Zubrzyk, Nowy Sącz: karetki z pacjentami utknęły w błocie

Zubrzyk, Nowy Sącz: karetki z pacjentami utknęły w błocie

Często kiedy karetka pogotowia ratunkowego jedzie na wezwanie, liczy się każda minuta. Ratownicy śpieszą się jak mogą, choć nie raz wiele rzeczy staje im na drodze. Tym razem przeszkodą było… błoto. Wczoraj dwie karetki z pacjentami w środku utknęły z powodu grząskiego terenu i strażacy musieli pomóc w ich wydobyciu.

Do przykrych sytuacji doszło w Nowym Sączu na ulicy Wiśniowieckiego oraz w Zubrzyku (gmina Piwniczna-Zdrój).

Pierwsze wezwanie straż pożarna otrzymała o 19:56, a do drugiego druhowie wyjechali o 20:37.

W Nowym Sączu karetka utknęła na nieutwardzonej drodze prowadzącej do posesji, podczas przewożenia pacjenta do szpitala. Strażacy z Jednostki Ratowniczno-Gaśniczej nr 1 wyciągnęli pojazd za pomocą wyciągarki elektrycznej z samochodu pożarniczego. W akcji uczestniczyła też policja.

Z kolei w Zubrzyku karetka wyjeżdżając spod domu pacjenta utknęła na miękkim poboczu. Podczas kolejnych prób ruszenia z miejsca, pojazd osunął się na ogrodzenie z metalowej siatki. W tej sytuacji kierowca nie był w stanie samodzielnie wyjechać na drogę, dlatego i tu zadysponowano straż pożarną. Na miejscu pojawił się zastęp z OSP Wierchomla Wielka.

– Działania polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, zorganizowaniu od sąsiadów ciągnika rolniczego z łańcuchami do wyciągnięcia pojazdu i asekuracji karetki przed dalszym osuwaniem się podczas jej przeciągania na drogę – informuje Paweł Motyka z sądeckiej straży pożarnej. Działania trwały około 50 minut.

– Nie wiem, czy stan któregoś z pacjentów był poważny, natomiast zawsze, kiedy karetka jedzie z pacjentem do szpitala, to zależy na tym, żeby szybko dojechać. Jeśli potrzebna jest hospitalizacja, to samo przez się mówi, że stan pacjenta jest taki, że kwalifikuje się do szybkiej pomocy – mówi Paweł Motyka.

Jak przyznaje strażak, takie sytuacje nie są częste, ale jednak się zdarzają, zwłaszcza w rejonach górskich w okresie zimowym, czy w czasie roztopów.

– Były takie przypadki, że karetka stała i nie mogła dojechać do pacjenta – opowiada Paweł Motyka. – Wtedy dysponujemy nasze samochody z napędem terenowym i dowozimy lekarzy czy ratowników medycznych. Czasem pacjent zostaje w domu, ale jeżeli trzeba go transportować do szpitala, to my go ewakuujemy naszym samochodem do karetki. Są też sytuacje kiedy ani karetka, ani nasze samochody nie dojadą i wtedy pacjenta trzeba po prostu nieść 

– Pomagamy, bo jest to ratowanie życia i do tego jesteśmy powołani. Jesteśmy służbami ratowniczymi, musimy się wspierać – podsumowuje nasz rozmówca.

fot. ilustr. pixabay

Reklama