Teraz, teraz, teraz. Daria ze Śląska tu będzie

Teraz, teraz, teraz. Daria ze Śląska tu będzie

Gdybym nie miał tylu ważnych spraw, mógłbym mieć z wami psa. Mógłbym was do siebie zaprosić. Posłuchalibyśmy płyt Fisza. Obejrzeli „Chinatown”. Powiedziałbym wam, co teraz. Co zrobię 14 kwietnia. I tak powiem. To będzie noc, projekcja, miękkie światła na twarzy, sold-out totalny i zarazem najsamotniejsze miejsce na ziemi: jej słowa, jej aura, jej domknięcia poznawcze. Piękne eksplozje na słońcach i fantastyczne końce świata…

Słyszę klakson. Podjeżdża po mnie Fiat Stilo. Wychodzę jak na pogrzeb, wypijam parę piw z Peggy Brown i Meryl Streep. Falstart – wróć. Chyba coś jeszcze, coś zmyślę jeszcze, wezmę kąpiel, perfum, zbiję kwaśne pH. Składnie przeciągnę się jak kot, który zawsze chce być z tej drugiej strony drzwi. Idę. Niech ta noc się już zacznie. Niech wszystkie moje sztuki wstaną z martwych i zatańczą jak Gambino. Niech tragedie i płacz ruszą w ekstatycznym kondukcie po jeszcze jedną szansę. Sprowokują, przebudzą emocjonalnym zamętem, przeszyją szarością, samotną i bezgłośną. Z pamięcią do złych słów i po trupach do ciebie.

Powiem wam, co będę robić 14 kwietnia. Będę pod sceną. Będę patrzył na nią jak na film, będę myślał o nich wszystkich. Podobno to lubią, ponoć przynoszę szczęście im. Jestem ich totemem, updatem, firewallem, noszę w kopiach zapasowych. W tagach wszystkich potarganych losów przeglądam się jak w lustrze – miała zagrać na bis… Zatem wrócę wolniej niż zwykle, a rano najpewniej poćwiczę późne wstawanie, by napisać do was, że Daria ze Śląska tu była.

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

 

Reklama