Widząc reakcję studentów na mnie, jestem wzruszony i szczęśliwy

Widząc reakcję studentów na mnie, jestem wzruszony i szczęśliwy

dr Krzysztof Pawłowski, WSB-NLU Nowy Sącz, Dobry Tygodnik Sądecki

Rozmowa z dr. Krzysztofem Pawłowskim, założycielem, długoletnim rektorem, a dziś prezydentem WSB-NLU w Nowym Sączu

– Kiedy przypomniałam sobie przed naszą rozmową wywiady z Panem sprzed pięciu lat, nie brakowało w nich łyżki dziegciu. WSB-NLU była w trudnej sytuacji i dodatkowo cieniem kładły się na niej problemy, a później upadek Miasteczka Multimedialnego. Co dziś Pan powie tym, którzy wbijają szpilki?

– WSB-NLU w ciągu ostatnich pięciu lat dokonała niewyobrażalny skok w przód. Tym, którzy mówili do mnie: „Za pana czasów to była szkoła, a teraz…”, stale powtarzałem: „Spokojnie, szkoła jak firma ma wzloty i upadki”. Ale że tak szybko uda się nie tyle przywrócić jej dawny poziom, a znacznie go przewyższyć, i że ja jeszcze dożyję tych czasów, tego się nie spodziewałem. Dziś jestem w absolutnej euforii. Z dwóch powodów. Po pierwsze z reakcji moich absolwentów na mnie. A druga rzecz wynika z sukcesu finansowego szkoły. Jeżeli do tego dodam wystąpienie Artura Kornatki, jednego z moich ukochanych wychowanków, to… Ach! Stale powtarzałem, żeby mu nie zawracać głowy doktoratem. On kiedyś dojrzeje do tego. Mówiłem, że szkoda jego czasu. To nadzwyczajny człowiek. Łatwiej nawet niż ja przyciąga do siebie studentów – i to tych najlepszych. Byłem w najwyższym zachwycie, gdy słuchałem jego doskonale przygotowane wystąpienie, które nie mogło znudzić. Nie wiem, czy potrafię wskazać, który inny z wychowanków jest mi tak bliski, ale nie tylko w relacjach personalnych, co w osiągnięciach. To dzięki prowadzonemu przez niego Centrum Badań i Programowania w WSB-NLU, szkoła tak szybko wywindowała.

– Ten dodatek poświęcony 30-leciu WSB-NLU otwiera wywiad z rektorem dr. Dariuszem Woźniakiem, z którym rozmawialiśmy przed Zjazdem Absolwentów. My mamy okazję rozmawiać w poniedziałek (4. października), tuż po uroczystościach. Emocje, widzę, Pana nie opuszczają…

– Wróciłem w sobotę do domu po godzinie 23, choć myślałem, że jest przed 22. Zabawiłem jeszcze z moimi studentami w klubie LaRocca. Zaznaczam jednak, że nie piłem ani kropli alkoholu. Zresztą nigdy nie piję na publicznych imprezach. To żelazna zasada. Człowiek łatwo może stracić nad sobą kontrolę. Proszę sobie wyobrazić, że ja mimo to w sobotę kilkakrotnie nie byłem w stanie kontrolować swojego zachowania z powodu tylu pozytywnych emocji. W LaRocca w pewnym momencie podszedł do mnie chłopiec. Jak ja mówię? Chłopiec. Dla mnie moi studenci to wciąż chłopcy i dziewczyny (śmiech). Podszedł do mnie, poprawię się, mężczyzna. I w równie wielkich emocjach zaczyna mi opowiadać pewną historię. Jej nie mogę powtórzyć. Ale powiedział mi słowa – i te zacytuję – bo są dość dla mnie zabawne i w jakiś sposób też wyjaśniają jego emocje. Ten chłopak… Widzisz? Cholerny udar pozbawił mnie pamięci również tej krótkotrwałej. I nie mogę sobie przypomnieć jego imienia. Pamiętam za to, że pochodzi z Sandomierza. Opowiada mi, że jest coraz częściej w Nowym Sączu, bo ma tutaj babcię prawie 85-letnią. Jest chora, ale niesłychanie mocno trzyma się w tej chorobie. I on mi mówi, że ja mu przypominam tę jego babcię (śmiech). Czyż może być bardziej ciepłe zestawienie? […]

To tylko fragment rozmowy z dr. Krzysztofem Pawłowskim, całość przeczytasz w specjalnym numerze „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” [TUTAJ]

WSB-NLU NOWY SĄCZ

 

 

 

Reklama