Zaciurka, ziemniaki z galasem, proziaki – czyli jak się kiedyś jadło

Zaciurka, ziemniaki z galasem, proziaki – czyli jak się kiedyś jadło

Pamiętam jak mama ugotowała ziemniaki dla prosiąt, ale poszła do pola i nie zdążyła ich utłuc. Myśmy przyszli ze szkoły i mimo że zostawiona była kartka, że do jedzenia jest chleb z mlekiem (podczas żniw nie było czasu na gotowanie), to jakżeśmy się chwycili i zaczęli jeść te ziemniaki, to zjedliśmy dobre pół garnka.

O tym jak się kiedyś jadło i czym były dawne smaki opowiadają panie z Klubu Seniora w Siedlcach.

Jak to kiedyś było?

Seniorki podkreślają, że dawne smaki były znacznie prostsze. Ludzie nie wykorzystywali tylu przypraw co teraz. Korzystano głównie z soli. Nawet pieprz nie stanowił podstawowego składnika dań. Podczas gotowania wykorzystywano mniej produktów i przede wszystkim naturlanych. Dawniej w każdym gospodarstwie były krowy czy kury więc mleka, serów i jajek było pod dostatkiem, podobnie jak ziół. Kiedyś dieta składała się głownie z dań mącznych. Dużo rzeczy też piekło się na blasze. Na wsiach dawniej ludzie nie mieli wiele pieniędzy, więc gotowało się z tego, co się miało. Dzieci nie jadły też tylu słodyczy co teraz, ponieważ dostęp do nich był utrudniony i ograniczony. Dlatego, aby sobie to zrekompensować, zamiast czekoladowymi batonikami zajadały się koglem-moglem bądź chlebem moczonym w wodzie i posypanym cukrem.

– Kiedyś nic się nie marnowało, na wszystko znalazło się jakieś zastosowanie – podkreśla Anna Szczurek.

W ciągu dnia w praktycznie każdym domu jadło się: drobiony chleb z mlekiem, żurek – ale tylko swój własny przygotowany z mąki owsianej bądź gdy ktoś takiej nie posiadał to z otrąb pszenicznych – gotowaną kapustę kiszoną z ziemniakami albo barszcz na kapuśniarku, bób- w zimie ususzony, który jadło się maszczony albo z  barszczem – kapustę z grochem, łazanki razowe ze skwarkami oraz zaciurkę, czyli ciasto uformowane w palcach w kluseczki i gotowane na wodzie podawane z mlekiem bądź z ziemniakami. Jadło się również krupy, fasolki i groch różnego typu, siekankę oraz pęczak. Karpiele, czyli brukiew jadano przeważnie gdy w domu zabrakło ziemniaków. Teraz w sklepie próżno szukać tego warzywa, chodź jak mówi Anna Szczurek wciąż sprzedaje się je w Irlandii.

Śmiałam się, że u nas nawet krowy przestały to jeść, a tam wciąż można dostać to w sklepach – opowiada.

-To ja pamiętam jak przyjechał do nas brat mojego męża. Mieszkał on w Kanadzie, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy poprosił mnie o zrobienie mu zaciurki, a mój mąż w tym czasie zajadał się mięsem. Podobnie moje wnuki jak były małe pałaszowały placki sodowe i do tej pory przychodzą, aby im takie upiec. Mój syn, gdy tylko je zobaczy, je z takim smakiem, że za każdym razem boję się, że pogryzie sobie przy tym palce. U nas też wciąż je się ziemniaki z galasem przeważnie w Środę Popielcową czy w Wielki Piątek, a synowa często robi parowce, czym też wszyscy się wprost zajadają – opowiada Zofia Wolińska.

Mimo że w niektórych rodzinach tradycyjne, dawne potrawy wciąż są żywe, to część seniorek nie ma pojęcia, czym np. był galas. Wynika to ściśle z miejsca zamieszkania. Był on bowiem codziennością tylko tych osób, które miały dostęp do śliwek. Galasem nazywa się rozgotowane i roztrzepane śliwki damaskie, do których dokłada się troszkę cukru i wody

Wspólne gotowanie     

W ramach kulinarnego dnia organizowanego w Klubie Seniora raz w tygodniu panie oprócz ziemniaków z galasem zrobiły placki sodowe nazywane również proziakami, ponieważ dawniej na sodę mówiło się proza. Kiedyś ludzie robili te placki, gdy w domu zabrakło chleba. Są one bowiem bardzo proste i robione z tego, co się zawsze miało pod ręką, czyli z kwaśnego mleka, mąki razowej, sody, soli i cukru. Niektóre z seniorek zauważyły jednak, że są one trochę inne od tych, które one jadły kiedyś. Refleksja ta odnosi się nie tylko do tego, konkretnego dania.

– Mi na przykład siedzi w głowie, że pierogi z borówkami to było coś najlepszego. Teraz zjem je, ale nie mają one tego samego smaku – mówi Anna Szczurek. – Kiedyś nie lepiło się ich często. Trzeba było iść do lasu, nazbierać owoców, produkty były też innej jakości i głównie tworzono z tych własnych.

Takie tradycyjne jedzenie części osób może się również źle kojarzyć, jak zauważa Maria Poręba kierowniczka Klubu Seniora w Siedlcach.

– Mam ciocię, która mówi, że choćby jej zapłacili to ona nie zje razowego chleba.

Wielu osobom takie jedzenie może przywodzić na myśl przykre czasy, gdy do jedzenia nie było zbyt wiele, a to które zostawało było stare i ledwo zjadliwe.

O czym zapomnieliśmy?

Na pytanie o  zapomniane przez nas, współczesne pokolenie, potrawy Anna Szczurek odpowiedziała bez dłuższego namysłu, że z pewnością jest to prażucha. Zofia Wolińska dodała, że według niej jest to też zwyczaj jedzenia ususzonego bobu. Teraz je się go tylko na świeżo, podczas gdy dawniej bób zostawiało się w polu, aby dojrzał i już brązowy łuskało się, gotowało i jadło. Seniorka podkreśla również, że miał on inny smak niż świeży.

– Smaku jednak nie opiszę, bo jak – mówi.

Złote rady

Seniorki dzielą się pewnymi wskazówkami, które warto wziąć pod uwagę przy gotowaniu:

– Gdy zdarzy nam się przesolić sałatkę, wówczas możemy dodać do niej pokrojonego ziemniaka. Jego zadaniem jest wyciągnąć nadmiar soli. Funkcję tę pełnić może też jabłko, jak i razowy chleb.

– Gdy smaży się pączki lub chrust/faworki to do oleju wrzuca się talarki ziemniaków, aby dzięki nim olej się nie przypalił. Ziemniaki te można  później zjeść jak frytki, jednak trzeba liczyć się z tym, że  przez pączki czy chrust będą miały one słodkawy smak.

Idąc w przyszłość

Panie z Klubu Seniora w Siedlcach nie zapomniały dawnych smaków, jednak nie przeszkadza im to w podążaniu za duchem czasu i poszukiwaniu coraz to nowszych przepisów, którymi dzielą się na swoim profilu na Facebooku – Klub Seniora w Siedlcach. 

LOGO DTS YOUNG

foto. Gabriela Wolińska

Czytaj też:

Czego żałują ludzie przed śmiercią? Na pytanie odpowiadają Arkadio i Mateusz Ziółko

Reklama