Rozmowa ze Zbigniewem Małkiem – dyrektorem Katolickiej Szkoły Podstawowej w Nowym Sączu
– Kiedy usłyszał Pan: „mamy pandemię”, to jaka była pierwsza myśl?
– Że to będzie na pewno jakaś wielka tragedia, że dużo ludzi będzie zagrożonych. Choć z drugiej strony myślałem, jaka pandemia, przecież definicja WHO dokładnie określa, kiedy występuje. Ale kiedy ludzie zaczęli umierać, kiedy pojawiły się problemy z ich leczeniem, zamknięto szkoły, sklepy, itd., mój niepokój wzrósł.
– A w szkole jak to odebrano?
– Dla dzieci to były dodatkowe dwa tygodnie ferii, przynajmniej na początku. Myślałem, damy sobie radę. Ale później pojawił się problem techniczny i technologiczny. Bo z jednej strony dzieci w domu i powinno być nauczanie, a z drugiej nauczyciele, którzy powinni nauczać, bo za to dostają pieniądze. Tylko w jaki sposób to mają robić? Pierwsza propozycja była taka, aby poprzez dzienniki elektroniczne postawić zadanie, a rodziców prosić, by to sprawdzili. Kiedy wyłączenie szkoły z normalności zaczęło się przedłużać, zrobił się problem. Szukałem rozsądnego rozwiązania technicznego. Warto dodać, że w każdej klasie jest zamiast zwykłej tablicy monitor interaktywny, tej samej wielkości. To taki duży telewizor 65 cali, który połączy jest z komputerem…
– Ale bezpośredni kontakt uczniów z nauczycielem był utrudniony, wręcz niemożliwy.
– Cały czas myślałem co zrobić, aby to zmienić, złagodzić. Skontaktowałem się z pewną firmą. Podpisałem umowę, utworzyłem konto i na tym komunikatorze mogliśmy zacząć prowadzić zajęcia online. Mieliśmy platformę, ale musieliśmy przeszkolić nauczycieli. Każdy otrzymał od naszego informatyka instrukcję obsługi i zaczęliśmy. Kilka dni później Google przedstawił swoją propozycję, znacznie udoskonaloną i na tym teraz pracujemy, bo ma połączenie z dziennikiem elektronicznym. Jest kontakt bezpośredni online, ma możliwość przesyłania materiałów, prezentacji, itd.
– To pewnie rozwiązało wiele problemów? (…)