Gmina Chełmiec – 558 interwencji, w tym 538 pompowań.

W trakcie akcji powodziowej ewakuowano łącznie 317 osób.

Straty w powiecie nowosądeckim oszacowano wstępnie na 307 653 000,00 zł.

Ponadto funkcjonariusze PSP odnotowali, że koszt uszkodzonego, zniszczonego i zagubionego sprzętu OSP i PSP z Sądecczyzny podczas tych kilkudniowych działań oszacowano na 815 000,00 zł.

Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległ wtedy m.in. następujący sprzęt należący do jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej:

  • 26 samochodów,
  • 52 motopomp, 4 pompy pływające,
  • 9 pomp szlamowych,
  • 11 pilarek do drewna,
  • 1 piła do betonu i stali,
  • 293 komplety umundurowania specjalnego wraz z obuwiem,
  • 284 odcinki węży W-75, 182 odcinków W-52, 10 odcinków W-110, 46 węży ssawnych fi-110,
  • 16 radiotelefonów nasobnych, 4 radiotelefony samochodowe,
  • 176 par rękawic ochronnych.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Przypomnijmy, że trwa drugi etap głosowania w ramach plebiscytu „150 lat na straży”. Codziennie można oddać jeden głos w każdej z pięciu kategorii: Jednostka OSP, Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza, Strażak, Weteran, Strażak PSP. Na zwycięzców czekają atrakcyjne nagrody. Swoje głosy możesz oddać TUTAJ. W tekście znajdziesz też linki do wszystkich tekstów opublikowanych już w ramach cyklu „Strażackie wspomnienia”.

fot. Iwona Kamieńska

Reklama