Rośnie „pokolenie zombie”, ludzi – wypustek

Rośnie „pokolenie zombie”, ludzi – wypustek

Kiedy Irena Kostrzewa z Krynicy-Zdroju była w bliźniaczej ciąży, lekarz namawiał ją, by dokonała aborcji. Przekonywał, że dzieci urodzą się z wodogłowiem. Wbrew zapowiedziom, na świat przyszli zdrowi chłopcy. Dziś mają 39 lat i obaj są kapłanami. Rozmawiamy z jednym z nich – ks. SŁAWOMIREM KOSTRZEWĄ, który oprócz pracy duszpasterskiej zajmuje się problematyką wpływu mass mediów na duchowość dzieci i młodzieży.


– Kiedy Ksiądz wypowiada słowo „mama”, jakie pierwsze skojarzenia, uczucia budzą się w Księdzu?

– Głęboka wiara w Boga. Miłość do mojego taty i do nas, dzieci. Czuwanie. Modlitwa. Cierpienie. I jeszcze raz cierpienie.

– Dla Księdza mama była bohaterką?

– Tak. Urodziła i razem z moim ojcem wychowała pięciu synów w bardzo trudnych czasach, kiedy wszystkiego brakowało, zmagając się równocześnie z poważnymi chorobami – między innymi stwardnieniem rozsianym. Ostatnią ciążę, której owocem był mój brat bliźniak i ja, przeszła szczególnie ciężko. Lekarz kilkukrotnie namawiał ją do aborcji, przekonując, że sama będąc chora, nie przeżyje porodu, a ma przecież trójkę dzieci i męża. Potem mówił rodzicom, że dzieci przyjdą na świat kalekie, z wodogłowiem. Oczywiście nic się nie sprawdziło z tego, co zapowiadał. Jestem pewien, że te doświadczenia przeszła owocnie dzięki silnej wierze swojej i mojego taty.

– Wychowanie piątki synów to dziś byłoby nie lada wyzwanie. A wychowanie ich tak, że aż troje – w tym bliźniaki – z nich zostaje kapłanami, w dzisiejszych czasach niemal nie do pomyślenia?

– To było wychowanie opierające się na dwóch biegunach. Pierwszym była wiara i Kościół. Niejako w naturalny sposób rytm naszego codziennego życia wyznaczała wiara katolicka, zaangażowanie w parafię, szczególnie ministranturę. Kiedy miałem 10 lat, zmarł tata, ale w jego miejsce Pan Bóg postawił swoje sługi – dobrych, czujnych kapłanów, szczególnie proboszcza mojej rodzinnej parafii pw. św. Antoniego w Krynicy-Zdroju, ks. prałata Ludwika Kiełbasę oraz wujka – ks. Władysława Kostrzewę, a także siostry zakonne, które odwiedzając i pielęgnując moją mamę w jej chorobie, przy okazji zasiewały w naszych sercach zaufanie do Boga. Myślę też, że wielki wpływ na naszą osobowość i wychowanie miały trudne warunki materialne, w których wzrastaliśmy. Trzeba było szybko uświadomić sobie, że trzeba samemu od siebie wymagać i nie oczekiwać, że wszystko samo z nieba spadnie. Dziś dzieci dostają od swoich rodziców wszystko, niewiele ich motywuje, by nie robić w życiu głupot. Moi rodzice byli niezwykli w swojej prostocie i wierze. Już wiele czasu upłynęło od śmierci obojga, ale wiem, że dobrze orientują się, co dzieje się w życiu ich dzieci – czasem przychodzą do mnie we śnie z konkretnym wsparciem.

– Dlaczego dziś tak trudno o powołania kapłańskie? To wina rodziców?

– Powołania kapłańskie czy zakonne zawsze mają swój początek w rodzinie. Mówi się, że dziś jest kryzys powołań. To złe sformułowanie, bo świadczyłoby, że Pan Bóg obraził się na nas i nie daje nam kapłanów. Tymczasem trzeba raczej mówić o kryzysie rodzin i tu upatrywać przyczyn braku powołań. Proszę zauważyć, że dziś w wielu rodzinach w dorosłość weszły dzieci, które są niezdolne do rozpoznania i zrealizowania żadnego powołania -ani kapłańskiego, ani małżeńskiego. Dlaczego tak jest? Wydaje mi się, że przyczyn jest kilka, a wśród nich główne to – materializm w rodzinach, a więc pieniądz jest ważniejszy od spraw duchowych, następnie – zepsucie moralne. Dzieci często nie mają wzoru życia zgodnego z Dekalogiem u swoich rodziców. Wymienić trzeba także kryzys życia religijnego. Wielu rodziców nie modli się, ich wiara jest martwa albo fasadowa, fałszywa i taką postawę przejmują ich dzieci. Ostatnia przyczyna – najbardziej bolesna – to rozbite małżeństwa. Dzieci z takich rodzin są bardzo poranione, a w takim stanie ducha trudno utrzymać powołanie czy kapłańskie czy małżeńskie.

– Czy to, że dorastał Ksiądz w wielodzietnej rodzinie, że rodzicom nawet przez myśl nie przeszła aborcja, wpłynęło na posługę? Księdza misją jest teraz ochrona dzieci?

– Myślę, że tak jest. Ważną częścią mojej pracy kapłańskiej jest troska o rodzinę, o jakość małżeństw oraz, jak Pani zauważyła, troska o dzieci. Wielki wpływ na moje kapłaństwo mieli moi rodzice, ale także – św. Jan Paweł II, którego obrałem sobie prywatnie za patrona mojego kapłaństwa. Nauczał on, jak wielką wartością jest silna Bogiem rodzina. Równocześnie, pracuję obecnie w diecezji poznańskiej, gdzie małżeństwa i rodziny przeżywają wielki kryzys. Najbardziej cierpiącymi ofiarami tego kryzysu są oczywiście ci, którzy są najsłabsi – czyli dzieci. Dlatego staram się je chronić w pierwszej kolejności.

– Księdza znają chyba wszyscy sprzedawcy zabawek. Głosi ksiądz konferencje na temat duchowych zagrożeń dzieci. Wielu dziwi, że zabawki są dla dzieci zagrożeniem. Dlaczego?

– Zanim wstąpiłem do seminarium duchownego, skończyłem studia, kulturoznawstwo w Poznaniu. Dzięki temu, jestem w stanie rozpoznać, jak kultura, którą tworzymy, którą się karmimy, wpływa na nas samych. Zauważyłem, że znaczna część kultury materialnej i duchowej, którą propagują mass media, po prostu niszczy człowieczeństwo dzieci, tworzy z nich „pokolenie zombie”, ludzi – wypustek, bezmyślnych konsumentów pozbawionych ambicji, wyższych uczuć, samodzielnego myślenia, krytycyzmu, zniszczonych duchowo i fizycznie. Początki walki o czystą, zdrową kulturę były trudne. Temat był ignorowany lub ośmieszany, ale dziś wielu podpisuje się pod tym, co mówię i piszę, bo sami widzą, co dzieje się z dziećmi.

– Dlaczego zabawki są zagrożeniem? Mógłby Ksiądz podać przykłady?

– To długi temat, nie da się w paru zdaniach nakreślić problemu, dlatego wolę unikać podawania przy takich skrótach konkretnych nazw. Warto jednak zwrócić uwagę na parę spraw, które łatwo zauważyć.

– Czyli?

– Pierwsza – telefony komórkowe i tablety, które według mnie nie powinny znaleźć się w rękach dziecka, które ma mniej niż minimum 13 lat, a u starszych powinny być kontrolowane i ograniczane. Psychicznie i duchowo, dzieci nie są w stanie rozpoznać i unikać szkodliwych treści, które są łatwo dostępne w takich urządzeniach. Nie wspominam już o tym, jak łatwo małe dzieci uzależniają się od elektronicznych gadżetów.

– Po drugie?

– Drugie zagrożenie, to kultura, która propaguje śmierć, zło, brzydotę. Dziś najmodniejsze zabawki są właśnie takie – upiory, trupie czaszki, maski potworów itd. Takie przedmioty zabijają w dzieciach wrażliwość na piękno i dobro.

– Po trzecie?

– Trzecie zagrożenie – przemoc, obecna szczególnie w telewizji i grach komputerowych. W USA większość osób skazanych na długoletnie więzienia lub kary śmierci, które popełniały niewyobrażalne zbrodnie, przyznawało w toku śledztwa, że inspiracje pojawiły się, jeszcze gdy były nastolatkami, podczas grania w brutalne gry i oglądania filmów obfitujących w przemoc. Czwarte zagrożenie…

– To nie koniec?

– Czwarte zagrożenie – erotyka i pornografia, do której dzieciaki mają bardzo łatwy dostęp, a która powoduje w ich umysłach nieodwracalne szkody. Problemem są także niewłaściwe programy, gazety i kanały muzyczne, w których pojawiają się treści rozbudzające seksualnie dzieci i młodzież, zachęcające je do jak najwcześniejszej inicjacji seksualnej. Piąta, ale nie ostatnia, to promowanie magii i okultyzmu. Pod pozorem zabaw w czary i wróżki oswaja
się dzieci z okultyzmem, grzechami przeciw pierwszemu przykazaniu, czego skutki widać zwłaszcza na zachodzie, gdzie większość ludzi nie jest w stanie samodzielnie podejmować żadnych decyzji bez kontaktu z wróżką czy okultystką. Ludzie bardziej dziś wierzą w amulety, horoskopy i wróżki niż w swój rozum czy Boga. Z kolei statystyki księży egzorcystów, także w Polsce, wyraźnie dowodzą, jak opłakane są skutki zabaw w magię czy wywoływanie duchów.

– Sprzedawcy chowają przed Księdzem zabawki?

– Nie zauważyłem. Chyba jednak nie jestem aż tak bardzo popularny. Na szczęście…

– A jaka była Księdza ulubiona zabawka?

– We wczesnym dzieciństwie lubiłem takie najprostsze klocki, potem gry planszowe. Bardzo lubiłem czytać. Pochłaniałem mnóstwo książek. Przesiadywałem w bibliotekach. Lubiłem też rysować. Wcześnie nauczyłem się robić fotografie i uwielbiałem „bawić się” pożyczoną od pewnego księdza kamerą video. Księdza Marka Koguta. Mogę go pozdrowić na łamach?

– Proszę…

– Pozdrawiam go serdecznie. To były moje ulubione zabawki, jako dorastającego chłopaka. Na studiach utrzymywałem się robiąc okazjonalne zdjęcia i filmy, a więc zabawka stała się szybko pasją i źródłem utrzymania.

– Trudno być dziś rodzicem?

– Jeśli ktoś ma żywą relację z Bogiem, myślę, że nie musi się martwić o swoje małżeństwo ani dzieci. Każde czasy miały swoje krzyże i trudności. Pod wieloma względami rodzice mają dziś łatwiej, ale też pod wieloma – naprawdę ciężko. Myślę, że trzeba się bardzo modlić, codzienne odmawiać różaniec i prosić Matkę Bożą o opiekę. I myśleć. Pięć razy zastanowić się, jak kupiona dziecku zabawka, książka, film, może na niego wpłynąć.

– Jaki jest najlepszy prezent, Księdza zdaniem, który rodzice mogą podarować swoim dzieciom 1 czerwca?

– Przystąpić do spowiedzi, pójść na mszę i przyjąć Komunię Świętą za swoje dzieci. Następnie pomodlić się za nie i pobłogosławić je. Dziś rodzice zapominają o sile rodzicielskiego błogosławieństwa, dlatego dzieci są tak duchowo słabe. A wracając do pytania, najpiękniejszym prezentem dla dzieci jest czas, który spędzą z dziećmi. Oraz miłość między ojcem a mamą, którą dzieci mogą codziennie zobaczyć i widok modlących się rodziców. Reszta, prezenty itd. to już tylko dodatek.

Reklama