Jakub Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Oda do betonu

Jakub Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Oda do betonu

Była sobie względnie cicha uliczka, w pewnej części jednokierunkowa, nazwana imieniem wybitnego polskiego malarza, ponoć jedynego, którego nazwisko jest w stanie wymienić tzw. przeciętny Polak. Na tej uliczce jakby się czas zatrzymał tak między jedną a drugą wojną. Stały sobie niewielkie domki i równie niewielkie wille, każda z niewielkim ogródkiem. Miło się nią spacerowało w upalne dni, bo liczna roślinność dawała cień i chłód. Ale kilka lat temu ozdobiono ją kilkoma piętrami betonu, pasującego tam jak pięść do oka. Aktualnie obok tej pierwszej szkarady trwa nowe betonowanie, a nieopodal już szykuje się działka pod kolejną porcję mieszaniny cementu, piasku i wody.

Była sobie dzika łączka wzdłuż ruchliwej, dwupasmowej arterii. Nic specjalnego. Trawa, chaszcze. Choć mam przeczucie, że toczyło się tam, niewidoczne dla gołego oka, dość bujne życie towarzyskie fauny i flory w wydaniu mini. I chaszczom tym były chyba wdzięczne okoliczne kanały burzowe, mogąc liczyć na wsparcie w czasie nawałnicy. Ale stosunkowo niedawno od poziomu -1 do poziomu +3 nalano tam sporo betonu w trzech częściach, a teraz dobetonowuje się czwartą.

O betonie! Dzięki tobie za kilka lat jasny szlag nas trafi z gorąca, braku zieleni i gruntu, w który mogłyby wsiąkać strugi wody z coraz nawalniejszych opadów. Ale, co tam… To dopiero za kilka lat. Nie możemy deptać tradycji i odmawiać sensu przysłowiu o Polaku mądrym po szkodzie. Zatem na razie: betonujmy!

Jakub Marcin Bulzak

Więcej felietonów znajdziesz w najnowszym wydaniu DTS – za darmo pod linkiem:

Reklama