Wystawiamy odbiorcom korekty faktur

Wystawiamy odbiorcom korekty faktur

Rozmowa z Tadeuszem Frączkiem, prezesem Zarządu Sądeckich Wodociągów

– Dlaczego woda w Nowym Sączu jest najdroższa w Małopolsce?

– Najdroższa? Skąd taka informacja?

– Z wykresu przedstawionego przez Urząd Miasta, porównującego ceny wody w różnych miastach w kraju.

– Posiadamy inny wykres, bardziej prawdziwy. Wynika z niego, że w regionie jesteśmy całkiem tani, szczególnie w ściekach. Proszę zwrócić uwagę na region tarnowski, to model, do którego chcemy dążyć. Uda się go wdrożyć tylko wówczas, kiedy atmosfera w Nowym Sączu unormuje się i poprawi…

– A poprawi się?

– Tego nie wiem, bo to nie ode mnie zależy. Nie ja jestem zapalnikiem tej sytuacji.

– Kto nim jest?

– Pan na pewno jest w tym świetnie zorientowany. Ale wróćmy do ceny wody i ścieków, bo to odbiorców najbardziej interesuje.  W około dwudziestu miastach i gminach Małopolski cena za wodę jest wyższa lub dużo wyższa niż w Nowym Sączu. Przykłady – Tuchów, Ryglice, Gródek nad Dunajcem, Muszyna, czy Jordanów. Natomiast taryfa za ścieki jest wyższa w ponad 500 gminach w Polsce! Wpływ na to mają duże realizowane na Sądecczyźnie inwestycje. Jesteśmy dużym przedsiębiorstwem i zrealizowaliśmy inwestycje na 420 mln zł – chodzi o projekt wodno-kanalizacyjny. To się przekłada na koszty amortyzacji, koszty podatku od nieruchomości i nasze zobowiązania finansowe, bo na ten projekt musieliśmy zaciągnąć kredyt. Do tego dochodzą koszty utrzymania sieci. Specyfika przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych polega na tym, że 85 procent budżetu to są koszty stałe. Dlatego bez względu, ile wody sprzedam, to i tak te koszty muszę ponieść. Dzieje się tak, ponieważ mam ponad 1700 km sieci, którą muszę utrzymywać, trzy duże zakłady uzdatniania wody i oczyszczalnię ścieków. Zatem w jaki sposób mogę obniżyć cenę wody, do czego oczywiście stopniowo dążymy?

– W jaki?

– Poprzez zwiększenie ilości sprzedanej wody i odbieranych ścieków. Możemy to zrobić nawiązując dobre, partnerskie relacje z sąsiednimi gminami, którym sprzedamy wodę z posiadanych mocy produkcyjnych.

– Jak to zrobić? Poprzez hasło reklamowe „Rozkręć mocniej kurek w swoim kranie”? Woda należy do tych zasobów, które najbardziej powinniśmy oszczędzać.

– Ale oczywiście, że wodę należy oszczędzać. My mówimy o czymś innym. W Nowym Sączu i okolicy nie wszyscy są podpięci do naszej sieci. Albo są podpięci, ale korzystają z naszych zasobów na zasadzie rezerwowej, bo w pierwszej kolejności korzystają z własnych studni. Z posiadanych przez nas badań wynika, że ponad 70 procent studni w regionie jest zanieczyszczonych. Natomiast w historii naszej spółki nie zdarzyło się, żeby woda była zanieczyszczona.

– Mieliśmy mówić o cenie wody…

– Do ceny zmierzam. Mówiąc o naszych możliwościach produkcyjnych i chęci zapraszania do korzystania z naszej wody kolejnych gmin, chcemy zrobić to, co zrobił Tarnów. Tarnów sprzedaje hurtowo wodę do jedenastu gmin, a od dziewięciu odbiera ścieki.

– Ale to się dzieje w Tarnowie i okolicy.

– Zgoda, jednak nasza infrastruktura jest przygotowana, aby dołączyć do sieci kolejne gminy. Rozmawiamy z trzema. To dla nas stosunkowo niewielka inwestycja do realizacji. Przypominam – im więcej wody sprzedajemy, tym będzie ona tańsza.

– Spróbujmy zatem wspólnie sformułować komunikat do mieszkańców Nowego Sącza. Brzmiałby mniej więcej tak: Jeśli w ciągu najbliższego roku, dwóch lat…

– …trzech-czterech lat…

– …uda nam się podłączyć do sieci Sądeckich Wodociągów kolejne gminy, to wy będziecie płacić o połowę mniej za wodę. Tak?

– Zróbmy inaczej. Wrócę do wykresu cenowego, na który się pan powoływał i zapytam, dlaczego w Tarnowie płacą łącznie za ścieki i wodę poniżej 10 złotych? Sam na to odpowiem: bo mają dwa razy większą sprzedaż niż my. Jeśli my podwoimy sprzedaż, to przy porównywalnym zatrudnieniu obydwu spółek i naszych niższych o ok. 8 mln zł kosztach operacyjnych, w Nowym Sączu woda i ścieki powinny być tańsze, niż są teraz w Tarnowie.

– Na razie jednak nie jest u nas jak w Tarnowie, a mieszkańcy Nowego Sącza czytają ze zdumieniem swoje najnowsze rachunki za wodę i wyciągają z tego taki wniosek: ktoś się z kimś kłóci o sprawy, które nie muszą nas interesować, a nam za ten spór wystawiono wysoki rachunek.

– Odpowiedź jest prosta – dopłaty. Dlaczego w sąsiednich gminach, które są naszymi klientami i udziałowcami, ceny nie uległy zmianie? Bo tam obowiązują dopłaty. Kiedyś władze Nowego Sącza i gmin-wspólników doszły do wniosku, że trzeba mieszkańcom ulżyć w rachunkach, bowiem zrealizowana gigantyczna inwestycja wygenerowała takie parametry kosztowe, które zbyt mocno obciążałyby odbiorców. Stąd wzięły się dopłaty do wody.

– Tak było, ale władza się zmieniła i nowy prezydent twierdzi, iż nie ma powodu utrzymywać dopłat do wody, w sytuacji, kiedy Sądeckie Wodociągi generują tak wysoki zysk. Po co spółce komunalnej tak wysoki zysk? Nie prościej obniżyć odbiorcom cenę wody i zadowolić się minimalnym zyskiem na koniec roku?

– Niech pan to powie Urzędowi Skarbowemu, na pewno by ich zainteresował fakt, że spółka nie chce mieć zysku. Jesteśmy spółką prawa handlowego i podlegamy tym samym procedurom, co wszystkie inne firmy.

– Ale waszym głównym celem jest działanie na rzecz mieszkańców.

– Powtórzę zatem: jesteśmy spółką prawa handlowego i naszym celem, jak wszystkich spółek, jest również zysk. Powiem więcej: spółka posiada wysokie zobowiązania finansowe. Na koniec 2018 r. mieliśmy około 115 mln zł kredytów i obligacji do spłaty. To generowało konieczność zapłacenia 15 mln zł na obsługę tych zobowiązań, a około 13 mln z tej kwoty nie było kosztami firmy. Skąd mam wziąć takie kwoty? Mogę zabrać z amortyzacji i zysku. Mając takie zobowiązania musimy być zyskowni, bo takie warunki stawia nam bank. Poza tym nasz zysk jest czysto rachunkowy, wynikający np. z rozwiązania rezerw, które kiedyś zawiązano przy okazji realizacji tego dużego projektu. W dalsze rozważania rachunkowo-księgowe nie wchodzę, bo te problemy nie muszą interesować przeciętnego odbiorcy wody.

– Przeciętnego odbiorcę wody interesuje jej cena, a nie zobowiązania spółki wobec banków.

– Pewnie tak jest, dlatego muszę prostować pomysły na obniżenie ceny wody, które pojawiały się w sferze medialnej, a prawnie były absolutnie niemożliwe do realizacji. Twierdzenie, że stosujemy maksymalne ceny taryfowe i możemy je w prosty sposób obniżyć, jest nieprawdą. Wykonałem nawet taką symulację na potrzeby prezydenta miasta oraz wspólników i wynik był prosty. Pomniejszamy tym sposobem nasz roczny wynik o 19 mln zł, wykazujemy stratę na poziomie 12 mln zł, a następnego dnia rano bank mówi nam, że albo podnosimy ceny wody i zaczynamy generować zyski, albo bank zajmuje zabezpieczenia i spółce grozi upadłość.

– A co by się stało, gdyby Sądeckie Wodociągi upadły?

– Byłoby sucho w sądeckich kranach.

– Przecież to scenariusz science fiction. Słyszał Pan kiedyś o przypadku, aby ludzie nie mieli wody, bo wodociągi zbankrutowały?

– Zgadzam się z panem w jednym: biorąc pod uwagę, że w zarządzie Sądeckich Wodociągów zasiadają ludzie odpowiedzialni, to taki scenariusz faktycznie należy rozpatrywać w kategoriach science fiction. Ale chcę powiedzieć jeszcze o drugim aspekcie – otrzymaliśmy 220 mln zł dotacji i elementem tej dotacji są m.in. określone parametry taryfy. I gdybyśmy tu cokolwiek zmienili to złamalibyśmy trwałość projektu, która obowiązuje do 2021 r., a wówczas Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zażyczyłby sobie zwrotu tych 220 mln zł.

– Ale to Nowy Sącz – czyli trochę również mieszkańcy miasta – wziął kiedyś na siebie główne ryzyko związane z projektem, a na jednej z sesji wiceprezydent Artur Bochenek zwrócił się do wójtów gmin tworzących Sądeckie Wodociągi: „Zaprosiliśmy was do tej spółki, a panowie przyjeżdżacie nas pouczać”.

– I to jest nieprawda. Idea zaproszenia innych gmin do współpracy, to czasy jeszcze prezydenta Andrzeja Czerwińskiego. Zaproszenie tych gmin miało na celu stworzenie aglomeracji i podjęcie się realizacji inwestycji o rozmiarach, których sam Nowy Sącz nie byłby w stanie udźwignąć. Dzięki m.in. tej inwestycji może pan w upalny dzień pójść nad Kamienicę i spokojnie zażywać kąpieli. Zlewnia Dunajca stała się dzięki temu zdecydowanie czystsza. Kiedy przejeżdża się koło Jeziora Czchowskiego, widać setki łabędzi i kaczek. To jest ekologiczny efekt wykonanego projektu.

– Fantastycznie, sądeczanie się ucieszą, ale jeszcze raz przypomną, że od trzech miesięcy otrzymują zdecydowanie wyższe rachunki za wodę.

– Skoro grupa radnych odebrała wcześniejsze dopłaty mieszkańcom, to my tylko zastosowaliśmy się do decyzji, stosując pełne ceny taryfowe. One są niezmienne od maja 2018 r., można to sprawdzić na naszej stronie internetowej.

– I prezydent miasta nie ma racji apelując do prezesa Wodociągów: „dopłać do wody z zysków”?

– Nie możemy tego zrobić. Dlaczego? A – ponieważ ustawa jasno mówi, że dopłaty dla mieszkańców może realizować wyłącznie samorząd, B – nawet gdyby w tej spółce był jeszcze tylko jeden udziałowiec i posiadał jeden procent udziałów, to zarząd Wodociągów podlegałby sankcji sądowej, ponieważ dopłaciłby mieszkańcom Nowego Sącza kosztem innego wspólnika.

– Czy normalna jest sytuacja, kiedy Nowy Sącz nie posiada kontroli nad swoją spółką Sądeckie Wodociągi?

– A dlaczego nad swoją? Wracam z uporem do tarnowskiego przykładu, przywoływanego zresztą do niedawna jako sztandarowego. Tam prezydent miasta ma 47 procent udziałów w spółce wodociągowej – czyli bardzo podobnie jak prezydent Nowego Sącza w naszej spółce – a woda jest tam zdecydowanie tańsza. Nowy Sącz nie jest samotną wyspą.

– Ale jest największy wśród udziałowców spółki.

– To nie ma znaczenia, choć przecież nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że Stary Sącz jest większy od Nowego.

– Nie powinno więc największe miasto regionu kontrolować tej spółki?

– Proszę pana, prezydent Nowego Sącza miał ponad 51 procent udziałów w Sądeckich Wodociągach przez miesiąc od objęcia stanowiska w ratuszu. Przez miesiąc miał pełną kontrolę nad spółką i czy to coś zmieniło?

– A nie powinien mieć takiej kontroli? Jest odpowiedzialny za dostarczenie wody 100 tysiącom mieszkańców.

– Spółka ma za zadanie dostarczać wodę i odbierać ścieki dla całej Sądecczyzny. Kiedyś był RPWiK…

– Od kilkunastu lat w likwidacji.

– Ale już zlikwidowany, sprawa zamknięta. No więc kiedyś był RPWiK, ale potem powstała spółka, do której prezydent Nowego Sącza Andrzej Czerwiński zaprosił, a prezydent Józef Antoni Wiktor to zrealizował, wprowadzając kolejnych udziałowców czyli gminy: Nawojowa, Stary Sącz, Kamionka Wielka. Potem dołączyła gmina Korzenna. Taka struktura udziałowa wymaga dobrej współpracy i nie jest ważne, kto posiada pakiet kontrolny w spółce. Poza tym mnie jako jej prezesowi nie jest zręcznie wypowiadać się o strukturze udziałowców, którzy mnie zatrudniają. Taką strukturę własnościową zastałem i ona jest faktem.

– Komunikat z ubiegłego tygodnia: wojewoda orzekł, że miasto Nowy Sącz musi dopłacać do wody. Rachunki z trzech miesięcy wędrują do kosza? Prezes Wodociągów się cieszy?

– Cieszę się, że mieszkańcy zapłacą mniej, bo będą mieli dopłaty. Co myśmy w tej nowej sytuacji zrobili? Natychmiast wstrzymaliśmy fakturowanie i przygotowaliśmy się do wystawienia korekt. Od tej chwili, czyli od ubiegłego czwartku, rachunki za wodę wystawiamy po dawnej cenie, czyli sprzed 31 sierpnia. Teraz będziemy nadpłaty mieszkańców rozliczać w kolejnych rachunkach. Jednocześnie szykujemy fakturę dla miasta Nowego Sącza, którą niebawem wyślemy.

– Na jaką kwotę?

– Nie odpowiem jeszcze w tej chwili, szacujemy to, ale sądzę, że będzie się zamykać w widełkach od półtora miliona do około dwóch milionów złotych.

 

Reklama