Belgia mówi o jej samolocikach

Belgia mówi o jej samolocikach

Rozmowa z Patrycją Gądek – siatkarką

– Pierwszy klub, trener, pierwsze wspomnienia..

– Klub, w którym rozpoczęła się moja przygoda z siatkówką, to MUKS Ogniwo Piwniczna. Pierwszy trener – Leszek Życzkowski. Wspomnień jest oczywiście cała masa, ale z największym sentymentem będę wspominać nasze wyjazdy na mecze z moją pierwszą drużyna z Piwnicznej właśnie. Młode, szalone… działo się! Oczywiście nadal jesteśmy młode i szalone, ale nie mamy możliwości częstych spotkań.

– Sandecja Nowy Sącz to ważny etap w Twojej karierze. Jak go wspominasz?

– Tak, sezon w Sandecji był ważnym etapem, mało grałam w II-lidze, ale miałyśmy udany sezon w juniorkach. Później trafiłam do I-ligowej Wisły Kraków.

A potem do pięciu kolejnych klubów. W swojej karierze masz grę aż w 8 zespołach. Nie jesteś stała w swoich klubowych uczuciach…

– Decyzje o zmianach klubu podejmowałam ze względu na chęć rozwoju. Kolejno sezon po sezonie przechodziłam do wyższej ligi. Co prawda nie ma aż ośmiu lig w Polsce (śmiech) ale było tak, że w sezonie miałam dwa kluby. Drużyna z Piwnicznej miała ograniczone fundusze, starczało tylko na utrzymanie czwartej, trzeciej ligi. To wówczas trener Dariusz Pomykalski z Proszowic zaproponował, żebym zagrała w barwach Pogoni w rozgrywkach młodzieżowych. Z kolei w Opolu spędziłam trzy lata, w dwóch różnych klubach. W planach był też czwarty sezon, ale z przyczyn niezależnych ode mnie musiały pojawić się kolejne zmiany.

– Przed rokiem opuściłaś Radomkę Radom, rewelację Pucharu Polski, aby trafić do belgijskiego Tchalou. Decyzja nie była łatwa?

– To prawda, dzięki Pucharowi Polski można śmiało powiedzieć, że sezon dla Radomki był udany a dla nas, zawodniczek, bardzo ekscytujący! Decyzja o zmianie klubu wbrew pozorom była łatwa. Wiadomo, pojawiały się także wątpliwości, ale tak naprawdę po pierwszej rozmowie trenerem w Belgii i późniejszych treningach wiedziałam, że ta decyzja była dobra.

– Co Cię zaskoczyło na plus, na minus w belgijskiej siatkówce? Tamtejsza liga jest dla nas troszkę tajemnicza.

– Sposób prowadzenia treningów i indywidualne podejście do każdej z zawodniczek przez naszego trenera Ugo Blairon to na pewno jest bardzo dużym plusem. Co mnie zaskoczyło najbardziej? Treningi w trakcie okresu przygotowawczego, w godzinach od 15:30 do 22… Oj, nie było łatwo. Ale dzięki temu teraz cztery godziny treningu to bułka z masłem! (śmiech)

– Jako zespół pewnie zmierzacie do ekstraklasy. Trener i kibice nie wyobrażają sobie nowego sezonu bez Ciebie w składzie. Już cała Belgia mówi o Twoich słynnych „samolocikach”, czy imitacjach skoków narciarskich po zdobytych punktach..

– Dokładnie, zmierzamy w kierunku awansu, ale jako jeden z członków załogi naszego samolotu, dopóki nie wylądujemy z telemarkiem (czyt. nie awansujemy), należy zachować wszelkie środki ostrożności (śmiech). Mam nadzieje, że praca włożona przez całą #Tchaloufamily zostanie wynagrodzona awansem do ekstraklasy, bo ludzie, którzy tworzą ten klub, wkładają w to całe serce i szczerze na to zasługują!

– Zagraniczny wyjazd dużo zmienił w Twoim życiu?

– W moim przypadku ten wyjazd zmienił i zmienia wszystko.

Patrycja Gądek – wychowanka Ogniwa Piwniczna. Siatkarka grająca na pozycji przyjmującej lub atakującej. Osoba o niezwykle miłym usposobieniu. Obecnie podbija Belgię. Z zespołem Tchalou jest bardzo bliska awansu do ekstraklasy. Ma swój sportowy styl. Po każdym punkcie, kibice mogą zobaczyć show Pati. Wykonuje imitacje „samolocików”, czy „skoków narciarskich”. Zdobyła tym wyjątkową sympatię kibiców.

 

Reklama