Psycholog sportu Rafał Koszyk: Wszyscy jesteśmy zespołem

Psycholog sportu Rafał Koszyk: Wszyscy jesteśmy zespołem

Rozmowa z Rafałem Koszykiem, psychologiem sportu

RAFAŁ KOSZYK –  lekkoatleta, bobsleista i skeletonista; młodzieżowy mistrz Polski w sztafecie 4x100m i brązowy medalista MP seniorów. Członek sztafety z Ogniem Olimpijskim na Igrzyskach w Londynie w 2012 r.. Po zakończeniu kariery sportowej został psychologiem. Prowadzi psychoedukację w sieci jako #RacjonalnyPsycholog.

– Wykładam na stół, jak puzzle, człowiecze cechy: kreatywność, asertywność, obowiązkowość, impulsywność, ambicję, samodyscyplinę, rozwagę, odwagę, ciekawość, lojalność, wytrwałość, pozytywne nastawienie, odporność na stres, zdolność adaptacji… Gdyby można było ulepić osobowość i charakter sportowca, który będzie sięgał po złoto, to jaka byłaby receptura?

– Ilu sportowców – tyle charakterów. Każdy jest inny, każdy ma inną historię, inna droga sportowa kreowała jego system motywacji i inaczej reaguje na porażkę oraz sukces. Jedno wszystkich sportowców łączy: chęć zwyciężania. Ten legendarny pierwiastek mistrza i błysk w oku, który zapala do przekraczania własnych możliwości i walki z własnym organizmem, to coś co jest niezbędne. Znam sportowców choleryków i flegmatyków i oba te temperamenty potrafią osiągać najwyższe lokaty sportowe. Ważna jest chyba odporność i umiejętność wyciągania lekcji z każdego treningu, każdych zawodów i to co motywuje. Czy jest to motywacja do bycia po prostu najlepszym w tym co się robi, czy bardziej blichtr, sława, poklask. W obu przypadkach nie ma nic złego, ważne aby być napędzanym przez siebie samego do przekraczania własnych limitów i bicia rekordów życiowych.

– Wyobraź sobie drużynę, która ma świetnego trenera, w której każdy jest dobrym zawodnikiem, a jednak w konfrontacji sypią się porażki.  Jedna z moich pierwszych myśli: oni potrzebują psychologa. Masz podobnie?

– To zależy. Należałoby przede wszystkim określić skąd biorą się niepowodzenia. Czy świetny trener potrafił odpowiednio dostosować trening indywidualnie do każdego z zawodników, czy może w swojej świetności uważa, że wszyscy powinni wykonywać ten sam trening. To może powodować napięcia w drużynie, bo zawodnicy mają świadomość, że indywidualne podejście pomaga im rozwijać się jednostkowo, co w końcowym rachunku prowadzi do budowania potęgi zespołowej. Inną ważną sprawą jest także poczucie przynależności do grupy. Tu dużą rolę pełni rodzaj motywacji jaki kieruje poszczególnymi sportowcami. Bo co innego będzie motywować do sukcesu kierujących się motywacją wewnętrzną, a zupełnie co innego tych, których prowadzi motywacja zewnętrzna.

– Jeśli umysł zawodnika odgrywa rolę równie ważną jak to, co potrafi jego ciało zaryzykowałbyś stwierdzenie, że Robert Korzeniowski, Adam Małysz, Justyna Kowalczyk, czy Robert Lewandowski solidnie przyłożyli się do treningu mentalnego, albo, że psycholog wykonał dobrą robotę?

– Każda z wymienionych osób charakteryzuje się innym temperamentem. Nie da się ich wrzucić do jednego „mentalnego worka” i przedstawić schematu postępowania w przypadku pracy z psychiką sportowca. Wspomniałaś o Adamie Małyszu, który zrewolucjonizował sposób postrzegania psychologa w pracy ze sportowcem. Uświadomił jak ważna jest rola psychologa i jak ważny jest trening mentalny aby „głowa oddawała” we współpracy z ciałem sportowca. Robert Korzeniowski i Justyna Kowalczyk, to silne charaktery, które nawet w przypadku werbalizowania swoich sukcesów posługiwały się zupełnie innym językiem i określeniami niż Małysz – to pokazuje wspomniane wcześniej różnice w temperamencie.

Z kolei Robert Lewandowski, to całkowicie inna kategoria sportowca. Sport drużynowy, w którym nie możesz polegać wyłącznie na sobie i swoich umiejętnościach, a w pewnym sensie oddajesz się do dyspozycji szkoleniowca i taktyki, wytwarzając wraz z całym zespołem coś na wzór synergii. Tutaj dużą uwagę należy poświęcić budowaniu teamu, odczytywaniu zamiarów partnerów z drużyny i intuicyjnemu reagowaniu na zamiary kolegów. Tu bardzo ważna jest właśnie praca mentalna zarówno z jednostką jak i zespołem. Dobrym i aktualnym przykładem wzorowej pracy na linii zawodnik-trener-psycholog jest przypadek – Igi Świątek. Tam całe to koło zamachowe wzajemnej współpracy jest dobrze nasmarowane. Nie pojawiają się tarcia, a właśnie napędzanie do współpracy, motywacji i bycia sobą.

– Jak to było z Rafałem Koszykiem, gdy jeszcze był sportowcem, zanim został psychologiem? Czy psychologia pomogła Tobie w karierze?

– Oczywiście, że pomogła. Była nieodzownym elementem treningu, szczególnie w przypadku pojawiających się porażek. One wniosły bardzo dużo do kształtowania postawy sportowej, szanowania siebie, przeciwników oraz ewentualnych sukcesów i tego, jak sobie z sukcesem radzić. Bo to właśnie sukces jest najbardziej niebezpiecznym i najbardziej nieprzewidywalnym elementem kariery sportowej. Szczególnie kiedy przychodzi zbyt wcześnie. Zachłyśnięcie się poklaskiem, wejście na szczyt bez odpowiednich zabezpieczeń, które pomogą nam się z niego wycofać w razie zmiany warunków atmosferycznych, może spowodować, że z tego szczytu spadniemy.

Dzieje się tak, ponieważ sukces usypia naszą czujność. Uważając się za najlepszych w danej konkurencji, zapominamy, że za plecami jest spora grupa rywali, którzy dążą do tego, aby nas pokonać. A my poprzez rozprzężenie i obniżenie motywacji do osiągania dalszych celów czy nawet fiksując się na powtórzeniu treningu z ubiegłego sezonu, nieświadomie obniżamy formę, szukając winy we wszystkich tylko nie w sobie, bo przecież jestem Mistrzem. A właśnie wspomniane porażki wyzwalają w nas wzmożoną analizę tego co nie wyszło, co możemy jeszcze poprawić i napędzają naszą motywację osiągnięć i walki o laur zwycięzcy.

– Wyobraź sobie, że przed kolejnym Mundialem, zostajesz poproszony aby wesprzeć piłkarzy reprezentacji, którzy za 48 miesięcy będą walczyć o zwycięstwa. Co można zrobić przez ten czas, aby trening mentalny uczynił z niej drużynę lepszą?

– Przede wszystkim nie oczekiwać od siebie historycznych zwycięstw. Budować drużynę, współpracę, atmosferę i wzajemne zrozumienie. Chodzi o stworzenie sportowej rodziny na dobre i na złe. Bez obwiniania w razie porażek i bez wynoszenia na piedestał pojedynczych osób, dzięki którym odniesiony został sukces. Sport zespołowy i drużyna, to sztab sportowców, trenerów, medyków, administracji i wielu innych osób, które często w cieniu pracują na końcowy sukces. Musimy pamiętać, że wszyscy jesteśmy zespołem i wszystkim nam zależy, aby nasza drużyna była w jak najlepszej formie, w jak najlepszym zdrowiu i miała jak najlepsze warunki do treningu, odnowy biologicznej i relaksu. Czy to da sukces? To zależy od wielu czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu. A jeśli nie mamy na coś wpływu, to nie możemy tego zmienić. Ale możemy udoskonalać wszystko to, co jest zależne od nas i co może przynieść radość zwycięstwa.

– Jak kibicuje Rafał Koszyk? Zasiadasz przed telewizorem w biało-czerwonym kapeluszu i wydajesz dzikie okrzyki, gdy piłka ląduje tam, gdzie wszyscy chcielibyśmy?

– Zazwyczaj spotykamy się ze znajomymi i wspólnie oglądamy. Nie bez powodu używam słowa „oglądamy” a nie „dopingujemy”. Staram się na chłodno oglądać spektakl sportowy jaki jest podawany na tacy w TV. Nie podpalam się myślą, że „oni muszą!” i nie daję się wpędzić w medialny balon obietnic, jaki pompują przeróżne serwisy, które poprzez pokrętne analizy rozdają medale zanim jeszcze zawody się rozpoczną. W towarzystwie uchodzę za „śmieszka”, który stara się rozładować emocje i kłębiącą się w powietrzu nerwowość. No chyba, że chodzi o występy moich koleżanek i kolegów ze stadionu, którzy ciągle zdobywają medale dla Polski. Wtedy nie mogę usiedzieć na miejscu, no ale taka sytuacja jest bardzo nacechowana personalnie, więc nie ma co się dziwić. No ale ogólnie kibicuje całemu naszemu #TeamPoland, raduję się z kolejnych sukcesów naszej reprezentacji.

Specjalne wydanie DTS POLACY NA MUNDIALACH dostępne bezpłatnie pod linkiem:

Reklama