Na tego autentycznego artystę rzeźbiarza natknąłem się zupełnie przypadkowo. Od dobrych kilku lat nie zaglądam do zaniedbanej, opustoszałej po zmroku sądeckiej Starówki. Ale pewnego szaroburego dnia moją uwagę przykuła witryna z galerią bardzo kolorowych ptaszków – dziwaczków, jak je nazwałem. Za szybą niczym w akwarium zobaczyłem grono pań, a wśród nich uwijał się mężczyzna z siwą brodą i uczył je jak glinę wałkować niczym ciasto.
Tak trafiłem do Klubu Seniora „Jagiellońska”, gdzie artysta ceramik uczył rzeźbienia w glinie. Okazał się nim bardzo rozmowny Stefan Kołodziej, który we wtorki i czwartki we wspomnianym klubie prowadzi warsztaty artystyczne.
– Do nauki przedmiotów ścisłych to ja głowy nie miałem nigdy, ale do rysunków, do rzeźbienia choćby w drewnie zawsze mnie ciągnęło – mówi Stefan Kołodziej. – Stąd swoje wykształcenie zakończyłem na szkole zawodowej z fachem ślusarz-spawacz, chociaż po prawdzie długo w nim nie pracowałem. Ba, nawet na początku lat 90., po krótkim epizodzie pracy w ZNTK i w branży budowlanej, trafiłem na bezrobocie. Wtedy doszedłem do wniosku, że powinienem się zająć tym, co lubię i do czego mam smykałkę. Ponieważ trzeba było zarabiać na utrzymanie rodziny, więc założyłem stolarnię i prowadziłem wyrób kasetek na zamówienie Cepelii. Staliśmy się z żoną Jadwigą rzemieślnikami-chałupnikami w firmie PiK obok kilkunastu innych osób.
***
Tak więc mając około lat 40, Stefan Kołodziej stał się stolarzem-artystą, bo wyrób kasetek to nie była seryjna produkcja, ale każda z nich miała niepowtarzalne wzory inkrustracji i kolorów na tyle interesujące, że jak mówi pan Stefan, w krakowskich Sukiennicach ich wyroby szły jak świeże obwarzanki. Dość powiedzieć, że kilkaset kasetek trafiło na europejskie rynki sztuki folklorystycznej.
Niejako równolegle z tą działalnością dzisiejszy artysta rzeźbiarz uprawiał (…)