Pławiak: Parafrazując hasło konkurencji powiem: Moją siłą są ludzie

Pławiak: Parafrazując hasło konkurencji powiem: Moją siłą są ludzie

Rozmowa z Markiem Pławiakiem powiatowym nowosądeckim pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości.

– Kto wygrał wybory do Rady Powiatu Nowosądeckiego, bo liczby mówią jedno, ale istnieją różne interpretacje tych wyników. Podobno PiS wygrał wybory, ale PiS również… przegrał.

– Zatem uprzejmie informuję, że wybory w powiecie nowosądeckim wygrał Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, który wprowadził do nowej rady 18 kandydatów.

– Co daje mu…

– Co daje mu zdecydowaną większość. Na 29 miejsc w radzie posiadamy 18, więc dzięki tej większości będziemy sprawować władzę w powiecie.

– Ale na kilka dni przed wyborami była potrzebna specjalna konferencja prasowa, na której liderzy PiS musieli ogłosić, że ta druga lista – Silna Sądecczyzna – to nie jest PiS, nawet jeśli składa się z osób, które dotychczas kojarzyliście państwo z tą partią, a może nawet posiadają legitymacje partyjne. Potrzebne było aż takie dementi?

– Uważam, że było potrzebne, podobnie zresztą uważał poseł Arkadiusz Mularczyk i dlatego ogłosił to podczas konferencji prasowej na sądeckim rynku. Należało to zrobić, bowiem na tej drugiej liście znajdowali się ludzie, którzy w poprzedniej kadencji byli w radzie i zarządzie powiatu, należeli do klubu radnych PiS, choć trudno uznać go za wzorcowy. Osoby z tej listy powoływały się na przynależność do Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest tak, a my musieliśmy to sprostować i oświadczyć, że te osoby na własne życzenie zrezygnowały ze współpracy z nami.

– Wyborcom do pewnego momentu trudno było się zorientować, kto faktycznie reprezentuje PiS w tych wyborach, bowiem członkowie drugiego komitetu przekonywali, że to oni są reprezentacją partii na Sądecczyźnie. Dodajmy do tego, że pęknięcia i podziały w powiatowej strukturze PiS były od dawna mocno wyczuwalne.

– Być może państwo pamiętają, że w mijającej kadencji klub PiS w Radzie Powiatu pozwolił sobie, by absolutnie niezgodnie z procedurami i statutem partii usunąć mnie i mojego kolegę Tadeusza Zarębę z szeregów klubu, choć byłem członkiem partii od początku jej istnienia. W przeciwieństwie do osób, które mnie z klubu usuwały – starostę i dotychczasowego przewodniczącego klubu. Przetrwałem przez minionych pięć lat różne upokorzenia ze strony tych osób, a w wyborach zostałem doceniony przez tych ludzi, którzy są dla mnie najważniejsi – przez wyborców.

– A został Pan doceniony przez konkurenta? Starosta Marek Kwiatkowski zadzwonił z gratulacjami?

– Myślę, że to nie ten poziom kultury. Zresztą przez całą kadencję, przez minione pięć lat nigdy nie doczekałem się telefonu od niego i choćby jednego zaproszenia do gabinetu starosty. Nawet na wewnętrzny parking urzędu mnie nie wpuszczano. To tylko niektóre przykłady, ale nie chcę się żalić, bo jestem szczęśliwym człowiekiem. I to pod każdym względem.

– Co się teraz wydarzy w powiecie nowosądeckim. Na początku maja powinno nastąpić zaprzysiężenie nowej rady i…

– Co się wydarzy? Po prostu będziemy realizować to, co obiecaliśmy ludziom, którzy nam zaufali. A korzystając z okazji, chcę wszystkim za to zaufanie podziękować.

– Zaskoczyły Pana te wyniki?

– Nie spodziewałem się aż tak dobrego wyniku. Otrzymałem 3421 głosów. Przypłaciłem to emocjami i nieprzespaną nocą wyborczą, ale wiele byłem skłonny poświęcić, by odsunąć od władzy obecne władze powiatu. Dla dobra powiatu i Sądecczyzny. I nie myślę w tym momencie partyjnie, myślę samorządowo.

– Spotkał się Pan z opiniami, że kampania wyborcza Silnej Sądecczyzny – tego PiS-bis – była widoczna dwa miesiące przed wyborami. Tamci kandydaci patrzyli na wyborców z każdego płotu w powiecie. Kandydaci komitetu PiS zaś nie bardzo. Pojawili się na dziesięć dni przed wyborami. Można było odnieść wrażenie, że Silna Sądecczyzna…

– …jest silna?

– Tak właśnie.

– Gdyby, był złośliwym człowiekiem…

– A nie jest Pan?

– Nie! Gdybym był, to od powyborczego poniedziałku wyzłośliwiałbym się wobec przegranych. Ale nie będę nikogo dobijał, bo posiadam cechy dobrego wychowania.

– Ale Silna Sądecczyzna parła z kampanią jak czołg.

– Pamiętam jak jechaliśmy z żoną do kościoła w Łososinie Dolnej, a tu niedaleko mojego domu wielki bilbord SS – skrót, który bardzo źle się kojarzy. I teraz faktycznie się wyzłośliwiłem. A z bilbordu patrzy na mnie pan starosta Kwiatkowski.

– I co Pan sobie pomyślał? Zaspaliśmy!

– Nie zaspaliśmy! Po prostu ruszyliśmy zdecydowanie później niż oni.

– Niektórzy mówili, że za późno.

– Nie za późno. Ja jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem, podobnie zresztą jak pan minister Mularczyk i pan senator Durlak. Spokojnie o tym rozmawialiśmy. Mniej spokojnie podchodzę do mojego zaskakująco dobrego wyniku, owych 3421 głosów. Aż się wzruszam, kiedy o tym mówię, że ja skromny nauczyciel dyplomowany Marek Pławiak z Witowic Górnych, osiągnąłem zdecydowanie lepszy wynik, niż obecny starosta, który startował z okręgu, w który wpakował – jak sam wylicza – sto milionów złotych, i otrzymuje 2077. Proszę państwa, wzrusza mnie zaufanie, jakim mnie obdarzaliście. Silna Sądecczyzna reklamowała się hasłem „Naszą siłą są inwestycje”. Parafrazując hasło konkurencji powiem tak: „Moją siłą są ludzie”. I ci ludzie pokazali, że są ważniejsi od inwestycji.

– To ja o ludzi chciałem jeszcze zapytać. Synowie marnotrawni – i córki też – którzy wystartowali pod innym szyldem, choć są członkami PiS-u, mogą się jeszcze nawrócić?

– Jestem osobą wierzącą i sam popełniam grzechy. Ale jestem też miłosierny i moi koledzy są miłosierni. Nawet założenia programowe mamy takie! Należy wychodzić do ludzi. Ale nie do wszystkich. Niektórzy muszą mocno odpokutować.

– Czeka ich długi czyściec polityczny?

– Jeśli tak to chce pan nazwać.

– Czyli ci, którzy mocno nagrzeszyli względem PiS muszą mocno odpokutować, a ci którzy nagrzeszyli lżej, mogą liczyć na miłosierdzie partii?

– Panie redaktorze, ja nie jestem PiS-em. Póki co, jestem tylko pełnomocnikiem partii w powiecie nowosądeckim. Wiceszefem struktur wojewódzkich partii jest pan minister Mularczyk.

– Ale pewnie m.in. Pana pytał o zdanie w tej sprawie.

– Myślę, że ci którzy będą potrafili się zachować przyzwoicie, mogą liczyć na to samo z naszej strony.

– Dobrze, to teraz wisienka na torcie: będzie Pan starostą?

– Ja już byłem starostą i bardzo sobie cenię ten czas. Mam dobrą pracę, w której się realizuję. Decyzję w sprawie starosty podejmie odpowiednie gremium. Mogę tylko powiedzieć, że będę pełnił jedną z dwóch najważniejszych funkcji w powiecie.

– I nie będzie to starosta?

– Będzie to funkcja bardzo prestiżowa i umożliwiająca realizację obiecanych zadań.

Czytaj również: https://www.dts24.pl/miasto-plonelo-a-sadeczanie-nie-chcieli-pozyczyc-do-gaszenia-wiader/

Reklama