Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu 2018 – plebiscyt rozstrzygnięty

Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu 2018 – plebiscyt rozstrzygnięty

Sądecka bryndza zdobyła największe uznanie sądeczan, którzy głosowali w plebiscycie na „Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu”. Drugie miejsce zdobył również produkt Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Nowym Sączu – masło ekstra. Klienci docenili też smak i jakość bułeczek sojowych piekarni Saturn.

Zakończył się plebiscyt na „Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu 2018”, w którym sądeczanie wybierali smaczne i zdrowe wyroby przedsiębiorców z Nowego Sącza, a następnie głosowali na najlepszy. Do udziału w konkursie, zorganizowanym przez Stowarzyszenie Dobre przy współpracy z Urzędem Miasta Nowego Sącza, zgłoszono 12 produktów spożywczych. Głosowanie odbywało się za pośrednictwem portalu dts24.pl. Największe uznanie zdobyła sądecka bryndza, kolejno masło ekstra, bułeczki sojowe, porcje owocowo-warzywne dla dzieci szkolnych oraz pstrąg wędzony. Ich producenci zostaną nagrodzeni.

– Warto, by na sądeckich stołach codziennie gościły lokalne produkty. Chcemy uświadamiać mieszkańców, jakie bogactwo zdrowych wyrobów mają na wyciągnięcie ręki. Akcja „Zdrowy Prdukt Przedsiębiorcy Regionu” służy nie tylko promocji zdrowego stylu życia, ale również promocji rodzimych artykułów spożywczych – podkreślają organizatorzy.

A dlaczego wyroby lokalnych producentów są zdrowsze i jakie inne zyski za tym się kryją, wyjaśniają Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, oraz Katarzyny Tomoń, prezes Pro-Regio, spółki, która wprowadziła na rynek Sądecki Bon Zakupowy.

Jemy lokalnie – jemy zdrowo!

Katarzyna Tomoń, prezes spółki Pro-Regio

Dzisiejsi konsumenci stają się bardziej zamożni, lepiej wykształceni. Zmienia się tym samym ich sposób życia oraz żywienia. Popularny jest trend promujący dbałość o zdrowie i kondycję fizyczną oraz poszanowanie środowiska naturalnego. Częściej i chętniej sięgamy zatem po świeżą, nieprzetworzoną żywność, pochodzącą od sprawdzonych dostawców. Dlatego też trzeba wiedzieć, że im produkt wyprodukowany i sprzedany bliżej nas, tym zdrowszy.

Jedzeniokilometry” oznaczają dystans, jaki pokonują produkty spożywcze, zanim trafią z miejsca ich pochodzenia na nasze stoły. Transport na duże odległości wymaga odpowiedniego zabezpieczenia żywności przed zepsuciem, czyli mrożenia, konserwowania, obróbki chemicznej czy nawet napromieniowania. Ma to duży wpływ na jakość produktu, który przez to traci znaczną część swoich pierwotnych właściwości. Odległy transport wiąże się także z koniecznością zatrudnienia łańcucha pośredników, koniecznością magazynowania i przepakowywania towaru, a tym samym produkcją dużej ilości odpadów, co nie jest bez znaczenia dla środowiska, tym samym też naszego zdrowia.

Wybierając produkty lokalne, znamy producenta, wiemy, gdzie ma zlokalizowaną siedzibę, znamy pracowników, a przez to opinię o firmie, produkcji, surowcach, technologii. Lokalni producenci korzystają najczęściej ze znanych lokalnych dostawców (warzyw, owoców, nabiału itd.), przez co klient dostanie surowce świeże, nieprzetworzone w celu zabezpieczenia w odległym transporcie, wytworzone w rodzimej strefie klimatycznej.

Lokalni producenci, ze względu na małą skalę produkcji, nie przebiją się z dostawą do wielkich sieci spożywczych. Tam ich nie znajdziemy. Poza tym, w dużych sieciach o wyborze dostawcy zdecyduje centrala, a nie lokalny właściciel. Regionalne produkty najczęściej można kupić w lokalnych sklepach i regionalnych sieciach handlowych. Na Sądecczyźnie możemy je znaleźć w punktach akceptujących Sądecki Bon Zakupowy tj. Społem, Spółdzielni Ogrodniczej Ziemi Sądeckiej, Hali Gorzkowskiej czy w Agencji Handlowej RAFA.

Kupuj od sąsiada

Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości

Zamożność mieszkańców miasta, regionu i kraju buduje się poprzez rozwój gospodarczy, a my konsumenci odgrywamy w tym bardzo ważną rolę. To my wydając własne pieniądze, wybierając konkretny produkt, usługę decydujemy o tym, gdzie będą powstawać miejsca pracy, gdzie będą większe zarobki i gdzie będzie żyło się dostatniej. „Kupując od sąsiada” przyczyniamy się do tego, że wypracowany w regionie kapitał pozostanie na Sądecczyźnie, a pozostając w „naszych rękach” buduje lokalną gospodarkę i dobrobyt mieszkańców.

Nie bez znaczenia pozostaje fakt, gdzie wydajemy nasze pieniądze. Na rozwój gospodarczy danego kraju/regionu ma wpływ lokalny handel. To właściciele i zarządzający sieciami handlowymi decydują, jakie produkty są sprzedawane, do jakich produktów mamy dostęp my konsumenci, a  zatem to handel ma wpływ na to, które przedsiębiorstwa produkcyjne będą się rozwijały. Ważne więc, aby funkcjonowały krajowe i lokalne rodzime sieci handlowe.

Przykłady najzamożniejszych krajów świata pokazują, że dobrobyt w danym kraju zależy od wielkości i rozwoju rodzimych firm globalnych. Przenosząc tę zależność na lokalny, sądecki rynek możemy powiedzieć, że dobrobyt mieszkańców Sądecczyzny zależy od wielkości i rozwoju lokalnych firm, czy to produkcyjnych, czy usługowych, czy dystrybucyjnych. Pamiętajmy, że za ten rozwój nie są odpowiedzialni tylko właściciele, czy też pracownicy firm, ale także i my konsumenci. Kupując produkty lokalne budujemy własną zamożność. W gospodarczych mistrzostwach świata jesteśmy jedną drużyną.

PRZEDSIĘBIORCY ZDROWEJ ŻYWNOŚCI

Perły produkuje się z… mleka

Rozmowa z Pawłem Grucą, prezesem Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, której produkty – sądecka bryndza i masło ekstra – zdobyły największe uznanie konsumentów w plebiscycie Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu 2018

Paweł Gruca

– Bryndza sądecka zdaje się nie po raz pierwszy zdobywa najwyższe uznanie konsumentów.

– To prawda. Bryndza sądecka to najczęściej nagradzany nasz produkt. W ubiegłym roku otrzymała Perłę jako produkt regionalny w ogólnopolskim konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo-Smaki Regionów, a w 2016 roku pierwsze miejsce na Agropromocji w Nawojowej w kategorii Najlepszy Produkt. Jest dobrze postrzegana nie tylko w naszym regionie, ale też w całej Polsce.

– Produkty OSM są dostarczane na terenie całego kraju?

– Rozwijamy sprzedaż na terenie Polski południowej – wychodzimy nieco na Śląsk, docieramy do Dębicy, Rzeszowa, oraz obstawiamy też powiat gorlicki. Dalej się nie zapuszczamy, bo to teren zaprzyjaźnionej z nami mleczarni. Nie jest naszym celem rozpychanie się i robienie masowej produkcji. To wiązałoby się z dokupowaniem tak zwanego mleka przerzutowego. Nigdy jednak nie wiemy, skąd ono pochodzi, z jakiego regionu Polski czy z zagranicy.

– Skąd OSM bierze mleko?

– Od najbliższych sąsiadów, od blisko 400 rolników z powiatu sądeckiego, gorlickiego i bocheńskiego. Do nich możemy dotrzeć bez problemu i mamy możliwość ich audytowania, skontrolowania całego procesu produkcyjnego mleka, włącznie z tym, czym karmione są krowy.

Wracając do odbiorców, OSM pokusił się wejść do sieciówek. Wasze produkty wyjeżdżają więc poza południe Polski? Czy to ma wpływ na ich jakość?

– Weszliśmy we współpracę z sieciówkami na określonych zasadach. Tylko jako producent regionalny. To znaczy, że nasze produkty są na przykład w sklepach Biedronki, ale tylko na południu Polski. Od czasu do czasu wchodzimy w cykliczne akcje i wówczas rzeczywiście docieramy do dyskontów w całym kraju. Ale te akcje robimy, o ile mamy wystarczająco surowca. Notabene, po takich akcjach dostajemy najwięcej telefonów od konsumentów.

– Z pochwałami czy pretensjami?

– Pretensje mogą mieć tylko, że do sądeckiej bryndzy nie mają dostępu przez cały rok (śmiech). Ostatnio zadzwoniła pani z Bydgoszczy, mówiąc, że miała okazję po raz pierwszy spróbować sądecką bryndzę, gdy wypoczywała w Krynicy Zdroju. Kiedy sieciówka ogłosiła tydzień regionalny i w gazetce reklamowej pokazała się nasza bryndza, ta pani sama, w dniu rozpoczęcia sprzedaży w pobliskim dyskoncie w sowim mieście, wykupiła połowę towaru przypadającą na sklep.

– Dlaczego zatem OSM nie wychodzi dalej?

– Tak, jak wspomniałem, nie zależy nam na rozpychaniu się i masowej produkcji. Zależy nam, by nasze produkty były najwyższej jakości, zdrowe. Jeśli w grę wchodzi daleki transport, o wytrzymałość produktów trzeba inaczej zadbać.

– Czyli dołożyć chemii?

– Klienci doceniają, że rozwijamy się, ale nienachalnie, z poszanowaniem tradycji technologii produkcji.

– Ale to chyba nie znaczy, że masło ubijacie w masielnicy?

– Dokładnie tak jest. Tylko ta masielnica to dziś urządzenie mechaniczne. Technologia jednak jest zupełnie taka sama, jaką stosowały dawniej gospodynie domowe.

Masło ekstra zajęło drugie miejsce w plebiscycie. Klienci docenili tradycję?

– Sądecka bryndza i masło ekstra produkowane są w naszej mleczarni od początku [OSM działa od 1975 roku, ale jej tradycja sięga 1928 r. – przyp. red.], więc pewnie nie jest to dla konsumentów obojętne. Produkujemy niezmienną technologią od 40 lat, zawsze ze słodkiej śmietany, bez żadnych dodatków.

Klienci wciąż pytają, dlaczego wasze masło wiosną i latem lepiej się smaruje, a zimą gorzej?

– Tak, pytają, a my cierpliwie wyjaśniamy. To naturalny proces. Wiosną masło jest żółte i bardziej smarowne, bo krowy wypasają się na łąkach. W trawie i ziołach jest dużo betakarotenu i niskonasyconych kwasów tłuszczowych, które są odpowiedzialne później za smarowność masła. Kiedy zimą krowa przechodzi na jedzenie paszowe, tych składników w mleku jest śladowa ilość, dlatego masło jest białe i kruche.

Masła, które zimą dobrze się rozsmarowuje, lepiej nie kupować?

– Są dwie szkoły. Niektóre firmy, jeśli mają na tyle mocy przerobowych wytwarzają masło tylko wiosną, mrożą i tak sprzedają zimą. Ale na opakowaniu ta informacja powinna się znaleźć. Jeśli masło nie jest mrożone, a dobrze się rozsmarowuje, to jest duże prawdopodobieństwo, że zawiera tłuszcze roślinne.

– A to niezdrowe?

– Zależy do czego użyjemy tego masła. Jeśli jako podkład pod wędlinę do kanapek, to w porządku. Jednak, jeśli na nim smażymy, to zachodzą wówczas reakcje uwalniające wolne rodniki, a to już jest niebezpieczne dla naszego zdrowia.

Czyli jajecznica tylko ma maśle ekstra?

– Jeśli na maśle jest napisane, że zawiera 82 procent tłuszczu, to myślę, że nikt by nie ryzykował i dodawał innych tłuszczy. To wyszłoby w każdym badaniu, a kary za to są za wysokie. A więc jajecznica tylko na maśle z zawartością 82-84 procent tłuszczu.

Nie można truć ludzi w imię zysków

– Bułeczki sojowe mają w swoim składzie oprócz soi także siemię lniane, zmielony słonecznik i są wypiekane z mąki żytniej – podaje Marian Jurkowski, właściciel Saturna

Codziennie rano z piekarni i ciastkarni Saturn przy ul. Nawojowskiej w Nowym Sączu wyjeżdża transport blisko 800 bochenków chleba i pięciu tysięcy bułek, które trafiają do lokalnych sklepików. Wśród tego pieczywa jest około 700 bułeczek sojowych. To je docenili klienci, zgłaszając do plebiscytu i wybierając jako trzeci najlepszy Zdrowy Produkt Przedsiębiorcy Regionu.

– Bułeczki sojowe piekarnia produkuje od przeszło 20 lat – mówi Marian Jurkowski, właściciel Saturna.

Przejął przedsiębiorstwo pięć lat temu, po tym, jak PSS Społem zrezygnowała z działalności piekarniczej. Rozwinął produkcję, zachowując jednak jej podstawową ideę.

– Chcemy, by mieszkańcy cieszyli się smakiem świeżego i zdrowego pieczywa – podkreśla Jurkowski.

Chleba na kapuście kiszonej, maślance, razowiaka z dynią, żytniego z figą czy ośmiu rodzajów bułeczek z jego piekarni klienci nie znajdą więc w sieciówkach, które słyną z głęboko mrożonych produktów. Saturn produkuje na bieżąco świeże pieczywo i dostarcza do 29 stałych odbiorców na terenie miasta i powiatu. Dziennie około 700-800 bochenków chleba i pięć tysięcy bułek wyjeżdża z zakładu przy ul. Nawojowskiej, w którym praca wre przez całą noc – od godziny 19 do 9 rano.

– Przyznam, że kiedy klienci zgłosili bułeczki sojowe do plebiscytu, ich produkcję musieliśmy zwiększyć. Teraz stanowi około 12 procent wszystkich – nie kryje zadowolenia Marian Jurkowski. – Ale dużym uznaniem cieszą się też bułeczki sycylijskie na bazie mąki kukurydzianej, grahamki, ziołowe czy ziarniste – dodaje.

Zwycięskie bułeczki sojowe mają w swoim składzie oprócz soi także siemię lniane, zmielony słonecznik i są wypiekane z mąki żytniej. Właściciel Saturna podkreśla, że piekarnia bazuje na najwyższej jakości mące z polskiego młyna. Zakupuje ją w Polskich Zakładach Zbożowych. Chleb wypieka na naturalnym zakwasie.

– W naszym pieczywie nie ma ani grama polepszaczy czy jakiejkolwiek chemii. Może przez to nigdy nie będziemy produkować na masową skalę, ale dla nas ważniejsze jest, że dostarczamy klientom tylko to, co zdrowe. Nie można truć ludzi w imię zysków – stwierdza.

Projekt zrealizowano przy wsparciu finansowym Miasta Nowego Sącza

 

 

Reklama