Odkurzone fotografie. To zakątek w samym sercu Nowego Sącza. Zgadniesz który?

Odkurzone fotografie. To zakątek w samym sercu Nowego Sącza. Zgadniesz który?

Raczej niewielu sądeczan, nawet tych najstarszych potrafiłoby odpowiedzieć na pytanie co przedstawia ta fotografia.
Oto jej historia…

Przed kilkunastu laty, nasza cudowna znawczyni przeszłości Nowego Sącza, Irena Styczyńska widząc mnie na ulicy Jagiellońskiej zawołała mnie: „panie Jerzy, mam coś bardzo ciekawego!„.

Poszedłem za Panią Ireną, a ta wyciągnęła z szafy obraz (na zdjęciu) przedstawiający jakieś ruiny. Widniał na nich napis: „Hotel Miejski”.

Widząc moje zaskoczenie Pani Irena powiedziała, że to ulica Narutowicza, gdzie wówczas znajdowały się redakcje Dziennika Polskiego, Gazety Krakowskiej oraz Radia Kraków.

To efekt wysadzenia zamku. Tak daleko doleciały wielkie odłamki. Tu był sklep, z którego zostały fragmenty szafy – powiedziała Pani Irena Styczyńska.

Szukałem więcej informacji na ten temat, jednak nie znalazłem.

Może ktoś z Was znalazł? Podzielcie się…

 

 

Podzielili się:

Jerzy Zima Olszowski:  Według mnie zdjęcie pochodzi z lat 60. W tle owszem hotel, ale dopiero po wojnie „Miejski” przy ul. Narutowicza (numer telefoniczny na ścianie został nadany prawdopodobnie w latach 50.). Przed wojną był to hotel Polonia. Ruiny czy bardziej gruz to efekt rozbiórki parterowego domu Jagiellońska 24. Drewniane elementy na pierwszym planie to resztki kiosku, który stał obok budynku. 

Jakub Bulzak: Takie efekty wybuchu zamku były widoczne wyłącznie w jego najbliższym sąsiedztwie, na obszarze do mniej więcej dzisiejszej ul. Tymowskiego. Choć już nawet domy przy Piotra Skargi nie ucierpiały tak bardzo. Na przykład w jezuickim kolegium wypadły szyby (efekt podmuchu i huku),  pojedyncze kamienie wpadły przez dach, przebiły sufity i wylądowały w kilku pokojach na I piętrze oraz w kościele. Trzeba pamiętać, że zamek wyleciał w powietrze „pionowo”, tzn. siła wybuchu uniosła wszystko pionowo w górę, po czym ziemia, kamienie i inne elementy architektoniczne opadły w dół. Zresztą siła wybuchu była skierowana bardziej w kierunku rzeki Kamienicy, tam gdzie znajdował się „cienki” brzeg skarpy zamkowej, stąd odłamki bardziej niż w stronę miasta spadały na Załubincze (jeden z kamieni wpadł do domu przy ul. Kochanowskiego róg Hallera, w którym mieszkali moi dziadkowie – wpadł do pokoju, w którym w wózku spała moja kilkumiesięczna ciocia i uderzył w łóżko na którym jeszcze parę minut wcześniej leżał mój dziadek…).

Reklama