Wszystko zaczęło się od The Voice of Poland

Wszystko zaczęło się od The Voice of Poland

W 2017 roku MICHAŁ SZCZYGIEŁ z Nowej Wsi w gminie Łabowa szturmem wkroczył w świat muzyki. Wziął udział w ósmej edycji programu TVP2 The Voice of Poland, gdzie ostatecznie zajął wysokie – trzecie miejsce. W kolejnym roku wydał swój debiutancki singiel, który okazał się strzałem w dziesiątkę – zyskał status platynowej płyty, a młody artysta został nominowany do nagrody Fryderyka 2019 w kategorii utwór roku.

– Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

– Tak naprawdę wszystko zaczęło się wraz z programem The Voice of Poland. Wtedy pojawiły się myśli, że może jestem w stanie z tego żyć. Wcześniej robiłem to czysto „zabawkowo”. Były pojedyncze numery, śpiewałem w II Liceum Ogólnokształcącym w Nowym Sączu na różnych konkursach i tak dalej, ale nie patrzyłem na to, jak na coś, co na pewno będę robił w przyszłości. Nie myślałem takimi kategoriami. Właściwie to, że robię muzykę, a nie tylko ją wykonuję, zaczęło się dopiero w 2019 roku. Małymi krokami idę do przodu i moja praca jest coraz bardziej intensywna. Trzeba też się zebrać w sobie do działania i zrozumieć niektóre rzeczy. To jest chyba ten czas, kiedy tak się u mnie dzieje.

– Jak zmieniło się Twoje życie po programie The Voice of Poland?

– Teraz sam odpowiadam za swoje decyzje. Wyleciałem z gniazda, nie mieszkam z rodzicami. Robię dużo projektów, angażuję się w wiele rzeczy i chcę to robić. W końcu coś robię. Chociaż trudno mówić „w końcu”, bo mam dopiero 20 lat. Mógłbym teraz studiować, ale przeskoczyłem pewien etap i pracuję.

– Czyli poświęciłeś się całkowicie muzyce?

– Tak. Nie widziałem większego sensu w studiowaniu, ponieważ nie potrafiłem się dogadać z moimi rówieśnikami. Miałem całkiem inne spojrzenie na rzeczywistość, inaczej rozumiem wiele rzeczy, inaczej chcę spędzać czas. Nie czułem, że to jest miejsce dla mnie.

– A jak wyglądały Twoje muzyczne kroki?

– Wydaliśmy singiel, który był zrobiony podczas trwania programu The Voice of Poland. Później było takie trochę celebrowanie tego, bo piosenka odniosła duży sukces. Miałem dużo pracy: jeździłem na festiwale, koncerty, udzielałem wywiadów. Zamiast robić muzykę, byłem osobą, która na singlu, który wypalił, buduje swoją pozycję. Trochę mnie to przytłoczyło. Teraz to trochę ucichło i złapałem się za konkretną pracę. Pracuję coraz więcej, bo nadal uważam, że to nie jest taki wkład, jaki chcę włożyć w muzykę.

– Na pewno wiele osób patrzy na Ciebie ukradkiem na ulicy, czy nawet podchodzi i zagaduje. Jak radzisz sobie z rozpoznawalnością po programie?

– Często myślę, że ludzie się na mnie patrzą. Zazwyczaj nie wydaje mi się, tylko tak naprawdę jest. Wiedzą, że skądś mnie znają, skądś kojarzą twarz, choć często nie wiedzą skąd. Nie miałem jeszcze przykrych sytuacji z tym związanych. Mam nadzieję, że tak nigdy nie będzie, ale jeśli zdarzy się tak, że będę bardziej popularny, to zdaję sobie sprawę, że takie są konsekwencje. Nie będę płakał, bo jeśli zrobię dobrą rzecz, dobrą muzykę, to jest to nieuniknione.

– Słyszysz swoje piosenki w radiu, widzisz swoje teledyski w Internecie i telewizji. Jakie to uczucie?

– Nie przykładam do tego dużej wagi. Najważniejsze jest dla mnie zrobienie muzyki, wyeksportowanie pliku audio i to jest wyznacznikiem tego, co robię. Dobrze kiedy w efekcie końcowym moja muzyka jest rozpowszechniana, ale nigdy nie podchodziłem do tego na zasadzie „ale się jaram”.

– Udało Ci się zdobyć Platynową Płytę i nominację do nagrody Fryderyka.

– Jest to fajne podsumowanie tego, co się stało. Nie ma co ukrywać, numer „Nic tu po mnie” rozegrał się w całej Polsce, przypadłem ludziom jako osoba i jako muzyk do gustu. Potwierdza to, że jest sens, abym robił muzykę, bo ludziom się ona podoba.

– Swoją Złotą Płytę oddałeś na aukcję charytatywną dla Mai Kapłon, koleżanki z The Voice of Poland. To wspaniały gest, ale czy nie szkoda było rozstać się z takim wyróżnieniem?

– Kompletnie nie przywiązuję wagi do nagród rzeczowych, czy innych odznaczeń. Najważniejsza dla mnie jest muzyka i to co ona oddaje. Taka płyta może się rozbić, zniszczyć, ale czy to umniejszy w jakiś sposób temu, co zrobiłem i co przeżyłem? Kompletnie nie. A oddając ją na aukcję mogłem w jakiś sposób pomóc.

– Masz już na swoim koncie wiele koncertów. Czy zdarzyło Ci się występować u naszych najbliższych sąsiadów na  Słowacji lub masz to w planach?

– Nie zdarzyło mi się. A co do planów – gdybym powiedział, że nie, to bym skłamał, ale gdybym powiedział, że tak, to również bym skłamał. Prawda jest gdzieś pośrodku, bo przewijają mi się przez głowę myśli, żeby zrobić kiedyś coś ukierunkowanego na rynek słowacki. Mam jednak na to czas. Najpierw chcę się ukształtować muzycznie, a później działać dalej.

– Jakie są Twoje muzyczne plany na najbliższą przyszłość?

– Od pierwszych miesięcy przyszłego roku chcę wystartować z singlami, które być może będą zapowiadać większy projekt, czyli płytę, ale niekoniecznie. Chciałbym, żeby były w określonym stylu i gatunku. Jednak nie jestem artystą, który cały czas będzie robił rzeczy podobne do siebie. Nie robię muzyki tylko dla ludzi, ale robię ją w dużej mierze dla siebie. Jeśli coś nie będzie mi sprawiać przyjemności, to na pewno w tym kierunku dalej nie pójdę.

 

Reklama