Mogło nas nie być w gminie Chełmiec

Mogło nas nie być w gminie Chełmiec

I chyba nadszedł ten moment, kiedy możemy powiedzieć, a na wizualizacjach nawet pokazać, jak zmieni się zakład w najbliższym czasie.

Rozmowa z KRYSTYNĄ BARAN i MACIEJEM RYSIEM, prezesem i wiceprezesem firmy Wiśniowski

– Chełmiec za kilkanaście dni stanie się miastem. Co to oznacza dla Państwa firmy? To coś zmienia w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa, które jest dla tej gminy ważne, jeśli nie najważniejsze ekonomicznie?

Krystyna Baran: – Faktycznie jesteśmy dla gminy ważni i nawet się tak czujemy, bo jesteśmy największą firmą na terenie gminy Chełmiec. Zacznę jednak od czegoś innego. Przy takich okazjach budzą się we mnie stare emocje. Dobrze bowiem pamiętam rok 1990, kiedy to ówczesna Rada Gminy nie chciała nas na swoim terenie. Niewiele brakowało, a rada podjęłaby decyzję, aby nie lokalizować tutaj naszej firmy. W tej okolicy znajdowały się tereny rolne i wielu radnych było niechętnych, by je przekształcać. Ostatecznie wszystko się powiodło, ale przez kolejnych 20 lat musieliśmy ponosić spore koszty tamtych przekształceń. Wspominam dawne wydarzenia, bo czasami łapię się na tym, że jeśli mam do kogoś żal, to wybaczam, ale nie zapominam. Kilka głosów mogło zaważyć, iż nasza firma nie byłaby zlokalizowana w tym miejscu i dziś pewnie nie byłaby na takim etapie rozwoju, jaki się udało osiągnąć. Byłam wówczas radną gminy Chełmiec i w ogromne zdumienie wprawiło mnie, kiedy niektórzy radni z naszej strony Dunajca głosowali przeciw lokalizacji firmy. Wspominam czasy, kiedy w miejscu, gdzie teraz rozmawiamy, znajdował się jedynie maleńki budynek gospodarczy.

– Na szczęście i dla firmy, i dla gminy historia sprzed blisko 30 lat potoczyła się inaczej.

Krystyna Baran: – Tak się stało, ale pewne rzeczy ciągle w ludziach mocno siedzą. Czasy się mocno zmieniły, choć również dzisiaj odczuwam u niektórych radnych w innych gminach gdzie funkcjonujemy, nieufność, czy może niechęć do nowych inwestycji i pomysłów. Maciej Ryś: – Nie zakładamy, że to zła wola, bo może niechęć do nowego wynika raczej z niewiedzy czy braku informacji. Czasami wprawia nas jednak w ogromne zdumienie, że można z taką dawką nieufności podchodzić do inwestora. Jeszcze pewnie długo tak będzie, że w gronie ludzi decyzyjnych większość będzie przychylnych biznesowi, ale znajdą się również tacy, którzy utrudniają, komplikują i mnożą przeszkody. To wynika z charakteru, wychowania, może z jakichś naleciałości.

– Kiedyś Pani śmiało ujawniła, ile pieniędzy miesięcznie jako firma odprowadzacie do budżetu w formie różnego rodzaju podatków i opłat. Powie Pani dziś, jaką kwotą zasilacie gminę Chełmiec?

Krystyna Baran: – W delikatnym zaokrągleniu tylko z tytułu podatku od nieruchomości to kwota – 1,6 mln zł. Nie bez znaczenia jest też udział gminy Chełmiec w innych podatkach odprowadzanych do budżetu (np. podatku dochodowego od firmy, pracowników zamieszkałych na terenie gminy, podatku od środków transportowych itp.). W sumie z tytułu wszystkich obciążeń budżetowych w roku 2017 zapłacimy blisko 90 mln zł, należy przy tym zwrócić uwagę, że te obciążenia w każdym kolejnym roku wzrastają i mogą stanowić niebezpieczeństwo dla prowadzących działalność gospodarczą.

Maciej Ryś: – Wracając jeszcze do pytania czy nadanie Chełmcowi statusu miasta coś dla nas oznacza, to szczerze powiem, że jak na razie nie spodziewamy się żadnych odczuwalnych zmian. Jeśli wsłuchać się w zapowiedzi władz gminy, to w nowej sytuacji miastu powinno być łatwiej pozyskiwać dodatkowe fundusze, ale czy coś to zmienia w funkcjonowaniu firm na terenie gminy? Tego nie jesteśmy pewni. Być może poprawie ulegnie infrastruktura, a to mogłoby być dla firmy pomocne w dalszym rozwoju.

Krystyna Baran: – To jako mieszkanka części gminy po tej stronie Dunajca podzielę się jeszcze taką refleksją. Jestem przekonana, że znaczna część nowych środków finansowych zostanie skonsumowana przez Chełmiec miasto i miejscowości po tamtej stronie. Powiedziałam zresztą kiedyś wójtowi Stawiarskiemu, że po naszej stronie gminy nie ma choćby jednej inwestycji, która już dawno nie byłaby wykonana po drugiej stronie Dunajca.

– Gmina Chełmiec dzieli się na lepszą i gorszą część?

Krystyna Baran: – To byłoby chyba za mocno powiedziane, ale jakoś tak się składa, że przy wszystkich dużych inwestycjach – kanalizacji, wodociągach, drogach – jesteśmy na końcu. Tak jest np. ze szkołą w Wielogłowach, która obsługuje dzieci z kilku okolicznych miejscowości (…)

Przeczytaj całą rozmowę w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

 

Reklama