Oto nadchodzą fale. Zjawiskowe bazOOms i ich premierowe single [RECENZJA]

Oto nadchodzą fale. Zjawiskowe bazOOms i ich premierowe single [RECENZJA]

Muzyka często przywołuje wspomnienia czy określone myśli. Zdarza się, że dany kawałek jest dla nas katapultą do konkretnej sytuacji, którą w życiu przeżyliśmy. Słysząc określoną piosenkę, kojarzymy ją z określoną sytuacją, co nierzadko uruchamia lawinę wspomnień – budzi emocje. Tak zadziałał na mnie zespół bazOOms, który swoją twórczością skutecznie teleportował mnie do czasów minionych, konkretnej dekady i jej najlepszej ze stron.      

Nie wiem, gdyż jeszcze z nimi o tym nie rozmawiałem, ale śmiem przypuszczać – taką też snuję teorię, że sądeckie bazOOms, to zapewne grupa oddanych kolekcjonerek muzycznych wydawnictw lat 90., które korzystając z machiny czasu, przeniosły się do roku 2021, by tam i wtedy wypuścić swoje debiutanckie single. Samozwańcze „punkowe wiedźmy” uosabiają sobą serce ruchu riot grrrl początku lat. 90., dzisiaj kojarzonego głównie ze względu na działalność takich bandów jak Bikini Kill, Le Tigre, L7 czy Bratmobile. Były to pierwsze kobiece zespoły, które zinfiltrowały zdominowaną przez mężczyzn przestrzeń, jaką była scena punkowa. Dzięki utworom takim jak „Rebel Girl” i „Cool Schmool” zawiązała się awangarda ludzi podobnie myślących, o podobnych poglądach i zbieżnej filozofii życia, których jednoczył jeden główny cel – polepszenie akceptacji doświadczeń życiowych kobiet i… fun.

bazOOms | fot. Albert Ignatowski

Mam nadzieję, że nie ugotują mnie w kotle za zdemaskowanie ich sekretu, ale ich kawałki naprawdę nie brzmią, jakby zostały nagrane w XXI wieku. Z ostatniej dekady ubiegłego stulecia czerpią masę sprawdzonych patentów: depresyjny klimat, gitarowe wycieczki po popularnych wtedy gatunkach, klimatyczność, przejmujący wokal i konceptualną produkcję. To, co prezentują dziewczyny w składzie: Nina Brzóska (gitara, wokal), Gabriela Gierczyk (gitara, wokal), Anna Plewa (gitara basowa) i Aleksandra Chlebek (perkusja), to ani punk, ani post-punk – goth-rock czy grunge. Ani żadna inna z szufladek, w które tak uwielbiamy wtłaczać muzykę. Dziewczyny czerpią z wielu źródeł i budują z nich brzmienie, które skłania zarówno do rock’n’rollowych odpałów, jak i ruszenia mózgownicą w podejściu do warstwy tekstowej.

Na swoim kanale YouTube zespół skompilował pięć petard o różnej sile rażenia, które przy pierwszym przyłożeniu ucha nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego (no może za wyjątkiem „Creep dive” i „The Darkness”). Rozstrzał stylistyczny wszystkich opisanych poniżej wydawnictw jest spory, ale łączy je jedno. Opętują na tyle skutecznie, iż ciężko wyegzorcyzmować je z głowy i serducha słuchającego. Duża w tym zasługa wokalu, a gwoli ścisłości dwóch wokali, które raz mocarnymi i zdartymi partiami, raz zwolnieniami i melodią – niosą każdy z kawałków.

bazOOms | fot. Albert Ignatowski

„Together Forever” sprawia wrażenie muzyki pokrytej lekką patyną czasu. Retro okłada jest dla mnie wszystkim i świadczy o estetycznej erudycji kapeli. To doskonała wizytówką singla, która oddaje w pełni jego charakter. Jest oldskulowo, ale zarazem nowocześnie i stylowo. „Uroboros” to z zacięciem i zgryźliwością dawkowany gitarowy terror z powtarzanymi niczym mantra słowami: „I can’t stop / I feel it now / Don’t calm me down”. „Creep dive” to jeden z mocniejszych muzycznie i tekstowo kawałków, które jak dotąd zostały udostępnione na kanale YouTube grupy. Zaczyna się od posępnej przygrywki na werblu i zawodzącego wokalu Gierczyk. Kończy na potężnych gitarowych riffach, perkusyjnych kanonadach i z mocarnym „wygarem” wspierającym Brzóski, który na bitewnym froncie i ze sztandarem na szpicy, zapewne skutecznie obniżyłby morale wroga. Zbliżony schemat towarzyszy „The Darkness”, w którym ostre gitary, perkusja przypominająca terkot karabinu maszynowego, okrzyki, porykiwanie i stękanie zamiast śpiewu – przypominają brudny punk-funk wczesnego Rammstein.

And last, but not least, mój „personal fave”, czyli kawałek, o którym można by pisać dużo. A na razie powiem tyle, że miażdży stroną instrumentalną, przemyślanym tekstem i wow-klipem. „Drowning Away” niesie w sobie morze inspiracji, melodii i to, co można zawrzeć w słowie „rock’n’rolla”. To muzyka stworzona przez świadomych ludzi, którzy ponad filozoficzne pieprzenie przedkładają kawał dobrego grania. Każdy z singlów to chleb z innego pieca, tak jakby bazOOms chciały podzielić się absolutnie wszystkim, co ich w życiu spotkało. Jest szybko i radykalnie, jest gniew i cięta riposta na świat, ale jest też estetyczny art-rock, „zapatrzenie” i ballada. Zespół na pewno do odkrycia i odkrywania.

Fot. Albert Ignatowski

Reklama