Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Obywatele DT

Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Obywatele DT

Życie, którego celem jest pieniądz, jest śmiercią niewolnika. Za to ich kocham, lubię i nienawidzę, w równym stopniu za muzykę, co poetykę. Za sposób, w jaki definiują współczesnego człowieka, siebie – od lat, oficjalnie od 2022 roku, kiedy to debiutowali wspaniałym „Sąsiedzkim tangiem”. Płytą, do której chcę powracać, ostatnio jakby częściej. Zbyt często. Kocham ich za to, kim są. Nienawidzę za cierpliwość, talent i niebylejakość kolektywnej wyobraźni, których wydany końcem października „Kraków” jest swoistą egzemplifikacją. Kolejną z kolei.

Prędzej czy później przychodzi taki moment, kiedy trzeba dokonać wyboru. Czy chce się przez resztę życia być jak wszyscy inni; pozostać w świecie, w którym wszystko jakoś się toczy, nikt nie ma większego wpływu na nic i pojęcia o niczym, czy może wkroczyć w bezkres czystych niesamowitości, które siedzą w każdym z nas. W każdym i bez wyjątku, a które dają pretekst, by być wszędzie i stawać się każdym – bogiem wykreowanych na potrzebę potrzeby światów. I choć ten moment mam już daleko w tyle, to z przyjemnością daję się ponieść tego typu historiom.

Czy o tym właśnie jest „Kraków”? O tym, jak bliskim wrogiem miłości jest przywiązanie? Chcę wierzyć, że tak. I choć nigdy nie przypuszczałbym, że w tak melodyjnym, pełnym melancholii i poetyckości singlu, spotkają mnie takie burze piaskowe i lodowe podmuchy, unikowy śmiech i blady strach, tyle i tak wiele, to mam tak samo jak ty – wy, my wszyscy – czy to Dąbrowa Tarnowska, Nowy Sącz czy Kraków. Nowy numer Obywateli DT to czytelna pod każdą szerokością geograficzną historia trudnej miłości do miejsc, które w równym stopniu honorują i doceniają, co żądają i niszczą. Piękne.

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:  

Reklama