Profesor polonistyki Wojciech Kudyba otrzymał jedynkę z wypracowania w sądeckim liceum. Nauczycielka czerpie przyjemność ze stawiania złych ocen?

Profesor polonistyki Wojciech Kudyba otrzymał jedynkę z wypracowania w sądeckim liceum. Nauczycielka czerpie przyjemność ze stawiania złych ocen?

Rozmowa z prof. dr. hab. Wojciechem Kudybą

Panie profesorze, był Pan niedawno uczestnikiem – nazwijmy to delikatnie – niezwykłej, a może nawet zdumiewającej szkolnej historii.

Tak, dziecko moich znajomych, którego początkowo nawet nie znałem, zaczęło w jednym z sądeckich liceów otrzymywać złe oceny z języka polskiego…

Nazwa szkoły nie padnie?

Chodzi o II Liceum Ogólnokształcące. Inne informacje mogące pomóc w identyfikacji ucznia i nauczyciela tutaj nie padną.

Co nadzwyczajnego było w jedynkach z języka polskiego?

To, że zanim dziecko pojawiło się w klasie, w której uczyła pewna nauczycielka, zawsze miało bardzo dobre oceny z polskiego. Gdy więc sytuacja się zmieniła, rodzice posłali ucznia na korepetycje, ale oceny nadal były bardzo złe. Nie pamiętam, kto do mnie zadzwonił, czy korepetytor czy rodzice, ale poproszono mnie o jakieś dodatkowe wskazówki, by dziecko mogło napisać zadane do domu wypracowanie. Doradziłem najlepiej jak umiałem, ale praca znów została oceniona na niedostateczny. Kolejny telefon to już była konkretna propozycja mojego uczestnictwa w eksperymencie.

Na czym miał polegać eksperyment?

Na tym, że kolejne wypracowanie napisze już nie uczeń liceum, ale belwederski profesor polonistyki. Zrobiłem to.

Jaki był temat wypracowania?

Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, bo – jak wspomniałem – nie o to chodzi, by precyzyjnie identyfikować nauczyciela i ucznia. Chodzi raczej o opisanie pewnego zjawiska.

Jaką ocenę dostał Pan z wypracowania?

Za jakiś czas zadzwonili do mnie ponownie moi znajomi z pytaniem „Jak myślisz, jaką ocenę dostałeś?”

Mogę zgadnąć? Dostał Pan jedynkę z wypracowania?

Tak, dostałem jedynkę. Przyznaję, że byłem mocno zdziwiony, więc dopytywałem o szczegóły, czy polonistka zauważyła, że praca nie była samodzielna? Nic z tych rzeczy, po prostu pani dopatrzyła się w wypracowaniu jakichś błędów, choć dziecko, nie bardzo potrafiło wyjaśnić jakich konkretnie. Podobno nauczycielka oczekiwała omówienia jeszcze jakiejś lektury, choć nie było to jasno wyrażone w temacie wypracowania.

Jak Pan zareagował?

Przełknąłem gorzką pigułkę, ale sprawa nie dawała mi spokoju, bo rozumiałem tych rodziców. Sam miałem dzieci w szkole, sam przez kilkanaście lat byłem nauczycielem w szkole średniej, więc widziałem to jako większy problem, na który należy zwrócić uwagę, a ktoś stara się go zamieść pod dywan. Okazało się, że to dziecko, bardzo uzdolnione zresztą, mające wcześniej bardzo dobre oceny z języka polskiego, nie jest jedynym w tej sytuacji. Regularnie jedynki ze sprawdzianów i wypracowań otrzymuje jedna trzecia klasy. Na ogół uzasadnienia tych złych ocen są krótkie i nieprzekonujące. W przeszłości rodzice pisali do dyrekcji, ale ich działania nie przyniosły żadnych zmian w postępowaniu nauczycielki.

Co Pan sądzi o tej sytuacji?

Próbowałem sobie naszkicować portret psychologiczny owej polonistki i z relacji dziecka wynika, że pani czerpie coś w rodzaju satysfakcji z tego, że stawia taką ilość ocen niedostatecznych za każdym razem. To dziwne – mówię teraz jako nauczyciel – bo słaba ocena ucznia oznacza porażkę nauczyciela. Jeśli zdolny uczeń dostaje jedynkę, to znaczy, że nauczyciel nie potrafił przekazać mu stosownej wiedzy i stosownych umiejętności… Cóż za przyjemność, gdy duża część klasy czuje się przeze mnie skrzywdzona i bynajmniej nie pała już entuzjazmem do kolejnego spotkania ze mną. Przecież dużo większej satysfakcji dostarcza przekonanie, że ocenia się najsprawiedliwiej, jak się potrafi i że jest się cenionym, a może nawet lubianym przez uczniów. Ocenianie to najtrudniejsza część pracy nauczyciela, wymagająca dużej samokontroli i uczenia się na własnych błędach. Jako nauczyciel języka polskiego w szkole średniej też popełniałem błędy, do dzisiaj śnią mi się niektóre pochopnie wystawione oceny i chętnie bym przeprosił te osoby, które poczuły się w pewnym momencie potraktowane przez mnie niesprawiedliwie.

Niesprawiedliwa ocena, to swego rodzaju wyrzut sumienia?

Ależ naturalnie! I taki wyrzut mobilizuje, skłania do refleksji nad samym sobą i do tego, by oceniać na podstawie szerszej wiedzy o uczniu. Tutaj tak nie jest i z tego co wiem, taka sytuacja trwa od wielu lat. Przez to szkoła zyskuje czarny PR i zniechęca potencjalnych kandydatów. To wielki błąd wizerunkowy, że uzdolnieni uczniowie dostają tam złe oceny. Każdy może popełniać błędy, ale zawsze należy je naprawić, a wygląda na to, że tutaj nie było nawet takiej woli. Na koniec dodam, że ta sytuacja miała miejsce kilka miesięcy temu. Długo się wahałem czy powinienem o niej opowiedzieć, ale kiedy całkiem spora grupa uczniów jest regularnie krzywdzona i nie widać nadziei na zmianę sytuacji, to uznałem, że nie mogę milczeć.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

KOMENTARZE

Do tematu wrócimy!

Tymczasem otwieramy dyskusję na temat opisanego w wywiadzie zjawiska. Jaka jest Twoja opinia? A może znasz podobne przypadki?

Czekamy na Twój głos w tej sprawie: [email protected]

Czytaj też:

Reklama