Korkotrampki ojca Kalungi, czyli Kuwejt–Uganda do przerwy 0-1

Korkotrampki ojca Kalungi, czyli Kuwejt–Uganda do przerwy 0-1

To historia zupełnie niesamowita. Jeśli ta kariera sportowa będzie się nadal tak rozwijać, ktoś kiedyś nakręci o tym film. Franciszkanin z Nowego Sącza Bogusław Kalungi Dąbrowski, pracujący przez blisko 20 lat jako misjonarz w Ugandzie, po jednym z turniejów piłkarskich ofiarowuje najlepszemu strzelcowi Ronaldowi Ssekiganda, własne buty piłkarskie. I w zasadzie na tym mogłoby się zakończyć. 19 stycznia tego roku do ojca Dąbrowskiego przychodzi wiadomość…

Ale o tym za chwilę.

Bogusław Kalungi Dąbrowski przyjechał kilka dni temu do Nowego Sącza, by opowiadać o swojej wieloletniej pracy w Afryce i książkach, które o tym napisał: „Spalić paszport” i „Oddech słońca”. Absolwent sądeckiej budowlanki, przez półtorej godziny opowiada pełnej sali słuchaczy o swojej misyjnej pracy, która częściej niż spacerem drogą usłaną różami, była stąpaniem po polu minowym. W zaszytym w głębokim buszu Kakooge polscy franciszkanie prowadzili m.in. szkołę. Jednym z elementów spędzania wolnego czasu przez młodych Ugandyjczyków była rywalizacja w turniejach piłkarskich organizowanych przez misjonarzy. Nagrodami dla najlepszych drużyn były m.in. komplety strojów piłkarskich. Po jednych z takich zawodów najlepszemu strzelcowi Ronaldowi Ssekiganda, franciszkanin ofiarowuje… własne korki. To nic, że lekko używane, w tym miejscu świata, to prawdziwy skarb.

19 stycznia 2024 r. do Bogusława Kalungi Dąbrowskiego dociera wiadomość od Ronalda: „Ojcze, zadebiutowałem dzisiaj w reprezentacji Ugandy. Strzeliłem pierwszego gola. Wygraliśmy z Kuwejtem 2-0. Chciałem ci podziękować za gold shoes, które mi kiedyś podarowałeś”.

Wynik towarzyskiego meczu rozegranego w Kairze łatwo znaleźć. Grał jeden z najbiedniejszych krajów świata z najbogatszym. Ronald Ssekiganda wychodzi w pierwszym składzie Ugandy i w 3. minucie swojego debiutu strzela gola. W końcówce na 2-0 podwyższa Alex Kitata, ale to już mniej istotne. Najważniejsze, że Dawid pokonuje Goliata, a swój udział ma w tym chłopak z ugandyjskiego buszu, wychowanek polskich misjonarzy.

– Ronald Ssekiganda był naszym uczniem, opłacaliśmy mu szkołę dzięki programowi adopcji na odległość – mówi o. Bogusław Kalungi Dąbrowski. – Zrobiło mi się bardzo miło, kiedy dostałem od niego wiadomość po debiucie i golu dla reprezentacji Ugandy. Pamiętał o swoich pierwszych używanych przeze mnie korkotrampkach, które nazywał „gold shoes”, pewnie dlatego, że miały żółty kolor.

Na transferowym rynku przed meczem z Kuwejtem wartość Ronalda Ssekigandy była szacowana na 10 tys. dolarów, ale jeszcze tego samego wieczoru wystrzeliła  górę. Ronald ma 28 lat, liczy 195 cm wzrostu i gra jako środkowy pomocnik w SC Villa Kampala.

Czytaj też:

Irlandia Północna gorsza od Nowego Sącza w budowaniu stadionów

Reklama