Rafał Matyja. Powrót, czyli znalezienie nowej drogi

Rafał Matyja. Powrót, czyli znalezienie nowej drogi

Za kilka dni – trzynastego marca – miną trzy lata od wprowadzenia pierwszego lockdownu. Od momentu, w którym zrozumieliśmy, że coś poszło nie tak. A potem, gdy zaczęliśmy się zadomawiać w świecie społecznych i ekonomicznych konsekwencji pandemii – przyszła wojna. Wraz z nią inflacja, zmiany cen energii, niepewność jutra. I poczucie, że nikt nie wie co dalej, że te wszystkie strategie i plany robione śmiało na 30 lat do przodu, stają się mało przydatne. Chcielibyśmy wierzyć, że będziemy w stanie urządzić sobie życie choćby w nieodległej przyszłości.

Wyszliśmy ze sfery komfortu i będziemy chcieli – taka jest nowoczesna grawitacja społeczna – do niej za wszelką cenę wrócić. Tylko, powrót nie oznacza przywrócenia tego, co było, ale znalezienie nowej drogi. Nie nowej partii, której oddamy w ręce nasz los. Nie nowej wiary w jakąś ideologiczną receptę. Ale sprytu i pomysłowości. Takich, z jakimi zachodnia część naszego kontynentu wychodziła z koszmaru II wojny światowej. Z jaką rozwiązano problem przerażających warunków życia klasy robotniczej i biedy na wsi.

Poważne kryzysy przynosiły poważne zmiany. Wyzwania skłaniały do odważnego myślenia. A rozwiązania znajdowały się często na poziomie codzienności i życia zwykłych ludzi. Nowoczesność nigdy nie ograniczała się – jak chcą niektórzy – do kilku największych i najbogatszych metropolii. Tam była tylko najbardziej widoczna. A zmiana, jakiej przez ostatnie sto lat uległa niejedna wieś, jest niemniej potężna od tych, które zdarzyły się w Paryżu czy Nowym Jorku. Nad odpowiedziami na wyzwania warto myśleć wszędzie, nie czekając na to, że wymyśli je ktoś inny.

Rafał Matyja

Reklama