Kibicuję #TeamPoland, ale nie podpalam się myślą że „oni muszą…”

Kibicuję #TeamPoland, ale nie podpalam się myślą że „oni muszą…”

Z Rafałem Koszykiem, psychologiem sportu rozmawia Iwona Kamieńska

RAFAŁ KOSZYK –  lekkoatleta, bobsleista i skeletonista; reprezentant Polski. Uczestnik Mistrzostw Świata i Pucharu Świata w bobslejach i skeletonie w 2015 roku, lekkoatletyczny Młodzieżowy Mistrz Polski w sztafecie 4x100m i brązowy medalista Mistrzostw Polski Seniorów. Członek sztafety olimpijskiej z Ogniem Olimpijskim na Igrzyskach w Londynie w 2012 roku. W 2015 roku podczas jednej z sesji treningowych w Altenbergu uległ wypadkowi. Kontuzja okazała się poważna. Po zakończeniu kariery sportowej Rafał Koszyk został psychologiem. Prowadzi psychoedukację w mediach społecznościowych jako #RacjonalnyPsycholog.

IK: Wykładam na stół, jak puzzle, człowiecze cechy: kreatywność, asertywność, obowiązkowość, impulsywność, ambicję, samodyscyplinę, rozwagę, odwagę, ciekawość, lojalność, wytrwałość, pozytywne nastawienie, odporność na stres, zdolność adaptacji… Gdyby można było „ulepić” osobowość i charakter sportowca, który będzie sięgał po złoto, to jaka byłaby receptura? Czy są jakieś cechy osobowości i charakteru bez których nie może być mowy o sportowych sukcesach?

RK: Prawda jest taka, że ilu sportowców – tyle charakterów. Każdy jest inny, każdy ma inną historię, inna droga sportowa kreowała jego system motywacji i inaczej reaguje na porażkę oraz sukces. Jedno wszystkich sportowców łączy: chęć zwyciężania. Bez tego nie można mówić o sportowcu w odniesieniu do tego walczącego o najwyższe laury. Ten legendarny pierwiastek mistrza i błysk w oku, który zapala do przekraczania własnych możliwości i walki z własnym organizmem, to coś co jest niezbędne. Znam sportowców choleryków i znam sportowców flegmatyków i oba te temperamenty potrafią osiągać najwyższe lokaty sportowe. Ważna jest chyba odporność i umiejętność wyciągania lekcji z każdego treningu, każdych zawodów i to co motywuje danego sportowca – czy jest to motywacja do bycia po prostu najlepszym w tym co się robi, czy bardziej blichtr, sława, poklask. W obu tych przypadkach nie ma nic złego, ważne aby być napędzanym przez siebie samego do przekraczania własnych limitów i bicia rekordów życiowych.

Wyobraź sobie drużynę piłkarzy, siatkarzy, koszykarzy, hokeistów, która ma świetnego trenera, w której każdy jest dobrym zawodnikiem, a jednak w sportowej konfrontacji sypią się porażki jedna za drugą.  Jedna z moich pierwszych myśli: oni potrzebują dobrego psychologa. Masz podobnie?

To zależy. Należałoby przede wszystkim określić skąd biorą się niepowodzenia. Czy świetny trener potrafił odpowiednio dostosować trening indywidualnie do każdego z zawodników w drużynie, czy może w swojej świetności uważa, że wszyscy powinni wykonywać ten sam trening. To może powodować napięcia w drużynie, bo zawodnicy mają świadomość tego, że to właśnie indywidualne podejście do każdego z zawodników pomaga się rozwijać im jednostkowo, co w końcowym rachunku prowadzi do budowania potęgi zespołowej. Inną ważną sprawą jest także poczucie przynależności do grupy. Tu dużą rolę pełni rodzaj motywacji jaki kieruje poszczególnymi sportowcami. Bo co innego będzie motywować do sukcesu tych, kierujących się motywacją wewnętrzną a zupełnie co innego tych, których prowadzi motywacja zewnętrzna.

Jeśli umysł zawodnika odgrywa rolę równie ważną jak to, co potrafi jego ciało zaryzykowałbyś stwierdzenie, że Robert Korzeniowski, Adam Małysz, Justyna Kowalczyk, Robert Lewandowski solidnie przyłożyli się do treningu mentalnego, albo, że psycholog wykonał dobrą robotę?

Każda z wymienionych przez Ciebie osób charakteryzuje się innym temperamentem i osiągała największe sukcesy na przestrzeni innych epok w sporcie. Nie da się ich wrzucić do jednego „mentalnego worka” i przedstawić schematu postępowania w przypadku pracy z psychiką sportowca. Dobrze, że wspomniałaś o Adamie Małyszu, który można powiedzieć zrewolucjonizował sposób postrzegania psychologa w pracy ze sportowcem. Uświadomił środowisku sportowemu jak ważna jest rola psychologa w pracy ze sportowcem i jak ważny jest trening mentalny aby „głowa oddawała” we współpracy z ciałem sportowca. Robert Korzeniowski i Justyna Kowalczyk, to silne charaktery, które nawet w przypadku werbalizowania swoich sukcesów posługiwały się zupełnie innym językiem i określeniami niż Adam Małysz – to pokazuje wspomniane wcześniej różnice w temperamencie. Z kolei Robert Lewandowski, to całkowicie inna kategoria sportowca. Sport drużynowy, w którym nie możesz polegać wyłącznie na sobie i swoich umiejętnościach a w pewnym sensie oddajesz się do dyspozycji szkoleniowca i taktyki, wytwarzając wraz z całym zespołem coś na wzór synergii. Szczególnie tutaj dużą uwagę należy poświęcić na budowanie teamu, odczytywanie zamiarów partnerów z drużyny i często intuicyjne reagowanie na zamiary kolegów. Tu bardzo ważna jest właśnie praca mentalna zarówno z jednostką jak i zespołem. Dobrym i aktualnym przykładem wzorowej pracy na linii zawodnik-trener-psycholog jest przypadek naszej wybitnej tenisistki – Igi Świątek. Tam całe to koło zamachowe wzajemnej współpracy jest dobrze nasmarowane i nie pojawiają się tarcia, a właśnie napędzanie do współpracy, motywacji i bycia sobą.

Jak to było z Rafałem Koszykiem, gdy jeszcze był mistrzem sportowym, zanim został psychologiem? Były ciężkie potyczki z własnym umysłem? Czy i jak psychologia pomogła Tobie w sportowej karierze?

Oczywiście, że pomogła. Była nieodzownym elementem treningu, szczególnie w przypadku pojawiających się porażek. Porażek, które tak naprawdę wniosły bardzo dużo do kształtowania postawy sportowej, szanowania siebie, przeciwników oraz ewentualnych sukcesów i tego, jak sobie z sukcesem radzić. Bo to właśnie sukces jest najbardziej niebezpiecznym i najbardziej nieprzewidywalnym elementem kariery sportowej. Szczególnie kiedy ten sukces przychodzi do sportowca zbyt wcześnie. Zachłyśnięcie się poklaskiem, wejście na szczyt bez odpowiednich zabezpieczeń, które pomogą nam się z niego wycofać w razie zmiany warunków atmosferycznych, może spowodować, że z tego szczytu spadniemy. Dzieje się tak, ponieważ sukces usypia naszą czujność. Uważając się za najlepszych w danej konkurencji zapominamy, że za naszymi plecami jest spora grupa naszych rywali, którzy dążą do tego, aby nas pokonać. A my poprzez rozprzężenie i obniżenie motywacji do osiągania dalszych celów czy nawet fiksując się na powtórzeniu kalka w kalkę treningu z ubiegłego sezonu nieświadomie obniżamy naszą formę szukając winy we wszystkich dookoła tylko nie w sobie, bo przecież jestem Mistrzem. A właśnie wspomniane wcześniej porażki wyzwalają w nas wzmożoną analizę tego co nie wyszło, tego co możemy jeszcze poprawić i napędzają naszą motywację osiągnięć i walki o laur zwycięzcy.

Wyobraź sobie, że tuż po tym mundialu i cztery lata przed kolejnym, zostajesz poproszony o to, aby całą Twoją psychologiczną wiedzę i całe Twoje doświadczenie, to sportowe i obecne, wykorzystać, aby wesprzeć piłkarzy reprezentacji, którzy za 48 miesięcy w Ameryce Północnej wbiegną na murawę, aby walczyć o historyczne zwycięstwa. Masz jakąś błyskawiczną myśl co można byłoby zrobić przez ten czas, aby trening mentalny drużyny uczynił z niej drużynę lepszą?

Przede wszystkim nie oczekiwać od siebie historycznych zwycięstw o których wspominasz. Budować drużynę, współpracę, atmosferę i wzajemne zrozumienie. Stworzenie jednej wielkiej sportowej rodziny na dobre i na złe. Bez obwiniania w razie porażek i bez wynoszenia na piedestał pojedynczych osób dzięki którym odniesiony został sukces. Sport zespołowy i drużyna, to cały sztab sportowców, trenerów, medyków, administracji i wielu, wielu innych osób, które często w cieniu pracują na końcowy sukces drużyny. I właśnie o tym musimy pamiętać. Że wszyscy jesteśmy zespołem i wszystkim nam zależy na tym aby nasza drużyna była w jak najlepszej formie, w jak najlepszym zdrowiu i miała jak najlepsze warunki do treningu, odnowy biologicznej i relaksu. A czy to da sukces? To zależy od wielu czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. A jeśli nie mamy na coś wpływu to nie możemy tego zmienić. Ale możemy udoskonalać wszystko to, co jest zależne od nas. I co może przynieść radość zwycięstwa.

XXII Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2022 w Katarze to pierwszy turniej mistrzostw świata na Bliskim Wschodzie i pierwszy w kraju islamskim. Słyszałam już opinie, że piłka nożna, nigdy nie zbliżyła się do polityki aż tak jak to dokonuje się tej jesieni. Co o tym myślisz?

Uważam, że sport powinien być apolityczny, jednak nie da się tego osiągnąć i tego oddzielić. Już w starożytności Igrzyska Olimpijskie odbywały się na cześć bóstw, a walki w Koloseum miały na celu ujarzmienie tłumów i ukazanie jak dobrym władcą jest Cesarz. I tak jest też dziś. Jednak czasami dostrzegam w różnych działaniach brak wyczucia i dobrego smaku. I tego życzę działaczom sportowym całego świata – wyczucia w tym co robią.

Jak myślisz, jak to będzie z tą naszą grupą C? Jak oceniasz nasze szanse w potyczkach z Argentyną, Arabią Saudyjską oraz Meksykiem? Argentyna pewniakiem? Polska i Meksyk powalczą o drugie miejsce w grupie?

Ciężko jest mi określić szanse jakie mamy. Jestem przekonany, że nasi reprezentacji dadzą z siebie 100% i zrobią co w ich mocy aby posłać piłkę do siatki o przynajmniej jeden raz więcej od swoich przeciwników. Nie zapominajmy o tym, że to jest sport. Czasami jedna chwila, łut szczęścia czy zbieg okoliczności może odwrócić losy spotkania. Tego nie można przewidzieć i stawiać kogokolwiek w roli faworyta i pewnego kandydata do odpadnięcia z turnieju.

Jak kibicuje Rafał Koszyk? Zasiadasz przed telewizorem w kapeluszu w barwach narodowych i wydajesz dzikie okrzyki gdy piłka ląduje tam, gdzie wszyscy chcielibyśmy?

Zazwyczaj spotykamy się ze znajomymi i wspólnie oglądamy. Nie bez powodu używam słowa „oglądamy” a nie „dopingujemy”. Ja staram się na chłodno oglądać spektakl sportowy jaki jest nam podawany na „tacy” w TV. Nie podpalam się myślą, że „oni muszą!” i nie daję się wpędzić w medialny balon obietnic, jaki serwują przeróżne serwisy informacyjne i sportowe, które poprzez pokrętne analizy rozdają medale zanim w ogóle zawody się rozpoczną. W towarzystwie uchodzę za „śmieszka”, który stara się rozładować emocje i kłębiące się w powietrzu powiewy nerwowości, kiedy sędzia w ich mniemaniu źle sędziuje lub zawodnik drużyny przeciwnej trochę ostrzej zagra. No chyba, że chodzi o występy moich koleżanek i kolegów ze stadionu, którzy jeszcze nie zawiesili strojów sportowych na kołku i ciągle zdobywają medale dla Polski. Wtedy nie mogę usiedzieć na miejscu, no ale taka sytuacja jest bardzo nacechowana personalnie i prywatnie, więc nie ma co się dziwić. No ale ogólnie kibicuje całemu naszemu #TeamPoland i raduję się z kolejnych sukcesów i awansów w klasyfikacjach medalowych naszej reprezentacji.

 

Specjalne wydanie DTS POLACY NA MUNDIALACH dostępne bezpłatnie pod linkiem:

Reklama