WSB-NLU kuźnią talentów – rozmowa z Natalią Burmay, studentką a obecnie wykładowczynią sądeckiej uczelni

WSB-NLU kuźnią talentów – rozmowa z Natalią Burmay, studentką a obecnie wykładowczynią sądeckiej uczelni

Tutaj można spotkać się na korytarzu z jakimkolwiek wykładowcą, napić się z nim kawy, porozmawiać, sięgnąć po więcej wiedzy – opisuje Natalia Burmay, niegdyś studentka a obecnie wykładowczyni nowosądeckiej WSB-NLU. W rozmowie z dts24 opisuje swoje doświadczenia z czasów studiowania na sądeckiej uczelni. Jak sama mówi, gdyby drugi raz stanęła przed podjęciem decyzji, nie wahałaby się ani chwili – ponownie wybrałaby studia w Nowym Sączu.

Skąd decyzja o studiowaniu za granicą i czemu akurat w Polsce?

Od dawna wiedziałam, że będę studiować za granicą. Nie myślałam o tym żeby studiować w swoim państwie. Chciałam uczyć się w Europie, a patrząc na położenie Ukrainy i Polski na mapie wybrałam najbliższy geograficznie kraj ale i bliski kulturowo. Stwierdziłam, że dzięki temu priorytety i spojrzenie na świat będą zbliżone, więc moja integracja w tamtejszym środowisku będzie łatwiejsza. Przed wyborem uczelni najpierw sprawdziłam w internecie jakie szkoły wyższe działają w Polsce. Tak natrafiłam na WSB-NLU. Zaczęłam czytać o tej uczelni i wyszło tak, że nie aplikowałam na żadną inną tylko właśnie tutaj.

Wybór padł na WSB-NLU, dlaczego ta uczelnia?

Od dzieciństwa uczyłam się języka angielskiego, dlatego też chciałam znaleźć studia, które będą odbywały się w tym języku bądź takie, podczas których byłby mocny nacisk na naukę angielskiego. Gdy więc zobaczyłam, że uczelnia ma współpracę z amerykańską szkołą wyższą i oferuje studia po angielsku, co pozwoliłoby mi połączyć wszystko co dla mnie było najważniejsze, nie zastanawiałam się nad inną uczelnią.

Czy walory estetyczne krajobrazu sądeckiego również miały jakiś wpływ na podjęcie decyzji?

Gdy przeglądałam zdjęcia uczelni w internecie i zobaczyłam jej przepiękne zdjęcia na tle Beskidów i gór, wiedziałam, że nie muszę jechać nigdzie indziej bo wszystko mam tutaj.

Przyjechała Pani do Polski w wieku 17 lat. Było to duże wyzwanie? 

Byłam wtedy niepełnoletnia. Biorąc pod uwagę mentalność w tym wieku, trudno było mi zintegrować się, ale udało mi się to zrobić między innymi dlatego, że Polska jest krajem słowiańskim. Bardzo mi to pomogło. Nie doświadczyłam też w Nowym Sączu żadnych problemów przez wzgląd na to, że jestem obcokrajowcem. Dużym wyzwaniem była nauka polskiego, bo jednak polski nie jest najłatwiejszym językiem. Co prawda, to również jest język słowiański, ale nadal to jest inny język. Spotykały mnie różnego rodzaju dziwne, czasem zabawne sytuacje gdy myliłam znaczenia słów. Przykładowo polski dywan to u nas fotel, a kawior to dywan. Dlatego te różnice mnie zaskakiwały ale ogólnie patrząc na moje początki w Polsce nie mogę narzekać. Może największym zaskoczeniem było to, że w niedzielę się nie pracuje.

Jak nauczyła się Pani języka polskiego w sposób biegły?

Gdy przyjechałam do Polski, w ogóle nie mówiłam w tym języku. Znałam około stu słów, których nauczyłam się na kursach ale nie ukrywajmy, to było zdecydowanie za mało żeby tym językiem się posługiwać. Na uczelni bardzo dużo osób mnie wspierało. Nawet gdy studiowałam po angielsku, próbowałam mówić po polsku, a na uczelni miałam dużo praktyki próbując rozmawiać z innymi. Nie uczyłam się polskiego z podręczników ani na kursach. Na uczelni miałam jeden semestr nauki języka polskiego a reszty nauczyłam się poprzez praktykę, codzienną komunikację. Później doszło do tego również czytanie książek.

Skończyła Pani na WSB studia licencjackie, magisterskie oraz wybiera się Pani na podyplomowe. Wnioskuję po tym, że uczelnia szczególnie przypadła Pani do gustu. Czym konkretnie?

Licencjat na Zarządzaniu Administracyjnym to była najtrudniejsza część. Były to moje pierwsze studia. Bardzo mi się spodobało to, że możliwe było połączenie ich z językiem angielskim. Jednak najbardziej zwróciłam uwagę to to, że znaczna część zajęć odbywa się w sposób praktyczny. Pamiętam, że gdy mieliśmy kurs zarządzania jakością, to teoria teorią ale chodziliśmy na zajęciach do firmy Fakro i tam mogliśmy zobaczyć jak oni sprawdzają tę jakość. Bardzo przypadło mi to do gustu. Nie słyszałam o innej takiej uczelni gdzie tej praktyki byłoby tak dużo jak na WSB-NLU. Dlatego też postanowiłam rozpocząć w tym samym miejscu studia magisterskie na kierunku Zarządzanie Biznesem Międzynarodowym. Zaczęłam je w momencie pandemii covid-19 więc system ,,w chmurze” uratował nas, studentów bo pozwolił na dalszą, efektywną naukę. Wiedziałam, że nigdzie indziej nie znajdę tak dobrego połączenia studiów online z częścią praktyczną. Jest jeszcze jeden atut. Na uczelni panuje cudowny, rodzinny klimat. Nie boję się pójść do Rektora aby z nim porozmawiać o bieżących sprawach. Tutaj można spotkać się na korytarzu z jakimkolwiek wykładowcą, napić się z nim kawy, porozmawiać, sięgnąć po więcej wiedzy. Przez to wszystko kontynuuję naukę na WSB-NLU i rozpoczynam studia podyplomowe.

Była Pani bardzo aktywną studentką, jak angażowała się Pani w życie uczelni?

Na początku tylko rozglądałam się jak to wszystko funkcjonuje. Pod koniec pierwszego roku, czyli na drugim semestrze, zgłosiłam się do Rady Uczelnianej jako członek i od drugiego roku zostałam wybrana do pełnienia w niej funkcji kierowniczej. Wspieraliśmy studentów, organizowaliśmy eventy na uczelni. Później na WSB-NLU pojawiła się kolejna organizacja – Studenckie Forum Business Center Club, która jest ogólnopolską organizacją aktywnej młodzieży biznesowej. Mieliśmy spotkania i wydarzenia w Nowym Sączu oraz w Piwnicznej-Zdroju. To jest właśnie ta praktyka. To co robiliśmy na zajęciach mogłam wykorzystywać w Radzie Uczelnianej przy zarządzaniu zespołem, przy tworzeniu budżetów. To wszystko przygotowało mnie do życia i do pracy w firmie.

Jakie możliwości dała Pani ta uczelnia?

Swoją pierwszą pracę otrzymałam na WSB-NLU. Pracowałam w dziale marketingu międzynarodowego więc moja kariera zaczęła się jeszcze tutaj, za co jestem wdzięczna. Dało mi  to podstawy do zrozumienia marketingu i zarządzania. Później zajęłam się sprzedażą, biznes development, pracowałam w start-upach… Teraz pracuję w krakowskiej firmie informatycznej i jestem bardzo zadowolona. Dużo wiedzy którą otrzymałam na WSB-NLU wykorzystuję na co dzień, chociaż trochę czasu od moich studiów minęło. Z uczelnią nie rozstałam się. Wykładam tam od dwóch lat. Po skończeniu studiów magisterskich rektor zaproponował mi takie wyzwanie… Szczerze mówiąc, tak mi się to spodobało, że wykładam już czwarty semestr głównie marketing, sprzedaż albo kwestie związane z przedsiębiorstwem. Stało się to moją pasją. Lubię uczyć studentów, zwłaszcza zagranicznych, żeby też ich wspierać, bo pamiętam czasy, kiedy byłam na ich miejscu.

Ma Pani takie poczucie, że to akurat to miejsce pozwoliło Pani rozwinąć skrzydła?

Każdy człowiek jest nieoszlifowanym diamentem. Aby ten diament wydobyć, trzeba trafić w odpowiednie miejsce i na odpowiednią osobę, która nas oszlifuje. Ja naszą uczelnię nazywam miejscem gdzie te diamenty są szlifowane. To jest kuźnia talentów. Gdy przyszłam na WSB-NLU, posiadałam pewien zasób wiedzy, ale na pewno bez WSB-NLU nie miałabym aż tak wielu możliwości. Na tej uczelni pomagają znaleźć pracę, pomagają z praktykami, pomagają wyjechać za granicę… Więc jeśli  ktoś chce coś osiągnąć, to WSB-NLU to idealne ku temu miejsce.

Czy gdyby drugi raz miała podjąć Pani tę decyzję, również przyjechałaby Pani do Polski, na Sądecczyznę?

Oczywiście, nie zmieniłabym swojego zdania. Dużo podróżuję po Europie, USA, Azji… Jednak za każdym razem kiedy wracam do Polski, mam poczucie, że wreszcie jestem w domu.

Czy ma Pani jakieś rady dla osób przyjeżdżających na studia do Polski?

Najważniejsze jest aby nie bać się uczyć języka polskiego i potem go używać, aby próbować w ten sposób integrować się z ludźmi. W Nowym Sączu nie widzę żadnych problemów z komunikacją z mieszkańcami tego miasta – są otwarci na pomoc, a nawet na zwykłą konwersację na przystanku. Taka integracja pomoże ludziom zza granicy zrozumieć kraj. Wydaje mi się, że wtedy gdy go zrozumieją, to decyzja aby zostać i tutaj kształcić się pojawi się spontanicznie.

fot. arch. prywatne Natalii Burmay/arch. dts24

Czytaj też:

To one chcą tworzyć Kobiecy Nowy Sącz – rozmowa z prezeską stowarzyszenia Centrum Aktywnych Kobiet

Reklama