Niebo płakało nad Sądecczyzną, gdy żegnano ks. Stanisława Kantora

Niebo płakało nad Sądecczyzną, gdy żegnano ks. Stanisława Kantora

Każdy, kto miał okazję go poznać, wspominać będzie jego uśmiech, prawdziwie młodzieńczą energię i poczucie humoru. Mimo choroby, która odbierała mu sprawność poruszania się i przysparzała bólu, misjonarz z Korzennej nieustannie działał dla innych. Dziś tłum zapłakał na pogrzebie ks. Stanisława Kantora i zapłakało też niebo nad Sądecczyzną.

Mszy św. pogrzebowej w Białej Niżnej przewodniczył ks. biskup Stanisław Szyrokoradiuk z Odessy w Ukrainie. Towarzyszył mu arcybiskup Juliusz Janusz z parafii Korzenna oraz wielu innych duchownych z Polski i Ukrainy. Nie zabrakło też sióstr zakonnych, misjonarzy i misjonarek, a przede wszystkim licznej rodziny, przyjaciół i znajomych zmarłego księdza Stanisława.

Uroczystość rozpoczęła się od odczytania biogramu zmarłego. Homilię pogrzebową wygłosił Wyższy Przełożony Prowincji Chrystusa Króla Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego – ks. Waldemar Pawlik SAC.

Dziś dziękujemy za dar życia ks. Stanisława Kantora. Dziękujemy za jego wiarę i za to, że nie przywłaszczył jej dla siebie, ale głosząc Słowo Boże, pracując dla dobra Kościoła, nauczył wielu wierzyć w dobroć Boga. Dokonał tego codziennym przykładem, modlitwą, pracowitością, serdeczną radością i wiernością ewangelicznej miłości i miłosierdziu, o którym Jezus mówił: ,,Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – zaznaczał ks. Pawlik.

Na koniec głos zabrał biskup Szyrokoradiuk, który podkreślał, że Ukraina zawdzięcza Polsce wielu kapłanów, którzy od lat odbudowują tam kościół katolicki. Teraz po wybuchu wojny księża, nie zważając na swoje życie, pozostali ze swoimi wiernymi i pomagają, jak robił to też misjonarz z Korzennej. Wspomnieniami dotyczącymi ks. Stanisława podzielili się również bliscy mu kapłani i inne osoby.

Po mszy św. ciało zmarłego ks. Stanisława złożono na cmentarzu w Białej Niżnej.

Nie lękał się, bo ufał Bogu

Stanisław Kantor urodził się 8 kwietnia 1962 roku. Był synem Stanisławy i Stanisława i miał czworo rodzeństwa. Jego starszy brat – Wiesław został kapłanem Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego i pracował jako misjonarz w Demokratycznej Republice Konga. Zmarł w 2020 roku, o czym informowaliśmy TUTAJ.

,,Stanisław szkołę podstawową ukończył w 1977 roku w Korzennej. Następnie rozpoczął naukę w Liceum Samochodowym w Nowym Sączu, gdzie w 1981 roku złożył egzamin maturalny. Był ministrantem i lektorem w swojej parafii. Nowicjat w Stowarzyszeniu Apostolstwa Katolickiego (księża Pallotyni) rozpoczął 1 października 1981 roku w Ząbkowicach Śląskich”.

Wieczną konsekrację złożył 14 września 1987 roku. Ukończył studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie, a w 1988 roku na Akademii Teologii Katolickiej uzyskał magisterium z teologii. Święcenia kapłańskie przyjął 7 maja 1988 roku z rąk kard. Józefa Glempa.

,,Na swoim obrazku prymicyjnym zamieścił znamienne słowa: Bogu ufam, nie będę się lękał. Były one dla niego dewizą życia. Po święceniach został przydzielony do pracy duszpasterskiej w Kielcach, gdzie przez rok pracował jako wikariusz. Następnie został skierowany do pracy misyjnej w parafii Świętej Rodziny w Rwandzie”.

Ks. Stanisław odbył w Belgii kurs języka francuskiego, a po kursie języka kinyarwanda w 1991 roku został wikariuszem w Masace, a później proboszczem. Przebywał w Rwandzie aż do wojny domowej, a później do 1996 roku był na studiach w Paryżu. Potem powrócił do pracy misyjnej. W latach 1999-2000 pracował jako zastępca dyrektora wydawnictwa “Pallotti-Presse” w Kigali. W 2001 roku rozpoczął pracę misyjną w Delegaturze Matki Bożej Fatimskiej w Ukrainie – najpierw w parafii św. Klemensa w Odessie, później w Dowbyszu i Żytomierzu, a potem znów w Odessie.

,,W ostatnim czasie, pracując na Ukrainie, myślał zwłaszcza o żołnierzach ukraińskich przebywających na froncie. Prowadził dla nich na Facebooku akcje kupowania samochodów. W jej efekcie pozyskał dla walczących żołnierzy kilkanaście aut”.

,,Ksiądz Stanisław od kilku lat zmagał się z choroba nowotworową. Wykazywał przy tym niezwykłą determinację, by w tej sytuacji nie poddawać się. Jeszcze miesiąc temu wybrał się w ostatnią podróż do Belgii i Francji”.

Misjonarz z Korzennej zmarł 20 czerwca około godziny 4:00 nad ranem w domu rodzinnym, o czym pisaliśmy TUTAJ.

,,Był człowiekiem uduchowionym, stawiającym modlitwę i medytację na pierwszym miejscu. Prawda była naczelną wartością jego życia i postępowania. Promieniował dobrocią, radosnym usposobieniem, optymizmem i młodzieńczym dynamizmem. Miał duże poczucie humoru i łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, a przy tym bywał trochę przekorny”.

(na podstawie biogramu odczytanego podczas mszy św. pogrzebowej)

Reklama