Mój sezon rowerowy 2022. Wieże, zamki i numizmaty

Mój sezon rowerowy 2022. Wieże, zamki i numizmaty

Plan na sezon rowerowy 2022 miałem ambitny: dojechać do wszystkich wież widokowych, znajdujących się w promieniu 50 km od Nowego Sącza. Okazało się jednak, że musiałem ten poroniony pomysł zastąpić czymś bardziej dostępnym.

Pobieżne obliczenie ilości wież widokowych na obszarze o tak zakreślonym promieniu dało wynik ok. 12. Zacząłem jeszcze w marcu, kiedy na poziomie Velo Dunajec już śnieg na asfalcie stopniał, ale im wyżej wjeżdżałem w stronę platformy widokowej w Woli Kroguleckiej, tym na jezdni pojawiało się więcej lodu. A gdy koła zaczęły się na nim ślizgać, trzeba było podchodzić.

Już w kwietniu wybrałem się na Eliaszówkę (1023 m n.p.m.). I kiedy dziwiłem się, że wjechało się tak łatwo, zrozumiałem, że jeszcze tam nie dotarłem. Poznałem po tym, że wieża na Eliaszówce nie powinna być ogrodzona i zamknięta na cztery spusty. Okazało się bowiem, że osiągnąłem dopiero prywatną wieżę widokową na Buczniku nad Piwniczną.

A wspinaczka dopiero się zaczynała… Dalszą część trasy pamiętam jak przez mgłę, bo pot zalewał mi oczy, a one od tego piekły i musiałem jechać z przymkniętymi. W dodatku koła osuwały się gwałtownie na kamieniach i wskutek tych nagłych wstrząsów wciąż tłukłem kaskiem o kierownicę. Na szczyt dobrnąłem półprzytomny. Pamiętam, jak pomyślałem, iż zjechać to będę w stanie chyba dopiero nazajutrz…

To doświadczenie z pogranicza jawy i snu niczego mnie nie nauczyło, bo po kilku dniach dzielnie ruszyłem od strony Kosarzysk na najwyższą górę Beskidu Sądeckiego – Radziejową (1266,5 m n.p.m.). Jeszcze do Rogaczy (Mały – 1162 m n.p.m., Wielki – 1182 m n.p.m.) jakoś szło, choć znów z powodu potu zalewającego ślepia musiałem jechać prawie z zamkniętymi, ale od przełęczy Żłobki zaczęły się schody…

Zrobiło się tak stromo i kamieniście, że jechać się nie dało. Co ja piszę – jechać! Nie dało się nawet (…)

Cały tekst przeczytasz w najnowszym DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama