Thomas Schmid w Nowym Sączu – zaciekawiony i zdziwiony…

Thomas Schmid w Nowym Sączu – zaciekawiony i zdziwiony…

Thomas Schmid to jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy niemieckich, były naczelny tak opiniotwórczych tytułów jak Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung i Die Welt. Do księgarń w naszym kraju trafiła właśnie jego najnowsza książka „Europa umarła, niech żyje Europa”, w której przedstawia problemy i wyzwania stojące przed współczesną Europą i Unią Europejską. Kilka dni temu odwiedził także Nowy Sącz…


– Pana najnowsza książka „Europa umarła, Niech żyje Europa” dotyczy Europy w perspektywie globalnej. Jednocześnie przyjechał Pan na Sądecczyznę, regionu małego i w Europie niezbyt znanego. Skąd pomysł tej wizyty?

– Po pierwsze, muszę zwrócić uwagę, że Polską interesuje się już od dłuższego czasu. Jestem bardzo zadowolony, że stosunki polsko-niemieckie wyraźnie się poprawiły, zwłaszcza po roku 1989. Ponadto to właśnie Polska jako pierwszy kraj z Europy środkowo-wschodniej wyrwała się z pod wpływów dawnego Związku Radzieckiego i z miejsca osiągnęła duży sukces. Bardzo się rozwinęła pod względem gospodarczym. Co do Sądecczyzny: muszę podkreślić, że kilkakrotnie odwiedziłem Kraków, byłem też w obozie w Auschwitz. Ale nigdy nie byłem w Polsce południowo-wschodniej. A to przecież bardzo piękny region.

– Przyjechał Pan na zaproszenie firmy Fakro, którą wspomniał Pan na kartach swojej książki…

– Owszem. Pisząc książkę przez przypadek dowiedziałem się o tej firmie i jej problemach z nieuczciwą konkurencją w UE oraz bezskutecznych próbach interwencji przeciwko temu w Komisji Europejskiej. W wyniku regulacji unijnych i protekcjonistycznych praktyk krajów „starej unii” Fakro ma znacznie gorszą pozycję wyjściową na wewnętrznym rynku UE. To dotyczy nie tylko tej firmy z nowych krajów członkowskich UE, co uważam to za bardzo nieuczciwe. Można wręcz powiedzieć, że jest to zaprzeczeniem zasadniczych reguł europejskich. I to powinno się zmienić. Poza tym chciałem na własne oczy zobaczyć tę firmę, poznać jej organizację i wyzwania przez którymi stoi.

– I jakie są pańskie wrażenia po tej wizycie?

– Bardzo dobre. Oferta Fakro jest znana w całej Europie, a to przecież bardzo wyspecjalizowany produkt. Siłą Europy jest nie tyle bogactwo surowców naturalnych, co intelekt, wiedza i specjalistyczne umiejętności. I Fakro to znakomity przykład na potwierdzenie tezy, że w krajach Europy środkowo-wschodniej także są wysokiej klasy specjaliści i firmy mające wiele do zaoferowania na rynkach światowych. Chciałbym uprzytomnić Niemcom ten fakt, bo wcale nie jest on powszechnie znany.

– Przyjechał Pan na Sądecczyznę na zaproszenie przedstawicieli lokalnej elity biznesu. Toteż na dzisiejszym spotkaniu w firmie Fakro spotkał się pan głównie z przedsiębiorcami. Ale dla poznania specyfiki regionu, jego mocnych i słabych stron, konieczne wydają się także rozmowy z przedstawicielami innych środowisk. Dopiero wtedy obraz naszego regionu byłby bardziej pełny.

– Na pewno będę chciał się spotkać z przedstawicielami innych środowisk, a także ze „zwykłymi” mieszkańcami, choć raczej nie teraz. To mój pierwszy pobyt na Sądecczyźnie i niestety jestem ograniczony czasowo.

– O Sądecczyźnie mówi się, że to kraina milionerów. Kilka miesięcy temu, był tu inny niemiecki dziennikarz, Jan Puhl ze Spiegla i opisał fenomen Nowego Sącza jako konserwatywnego miasta, w którym wielu biznesmenów zaczynało od zera, ale odniosło wielki sukces. Czy Pan także zwróci uwagę na ten aspekt, czy raczej pańskie rozważania pójdą w innym kierunku?

– Z pewnością o tym wspomnę. Z jednej strony rzeczywiście w tym regionie jest sporo osób, które odniosły duży finansowy sukces, ale jednocześnie na Sądecczyźnie płace są nie tylko poniżej przeciętnej Unii Europejskiej, ale nawet średniej płacy w samej Polsce. W niemieckich regionach jest tak, że jeżeli gdzieś jest wielu milionerów, to fakt ten pozytywnie wpływa na sytuację w całym regionie a średnia płaca jest tam wyższa niż przeciętna. Chciałbym tę przepaść opisać i spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest.

– Pana pierwsza wizyta w naszym regionie jest dosyć krótka, co zdążył Pan zobaczyć?

– Przyznam: Widziałem tylko to, co można dostrzec z jadącego samochodu. Bardzo piękną okolicę i bardzo wiele – nie zawsze pięknych – banerów reklamowych. Może jednak na swoje usprawiedliwienie powinienem wyznać, że pomysł tej wizyty zrodził się bardzo szybko. Przedwczoraj w Warszawie miałem ciekawą debatę o Europie z austriackim pisarzem, Robertem Menasse. I w związku z tym zrodziło się zaproszenie z Fakro. Przyjąłem je, by obejrzeć to przedsiębiorstwo. Chciałem też bliżej porozmawiać o problemach gospodarczych firmy i regionu. Niestety, jutro mam wykład w Berlinie i tym razem nie mogę zostać dłużej.

– Czy zamierza Pan jeszcze kiedyś odwiedzić Sądecczyznę, aby dokładniej poznać nasz region?

– Owszem, jak najbardziej. I to nie tylko w celach zawodowych. To piękne miejsce i być może przyjadę tu z żoną na urlop.

– Pańska książka diagnozująca problemy współczesnej Europy oraz wyzwania przed jakimi stoi Unia Europejska ma nieco przewrotny tytuł – „Umarła Europa, niech żyje Europa”. Co Pan miał na myśli wybierając taki właśnie tytuł?

– To parafraza francuskiego powiedzenia „Umarł król, niech żyje król”. Oznacza ona, że wprawdzie człowiek, który był królem właśnie umarł, ale instytucja, której był ucieleśnieniem nadal istnieje i będzie ucieleśniona przez następnego króla. Wybierając taki tytuł chciałem dać do zrozumienia, że choć Unia jest w głębokim kryzysie, niczym umierający król, to jednak ten kryzys przetrwa – pod innym królem, a więc po wewnętrznej przebudowie. W tym przypadku jestem optymistą.

– A jak widzi Pan miejsce Polski w Unii, zakładając oczywiście, że cała konstrukcja się nie rozpadnie w związku z dość silnymi tendencjami odśrodkowymi.

– Jestem pewien, że Unia przetrwa. Uważam również, że Polska powinna zajmować w niej o wiele mocniejszą pozycję niż obecnie. Zresztą w Niemczech powoli budzi się przekonanie, że Polska to poważny gracz na europejskiej arenie. Oczywiście mówię teraz o kręgach władzy. Przeciętny Niemiec nie wie o Polsce zbyt dużo. Ale jednocześnie da się wyczuć respekt przed waszym szybkim rozwojem gospodarczym. Mieszkam w Berlinie, gdzie żyje bardzo wielu Polaków i muszę powiedzieć, że traktowani są oni po prostu jak zwykli Berlińczycy. Widać z ich strony chęć do integracji ze społeczeństwem zglobalizowanym, co się Niemcom podoba. Moim zdaniem, w Niemczech coraz rzadziej można spotkać się z antypolskim nastawieniem. Dla Niemców Polacy to po prostu Europejczycy, tacy sami jak mieszkańcy Zachodu.

Reklama