Strażackie wspomnienia. Ciężarówka wgniotła auto osobowe do mieszkania

Strażackie wspomnienia. Ciężarówka wgniotła auto osobowe do mieszkania

Gdyby coś ich dłużej zatrzymało, albo wręcz przeciwnie – gdyby wyjechali wcześniej, gdyby, gdyby… Chyba każda tragedia prowadzi do rozmyślań o tym, jak czasem niewiele trzeba, by jej uniknąć. Niestety, nic już nie przywróci życia, które skończyło się zbyt wcześnie. Trzy lata po utworzeniu w Polsce Państwowej Straży Pożarnej miał miejsce jeden z najtragiczniejszych wypadków drogowych na Sądecczyźnie. Obecni na miejscu z pewnością nigdy nie zapomnieli tego widoku. Trudno było rozpoznać markę auta, które zostało zgniecione pomiędzy kołami ciężarówki i gruzem zniszczonej ściany budynku. W samochodzie znajdowały się ciała trzech osób, w tym 18-miesięcznej dziewczynki…

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się dokładnie 27 września 1995 roku w Krynicy-Zdroju na skrzyżowaniu ulic Pułaskiego i Nowotarskiego. Wypadek miał miejsce o godzinie 8:30, choć wszystko zaczęło się nieco wcześniej.

– W samochodzie ciężarowym marki Jelcz przy wjeździe do miasta ulicą Piłsudskiego nastąpiła najprawdopodobniej awaria układu hamulcowego, w wyniku której kierowca samochodu stracił panowanie nad pojazdem. Spadek terenu spowodował sukcesywne nabieranie prędkości pojazdu – takie informacje Komendant Miejski PSP w Nowym Sączu st. bryg. Paweł Motyka znajduje w strażackim raporcie sprzed lat. Sam też był wtedy na miejscu działań i doskonale je pamięta.

Ciężarówka z przyczepą przewoziła worki z mąką. Gdy nabierała prędkości, ładunek wypadał na drogę. Worki leżały później wzdłuż ulicy Piłsudskiego.

Wypadek

– Samochód Jelcz bezpośrednio za skrzyżowaniem ulic Piłsudskiego, Zdrojowej i Pułaskiego najechał na tył samochodu osobowego marki Zastava, w którym znajdowały się trzy osoby, a następnie z dużą prędkością uderzył w budynek mieszkalny przy ulicy Pułaskiego, wgniatając samochód osobowy w konstrukcję budynku i tworząc dziurę o wymiarach cztery metry na trzy metry – relacjonowali strażacy.

Tablice rejestracyjne samochodu ciężarowego wskazywały, że auto nie jest z Sądecczyzny. Kierowca, 49-letni mężczyzna, był zablokowany w pojeździe i odniósł poważne obrażenia.

W samochodzie zastava zostały zgniecione i zablokowane trzy osoby. Wszystkie zginęły na miejscu – 48-latek, będący kierowcą i właścicielem pojazdu, 24-letnia kobieta i 18-miesięczna dziewczynka. Jak przypomina sobie komendant Motyka, była to matka, jej mała córeczka oraz dziadek dziewczynki, czyli ojciec lub teść kobiety.

Mieszkańcy budynku, w który wbiły się pojazdy, nie odnieśli obrażeń. Jednak oprócz kierowcy ciężarówki do szpitala trafiły jeszcze dwie osoby – 82-letni właściciel mieszkania w stanie szoku, a także 10-latka. Gdy ciężarówka taranowała przydrożne ogrodzenie, zerwany łańcuch uderzył przechodzącą dziewczynkę…

Działania

Na miejsce bardzo szybko dotarły trzy strażackie zastępy z Krynicy. Akcją dowodził kapitan Aleksander Cycoń. Początkowo strażacy nie mieli pojęcia, że pod ciężarówką i gruzami jest też zgnieciony samochód osobowy. Poinformowali o tym świadkowie wypadku.

Kabina samochodu jelcz była doszczętnie zniszczona, a w niej był zablokowany kierowca. Ponadto w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej zapaliło się paliwo wyciekające ze zbiornika samochodu.

W trakcie działań dyżurny krynickiego stanowiska kierowania poprosił o zadysponowanie z Nowego Sącza samochodu ratownictwa techniczno-chemicznego i pojazdu operacyjnego z „poduszkami wysokiego podnoszenia niskiego ciśnienia”. Na miejsce wezwano też pomoc spoza PSP, jak dźwig, czy gminną służbę interwencyjną wraz z samochodem ciężarowym z ZGK w celu przewiezienia worków z mąką i gruzu. Do Krynicy przyjechała również grupa operacyjna z wojewódzkiego stanowiska kierowania z Nowego Sącza, a w jej skład wchodził m.in. obecny Komendant Miejski PSP Paweł Motyka.

– Przy użyciu gaśnic proszkowych ugaszono palące się paliwo. Wezwano karetkę pogotowia. Podano jeden prąd piany na palące się paliwo. Przystąpiono do wyciągania poszkodowanego kierowcy z kabiny samochodu przy użyciu sprzętu hydraulicznego. Rozłączono instalacje w samochodzie ciężarowym. Wezwano pogotowie energetyczne i gazowe, wezwano policję do zabezpieczenia terenu akcji – zapisali funkcjonariusze PSP w 1995 roku.

Miejsce działań zostało zabezpieczone taśmami ostrzegawczymi, a po obu stronach ulicy Pułaskiego stanęły policyjne patrole, by całkowicie zablokować na niej ruch.

Strażacy za pomocą piły odcinali tylną ścianę kabiny ciężarówki oraz burtę. Działania te zabezpieczali, podając prąd piany ciężkiej. Równocześnie urządzeniem hydraulicznym Holmatro typu Combi zaczęli rozcinać elementy kabiny.

Kiedy już uwolniono kierowcę jelcza, odcięto zaczep przyczepy i odciągnięto ją na pobocze. Ekipa interwencyjna gminy zajęła się przeładowaniem worków z mąką. Przy pomocy dźwigu przeniesiono wrak ciężarówki i dopiero wtedy udało się dotrzeć do zgniecionej osobówki. Obecny na miejscu lekarz stwierdził zgon trzech znajdujących się w aucie osób. Po tym działania strażaków ograniczyły się do zabezpieczenia miejsca zdarzenia w oczekiwaniu na zakończenie oględzin prowadzonych przez prokuratora i policję.

– Pamiętam, że ciężarówkę rozpoznawaliśmy, ale auto osobowe było tak zgniecione, że dopiero po wyciągnięciu poznaliśmy, że to zastava – komentuje st. bryg. Paweł Motyka.

Później to zadaniem strażaków było wydobycie zwłok ze zmiażdżonego samochodu. Musieli wykorzystać do tego sprzęt hydrauliczny. Na koniec czyścili też zagruzowane pomieszczenie i zadeskowali oraz ostemplowali wyrwę, aby mur budynku bardziej się nie zawalił.

Jak zanotowano w raporcie, działania zakończyły się o godzinie 16:00. Na miejscu było w sumie 6 samochodów straży pożarnej i 18 strażaków, 6 osób z pogotowia ratunkowego, 11 policjantów, 2 pracowników pogotowia energetycznego i 2 osoby z gazowego, samochód z 4 wojskowymi oraz 25 osób z ekipy interwencyjnej i służby miejskiej.

Wspomnienia

Komendant Motyka zaznacza, że działania prowadzone w związku ze śmiertelnymi wypadkami są zawsze dla strażaków bardzo trudne, zwłaszcza, gdy wśród ofiar są dzieci. – Nawet na najtwardszych ratownikach to robi wrażenie. Strażacy zawsze przeżywają takie sytuacje.

Jak opowiada, gdy dziura zrobiona przez ciężarówkę w budynku w Krynicy została zamurowana, jeszcze przez długi czas było widać tam ślady świeżego tynku, co przypominało o dramatycznym wydarzeniu.

– Następnego dnia jechaliśmy do Łodzi, między innymi z kolegą, z którym byliśmy przy tej akcji. Cały czas oglądaliśmy się za samochodami ciężarowymi nadjeżdżającymi z tyłu, zastanawiając się, czy wyhamują czy nie… To minęło po paru dniach – wspomina komendant.

Strażackimi wspomnieniami dzielimy się z okazji tegorocznego jubileuszu

150-lecia zawodowego pożarnictwa na Sądecczyźnie.

Szukaj kolejnych artykułów już wkrótce na dts24.pl.

Linki do wszystkich tekstów opublikowanych już w ramach cyklu „Strażackie wspomnienia” znajdziesz TUTAJ.

Przypomnijmy też, że zostało jeszcze tylko kilka dni na zgłaszanie kandydatów i kandydatek do plebiscytu „150 lat na straży”, który pozwoli docenić strażaków – zarówno tych zawodowych, jak i ochotników z Sądecczyzny. Zgłoś znajomych strażaków już dziś! Szczegóły znajdziesz TUTAJ.

fot. archiwum PSP w Nowym Sączu

Reklama