W stareńkiej chacie…

W stareńkiej chacie…

Wola Marcinkowska

Dzieje się coś ważnego i pięknego. Tak to już na tym świecie bywa, że ważne i piękne rzeczy dzieją się wtedy, gdy łzy się cisną do oczu. Najpierw łzy smutku albo gniewu, później łzy wzruszenia.

W podsądeckiej wiosce od dwustu lat stoi dom, który ledwie stoi. Mieszka w nim dzielny, młody chłopak – Szymon, z mamą i chorą babcią. Jego dzieciństwo skończyło się, gdy miał 12 lat. Musiał dźwignąć ciężar odpowiedzialności za rodzinę. Babci nie można zostawić samej. Mama musi się nią opiekować. Szymon ciężko pracuje, aby do chaty nie zajrzał głód. Mama próbuje w miarę możliwości brać prace zlecone. Życie jest coraz droższe, a dom jest w opłakanym stanie. Nadaje się tylko do rozbiórki. O tym, aby z zaoszczędzonych pieniędzy można było budować nowy dom, nie ma mowy.

W polskich ministerstwach i urzędach nikt dotąd nie wymyślił systemu skutecznej pomocy dla ludzi, którzy bez własnej winy znajdą się w podobnej sytuacji, więc Szymon zdecydował się uruchomić zbiórkę na portalu finansowania społecznościowego. Reakcji na jego prośbę o wsparcie było niewiele, choć rozpowszechniał apel wszystkimi możliwymi sposobami.  I któregoś dnia stało się coś, co dla mnie i dla wielu z was stanowi jeden z licznych dowodów na istnienie Aniołów Stróżów, a dla niedowiarków niech pozostanie szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Losem Szymona zainteresował się Mateusz, chłopak ze Śląska. Rozpętał piękną burzę, zaangażował najbliższych. Jego tato napisał do nas wiadomość. Wpadła do skrzynki mailowej wraz z krótkim filmem z wizyty u Szymka. Tak! Ci ludzie przejechali kawał drogi, żeby się z nim zobaczyć i skutecznie pomóc.

Nie mogliśmy nie zareagować. Gdy 9 lutego pisaliśmy tekst z apelem o pomoc, zbiórka pieniędzy utkwiła na kwocie 4,5 tysiąca złotówek. Trzy dni później (12 lutego) było już 25 tysięcy. Konkretem – czyli darowizną zareagowało 551 osób.

Do momentu, gdy można będzie myśleć o fundamentach nowego domu, sporo jeszcze brakuje, ale jesteśmy dumni. Z ludzi, którzy mieli oczy i serca otwarte i przyjechali z daleka, żeby pomóc, oraz z tych, którzy nie poprzestali na przeczytaniu historii Szymona i zrobili cokolwiek, aby ta opowieść zakończyła się szczęśliwie.

To nie koniec wyzwania, do którego sprowokował nas Mateusz, jego dziewczyna – Karolina i jego tato – Sebastian. Chcemy, żeby rodzina Szymona zamieszkała w bezpiecznym nowym domu. Będziemy o to nadal walczyć. Pomożecie?

Przez cztery dni tę historię przeczytało w portalu dts24  – 47 540 ludzi. Kto jeszcze nie czytał, niech wpisze w wyszukiwarkę google zestaw słów: „w stareńkiej chacie”. A później niech czyni, co mu serce podpowiada.

 

 

Reklama