Kobieta z sercem. Czas dla drugiego człowieka 

Kobieta z sercem. Czas dla drugiego człowieka 

Rozmowa z Haliną Rams, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Sursum Corda z Nowego Sącza, koordynatorką wolontariatu

 

– Jak zaczęła się życiowa przygoda z wolontariatem dla kobiety, która od ponad 20 lat każdego roku wprowadza w tę przygodę kilkudziesięciu kolejnych ludzi? 

– Stowarzyszenie Sursum Corda, w którym ta przygoda cały czas trwa, będzie w tym roku świętowało 24. rok działalności, ale ta historia sięga jeszcze głębiej, bo początki organizacji wywodzą się z ruchu oazowego przy nowosądeckim Kościele Kolejowym jezuitów. Byłam tam animatorką i wraz z gronem przyjaciół przez 6 lat aktywnie działaliśmy jako nieformalna grupa wolontariuszy różnych inicjatywach, tworząc finalnie Stowarzyszenie Sursum Corda. Skończyłam pedagogikę, więc temat pracy z drugim człowiekiem i takiego „podprowadzania” młodych ludzi był mi od początku bliski i dość łatwo odnalazłam się w zadaniach związanych z koordynowaniem wolontariatu. Dziś, po tylu latach, dzięki temu, co robię, nadal nie czuję się specjalnie staro, mimo że pesel i lustro codziennie rano mówią swoje. Po prostu lubię spędzać czas z młodymi ludźmi. Bardzo doceniam też to, że ja również mogę się przy nich czegoś uczyć i podejmować mentalny wysiłek, na który trzeba się zdobyć, żeby nawiązać z nimi międzypokoleniowy dialog. To wymaga dużej uważności na to, co mówią, co komunikują, jakie mają potrzeby… 

– Są bardzo inni niż ich rodzice byli w ich wieku? Z różnych stron słychać narzekania pracodawców, rodziców, wychowawców, że trudno się z nimi dogadać, a jeszcze trudniej współpracować. Wydaje się, że nie podzielasz tej opinii? 

– Jeśli mowa o tak zwanym pokoleniu „Z”, to ma ono po prostu inne spojrzenie na świat i na życie. Ma też inne potrzeby. Warto na te potrzeby umieć odpowiadać. My zatracaliśmy siebie, poświęcając się bez reszty pracy. Oni czerpią z obcowania ze sobą, szukają w aktywności społecznej jakiejś wartości dla siebie. Również w pracy wolontariackiej. Absolutnie nie uważam, że to jest coś złego. Wręcz przeciwnie: myślę, że moje pokolenie powinno się od nich tego uczyć. Bo oni znacznie lepiej od nas potrafią znaleźć balans między pracą zawodową, wolontariatem, odpoczynkiem, aktywnością, realizacją swoich pasji i potrzeb. Nas motywowało coś innego, oni mają inne motywacje, ale inne – nie oznacza bynajmniej, że gorsze. 

– Jeśli zdrowsze to chyba jednak lepsze… (…)

Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS  bezpłatnie pod linkiem:

 

Reklama