Rafał Matyja. Krakowskie Przedmieście. Zobaczyć szansę

Rafał Matyja. Krakowskie Przedmieście. Zobaczyć szansę

Często opisuje się kariery miast tak jakby były firmami. Rywalizującymi ze sobą na śmierć i życie. To fałszywy obraz. Miasta rozwijają się bardziej spontanicznie, nie podlegają kontroli jednego ośrodka – nawet własnych władz. Czasami silny impuls rozwojowy płynie ze świata biznesu, czasami jest wynikiem jakiejś społecznej inicjatywy. A czasem przychodzi z zewnątrz. Bo ktoś poprowadził linię kolejową, stworzył nowy podział administracyjny albo ulokował w mieście ważną instytucję publiczną.

Ale to nie jest tak, że nic nie zależy od lokalnej społeczności i jej aktywnej części, nazywanej kiedyś elitą. Czasami musi ona zobaczyć szansę w tym, co przynoszą nowe trendy: technologiczne, ekonomiczne, a czasem społeczne. Nowe mody, sposoby spędzania wolnego czasu, potrzeby oświatowe czy zdrowotne. Dziś wiele analiz mówi, że szanse rozwojowe ma tylko pięć największych polskich miast. Ale to nie jest prawda. Te pięć miast skupia na sobie uwagę komentatorów. Którzy – powiedzmy to szczerze – mieszkają tylko w tych pięciu miastach. A często innych nie znają.

Najważniejsze jest to, by miasta takie jak Sącz nie przegapiły swej szansy. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy ich lokalne społeczności ciągle na ten temat rozmawiają. Na ambitnie lub na gorzko, na złośliwie lub na życzliwie. Wszystko jedno. Byleby się nie poddać dryfowi, nie uwierzyć w „jakoś to będzie” i nie uwierzyć, że „wszystko co dobre, już było”.

Rafał Matyja

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama