Zachwycający debiut starosądeckiej Sceny Teatralnej

Zachwycający debiut starosądeckiej Sceny Teatralnej

JFT 2023

W ramach 27. Jesiennego Festiwalu Teatralnego swoją działalność zainaugurowała amatorska Scena Teatralna działająca przy Sokole w Starym Sączu. We wtorek festiwalowi widzowie mieli okazję obejrzeć jej pierwsze przedstawienie – sztukę „Nie narzekamy”, której scenariusz napisany przez Janusza Michalika oparty został na drugiej części „Trzech światów” Urszuli Kozioł oraz fragmentach „Indyka” Sławomira Mrożka, a więc literaturze mocno zakorzenionej w teatrze absurdu. Przedstawienie wyreżyserowali: Elwira Michalska i Mieczysław Filipczyk, a na scenie wystąpiło aż szesnastu aktorów amatorów reprezentujących różne pokolenia. Eksperymentalny, groteskowy spektakl był niewątpliwie trudny w odbiorze, ale publiczności bardzo się podobał, o czym świadczyły długie owacje po jego zakończeniu. Widzowie podkreślali wartość merytoryczną sztuki oraz jej wyjątkowo aktualną wymowę, ale także widowiskowość dzieła i bardzo dobrą grę aktorską.

Poproszony o pospektaklową opinię burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek powiedział:

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Podziwiam niesamowitą pracę zarówno reżyserów, jak również aktorów. Myślę, że dzisiaj objawiły nam się niezwykłe talenty, bo ten spektakl naprawdę fantastycznie bawił, zastanawiał, zmuszał do refleksji, ale przede wszystkim właśnie robił wrażenie. Ciężko było mi uwierzyć, że na scenie jest nasza, dopiero debiutująca grupa. Wydawało mi się, że mam do czynienia z aktorami już profesjonalnymi, którzy nie tylko świetnie podają tekst, ale naprawdę grają. Co bardzo ważne i zwracało uwagę to to, że grali nie tylko ci, którzy w danym momencie swoje kwestie wypowiadali, ale również wszyscy uczestniczący w scenicznych wydarzeniach. Można było na każdym aktorze zawiesić oko i obserwować, jak realizował swoją rolę – od początku do końca. To było coś niesamowitego. Czuję dumę, że taki teatr jest w Starym Sączu. Jestem też wdzięczny reżyserom i artystom. Wszystkim bardzo gratuluję i myślę, że dzięki naszej teatralnej grupie będziemy jeszcze mogli przeżyć wiele fantastycznych wrażeń, właśnie tu – na deskach Starosądeckiego Sokoła.

Również dyrektor Centrum Kultury i Sztuki w Starym Sączu Wojciech Knapik nie krył swojego zachwytu, podkreślając przy tym, że bardzo lubi awangardowy i eksperymentalny teatr. To, że to nasz miejscowy zespół zaprezentował swoją premierową sztukę, nadaje temu wydarzeniu jeszcze zupełnie innego wymiaru – mówił. Na początku trzymałem kciuki, ale tak po dziesięciu minutach już zupełnie nie miałem tremy, bo widać było, że wszyscy są świetnie przygotowani i nie może być mowy o żadnej wpadce. Jestem pod wrażeniem dwóch rzeczy – przemyślanych ról aktorskich i gry, która nie miała nic wspólnego z deklamowaniem, ale także świetnej reżyserii, dzięki której wszyscy aktorzy – a było ich wielu – nie mieli na scenie żadnych chwil przestoju. Nawet, kiedy nic nie mówili, grali swoją rolę. Wyraźnie było widać, że ktoś nad tym panuje. Co prawda sztuka przez swoją awangardowość była trudna, ale też dowcipna i humorystyczna. Jestem zachwycony i cieszę się, że dzisiejszy wieczór spędziłem właśnie tutaj w Sokole.

A co o swoich przeżyciach mówiły osoby w nim występujące? Poproszone o wypowiedź aktorki – Jolanta Gruca i Anna Lipka – przyznały, że trochę się stresowały, ale był to bardzo pozytywny stres, zdecydowanie motywujący do działania. Obie też podkreślały swoją radość z pracy w zespole i jej fantastycznego efektu.

Muszę przyznać, że spektakl odebrałam bardzo emocjonalnie, głównie dlatego, że większość występujących na scenie grała pierwszy raz w życiu – wyznała reżyserująca widowisko Elwira Michalska. Oni uczyli się wszystkiego, a przede wszystkim samych siebie. Musieli poznać swoje reakcje, by potem przenieść to na spektakl. Aktorzy – zwłaszcza ci młodzi – walczyli ze swoimi słabościami, ograniczeniami, kompleksami. Taki był początek… Możliwość zobaczenia ich na festiwalu i świadomość, że przełamali wieli z tych słabości, o których wspomniałam, jest fantastycznym przeżyciem dla animatora (jak ja to nazywam), ale również reżysera.

Zarówno widzowie, jak też wypowiadający się twórcy podkreślali, że przygotowana przez starosądecką Scenę Teatralną sztuka nie była łatwa, zmuszała do myślenia, ale też zaskakiwała – od momentu wejścia na salę. Oto krótka analiza interpretacyjna tego awangardowego przedstawienia.

Do rozpoczęcia spektaklu pozostało jeszcze około dwudziestu minut, a aktorzy już grają, a właściwie to nie grają, tylko leżą lub siedzą w dziwacznych znieruchomiałych pozach. Śpią? Na scenie znajduje się wiele dziwnych akcesoriów o trudnej do określenia roli. Są wśród nich drewniane skrzynie niespodziewanie pełniące funkcję muzycznych instrumentów, na których w czasie przedstawienia zagrają członkowie orszaku Contessy; jest też dziecięcy wózek z przymocowaną do niego pokrywą – również muzycznym instrumentem. W głębi sceny stoi duża platforma na kółkach, a obok postument z ustawioną futbolówką, niby zwyczajną, a – jak się okaże – niezwyczajną…

Kiedy już formalnie rozpoczyna się spektakl, widzowie słyszą głośną muzykę – wyraźnie złowróżbną, wszak zapowiadającą niebezpieczne dyktatorskie rządy Contessy. Potem na scenie pojawiają się trzy kobiety; sprzątaczki, ale też jakieś dziwne. Panie niby zamiatają, wycierają kurze, ale tak naprawdę plotkują. O czym? Na przykład o babie, która „siedzi na cmentarzu i nogi ma w kałamarzu”, a później zostaje zaatakowana przez ducha. Takich niedorzecznych wypowiedzi – nie tylko w wykonaniu sprzątaczek – jest w spektaklu wiele. Wszyscy występujący żonglują związkami frazeologicznymi, przysłowiami i powiedzonkami, które w kontekście fabuły nie mają większego sensu, wydają się być jedynie lingwistyczną zabawą. Nie wiadomo dlaczego pojawia się nawet inspirowane Rejem „wżdy Polacy nie gęsi”…

Wykreowany na scenie świat odbierany jest jako absurdalny, niedorzeczny, dziwaczny, ale tak naprawdę kryje głęboką uniwersalną treść, zawiera również wyrażoną w artystycznej formie przestrogę. Zawsze i wszędzie bowiem istnieją – jak pisał Herbert – ci, którzy znajdują się „na szczycie schodów” oraz podporządkowani im „sprzątacze placów” – zmuszani do milczenia i ciągłego wysiłku w imię lepszej przyszłości; niestety bliżej nieokreślonej. Zawsze i wszędzie również ci drudzy marzą o spektakularnym triumfie nad swoimi ciemiężcami. Pragnieniem „sprzątaczy placów” są też ludzkie relacje z rządzącymi, szczera rozmowa człowieka z człowiekiem; bez niezrozumiałych frazesów politycznej nowomowy symbolizowanej przez wspomnianą wcześniej lingwistyczną grę.

Odwieczne marzenia ludzi z dołu społecznej hierarchii towarzyszą również członkom orszaku Contessy – despotycznej władczyni, której dyktatorskie rządy oparte są na fizycznej sile, donosicielstwie popleczników i absurdalnych zakazach, jak chociażby ten dotyczący gry w piłkę. Nękani przez władczynię poddani – zmuszani do ciągłej pracy i składania hołdów – pragną zmiany, ale pragnienia te pozostają jedynie w sferze marzeń. Kiedy podburzeni przez obłudnego prowokatora decydują się na bunt przeciwko miłościwie panującej, zostają bowiem srodze ukarani.

Sztuka „Nie narzekamy” mówi o uniwersalnych mechanizmach sprawowania władzy i nie należy jej interpretować tylko w kontekście państwo – obywatel. Nie bez powodu Contessa określana jest „panią docent”, „panią dyrektor”, „sołtyską”; zaś Książę „prezesem”, „naczelnikiem”, „sekretarzem”, „generałem”. Awangardowa forma spektaklu jest bardzo pojemna i daje też widzowi możliwość znacznie szerszej subiektywnej interpretacji – w odniesieniu do międzyludzkiej komunikacji i ogólnie naszego życia.

Niewątpliwą zaletą przedstawienia starosądeckich aktorów jest jego wizualność stworzona z wielu teatralnych elementów. Wzrok przyciągają perfekcyjnie dopracowane układy choreograficzne, których symboliki nie sposób nie zauważyć. Bardzo podobają się aktorskie stroje wyraźnie podkreślające przynależność do określonej grupy społecznej. Aurę tajemniczości potęgują spowijające scenę kłęby dymu, w którym giną wspomniane wcześniej dziwne sceniczne akcesoria. Aktorzy bawią się balonikami, puszczają mydlane bańki… Mydlane bańki? Czy one też mają jakiś ukryty sens? Czy nasze życie nie jest taką właśnie mydlaną bańką – piękną, pełną tęczowych kolorów i rozmaitych kształtów, która raz unosi się, raz opada, a na koniec… pęka?

A jaka jest wartość ludzkich marzeń i pragnień? Członkowie orszaku Contessy marzą o grze w piłkę. Stojąca na postumencie futbolówka jest dla nich przedmiotem ze sfery sacrum, obiektem kultu. Modlą się do niej… A potem przychodzi jakiś Pan obcy i bezlitośnie przebija ją nożem. I wtedy okazuje się, że piękna futbolówka nie jest futbolówką, tylko gumowym balonikiem, który tak łatwo zniszczyć… Uniwersalna wymowa sztuki (!)

Spektakl „Nie narzekamy” naprawdę warto obejrzeć. Jak obiecują pracownicy starosądeckiego Centrum Kultury, po festiwalu na pewno będzie powtarzany. Dla podkreślenie wartości sztuki przytaczamy jeszcze opinię największego na Sądecczyźnie autorytetu w dziedzinie teatru – dyrektora Jesiennego Festiwalu Teatralnego Janusza Michalika:

Patrząc na spektakl, widać doskonalą reżyserską pracę i znakomite przygotowanie młodych ludzi kierowanych przez Elwirę i Miecia. Wystarczy przyjrzeć się rozkładowi przestrzeni, żeby zauważyć, że każdy gest jest celowy i wyważony. W tej sztuce nic nie dzieje się bez przyczyny, więc naprawdę to świetna teatralna robota. Muszę powiedzieć, że również aktorzy – jak na debiutantów – dobrze udźwignęli swoje postaci. Wydaje mi się, że dzisiejszy dzień będzie szczególnie ważny w historii tegorocznego festiwalu, ale również w historii Centrum Kultury, bo powstanie starosądeckiej Sceny Teatralnej przyniosło efekt, jakiego nikt się chyba nie spodziewał, a to dopiero była pierwsza premiera. Teraz przed nami wielkie wyzwanie. Mówię o drugiej grupie, która przygotowała zupełnie inny spektakl – pod względem konwencji, gatunku i treści. Myślę, że będziemy się fantastycznie bawić i wzruszać.

Wspomniany przez Janusza Michalika spektakl (właśnie w jego reżyserii) pt. „My i krasnoludki”, według tekstu Jana Wilkowskiego, odbędzie się 15 października o godz. 17. Na drugą premierę starosądeckiej Sceny Teatralnej z niecierpliwością czekają nie tylko widzowie, o czym świadczą dawno wykupione bilety, ale również aktorzy, wśród których zdecydowanie przeważają sceniczni debiutanci.

Anna Skalska

fot. Jerzy Cebula

Reklama