O kolarstwie teoretycznie. Jak przeprowadzić randkę z żoną na rowerze

O kolarstwie teoretycznie. Jak przeprowadzić randkę z żoną na rowerze

Rozmowa z Arkadiuszem Kogutem, trenerem kolarskim, autorem książki „Od rowerzysty do kolarza. Podręcznik krok po kroku”.

– Trochę nietypową porę roku wybraliśmy sobie na rozmowę o kolarstwie.

– Zdecydowanie. W listopadzie większość kolarzy odpoczywa. Pogoda za oknem nie rozpieszcza, więc wskakują na trenażer – rower ustawiony w stelażu, którym jeździmy w pomieszczeniu – jednak większość odpoczywa. Ale moim zdaniem na rozmowy o kolarstwie zawsze jest dobra pora, a zimą jest na to akurat więcej czasu.

– To poteoretyzujmy. Właśnie się ukazała Twoja książka o kolarstwie…

– „Od rowerzysty do kolarza. Podręcznik krok po kroku”. Chciałem w niej pokazać, jak przejść transformację sportową i zrobić postęp, czy też dowiedzieć się więcej na temat każdej dziedziny kolarstwa. Jeśli właśnie jesteś początkujący, czy kupiłeś swój pierwszy, bardziej zaawansowany rower i szukasz wskazówek co dalej, by się rozwijać.

– Zaraz powiemy o książce, ale podpatrzyłem na Twoim Facebooku, że właśnie morsowałeś w Morzu Bałtyckim. Temperatura na zewnątrz minus 3 stopnie, temperatura wody 3 stopnie, a z wody wystaje tylko twoją kolorowa czapka.

– To akurat było wspomnienie, które mi Facebook przypomniał. Ale do morsowania nie jest potrzebne zimne morze. Można to robić tak jak my na potoku Ryterskim płynącym z Przehyby. Jest tam takie popularne miejsce do morsowania obok znanego hotelu.

– Ktoś zapyta: ale po co włazić do tej zimnej wody, skoro w kranie jest ciepła?

– Na przykład żeby oszczędzić na ciepłej wodzie z kranu. Żartuję. A tak poważnie, to aby wzmocnić układ odpornościowy. Dla kolarzy to jest forma regeneracji. Gdy używamy tego ekstremalnego zimna, to naczynia krwionośne się obkurczają, a gdy potem organizm dochodzi do temperatury wyjściowej, to uruchamia różne procesy odpornościowe, regeneracyjne, które wspierają nasz organizm. Układ krążenia staje się mocniejszy. Dla pań może być również ważną informacja, że podczas morsowania w 10 minut spalamy 500-600 kalorii. Podczas morsowania dochodzi również do wyrzutu dopaminy, czyli hormonu szczęścia.

– A godzina roweru na jaki czas nas uszczęśliwia? Tam też następuje wyrzut dopaminy.

– Na kilka godzin. To  chyba możesz z autopsji potwierdzić, bo sporo trenujesz.

– Zaraz dojdziemy do tego, czy ja trenuję, czy tylko jeżdżę na rowerze. Zacznijmy od definicji, kto to jest rowerzysta, a kto to jest kolarz? Bo to chyba delikatna różnica. (…)

Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – kliknij w link i czytaj za darmo:

 

Reklama