Światło Mobilne czyli… w Starym Sączu dzieją się rzeczy dziwne

Światło Mobilne czyli… w Starym Sączu dzieją się rzeczy dziwne

Lubię odwiedzać prowincjonalne galerie sztuki. Tam można odnaleźć prace szczególne. One rzadziej trafiają do stolic i dużych miast. Nie wiadomo w sumie – dlaczego. Tam jest tłoczno i grasuje inflacja. Na prowincji jest przestrzeń i oddech. To tutaj można odnaleźć prawdziwe perły wśród piasku. Tutaj można zrozumieć szyfrogram chmur. Opowiadają o… końcu świata.

Byłem w Starym Sączu. Odwiedziłem hybrydową wystawę malarską. VIA CARPATIA. Tak nazwano tę wystawę. Ona ma układ macierzowy. To narzuciła przyjęta konwencja. Trzeba związku z planowaną arterią karpacką. Nie wolno mieć więcej niż 45 lat. Trzeba coś opowiedzieć – o końcu świata. Zrymować się z poezją Czesława Miłosza. Operacja: tyleż zaskakująca, co fascynująca. Wielobój artystyczny. Wybrano 48 prac.

Co wiąże trasę karpacką, sztukę wizualną z końcem świata w poezji Miłosza?

Odnalazłem odpowiedź!

Tak, poczciwe słońce zgaśnie za 4 miliardy lat. Przepoczwarzy się z żółtego karła w czerwonego olbrzyma. Nie będzie światła na Ziemi. Będzie początek końca świata. A my wędrować będziemy po świecie z lampami naftowymi. Drogę pomogą nam oświetlić również nasze smartphone. Tych nas nikt pozbawić nie może. One będą nam podawać światło i informacje z oblężonego mrokiem świata.

Chodziłem po salach wystawy. Szukałem rozwinięcia. Dokonywałem selekcji. Gdzie krzyżują się: koniec świata i światło? Dostrzegłem przecięcie na obrazie Ivana Milenkovića z Serbii. Smartphone Light 23.

Przeczytałem wypowiedź Milenkowića. On nie powiedział wszystkiego o swoim obrazie. Czasami to się zdarza. Nie powinien się wstydzić. To kongenialność. On pisze o samotności i atrofii komunikacji. To całkiem możliwe. Ale jest coś jeszcze. Jest światło!

Malarstwo figuratywne często tworzy portrety. Obraz Milenkovića jest dosłowny, jak fotografia. Niechaj nas to nie zmyli.

Ten obraz jest przykładem malarstwa luministycznego. Tutaj kluczowe są świetlne kontrasty. Światłocień migoce. Jest perspektywa. Jest głębia. Jest światło kierunkowe. Zimne światło. Ja teraz wspominam Rembrandta i jego jasną dziewczynkę. Myślę także o Vermeerze i perle pewnej dziewczyny.

Na obrazie Milenkovića jest kobieta o stalowym spojrzeniu. Ma 23 lata. Jest ubrana w filuterną bluzkę w białoczerwone, poprzeczne paski. Wiemy: dlaczego są czerwone i nie są podłużne. Zastanawiają jej ogrodniczki. One wskazują na jej niespieszną gotowość. Okno i drewniane żaluzje są mocno dwuznaczne. Uchylona kwatera nie wpuszcza jednak światła. Słońce nie zgasło jeszcze. Zaszło tylko za horyzont. W pokoju jest ciemno. Ale nie do końca…

Czy można – wobec takich wydarzeń – siedzieć sobie na kanapie? Można. Gdy budzi się światło przenoszące treści wśród strumieni fotonów. One wydobywają się wprost z ekranu. Padają na twarz z wielką prędkością. Wdzierają się do umysłu. Tak pakowane są wyobrażenia. Tak generowane są emocje. Formowany jest światopogląd. Światło, jak pas transmisyjny – napędza wymianę. Czasami maszyna mieli tylko treści mniej ważne. Wyrzuca odpady.

Ivan Milenković mógł nadać płótnu (100×150) tytuły: Dama ze smartphone. Dama ze światłem.

Galeria IMO w Starym Sączu zamierza ogłosić konkurs odnośnie tego obrazu Ivana Milenkovića. Trzeba podać improwizując: o czym czyta, na co patrzy 23-letnia Milena? (Takie imię nadałem kobiecie zaocznie.) Czy właśnie czyta list od kochanka? O tym świadczą jej uchylone, gotowe usta. Ale stalowe spojrzenie wskazuje na inne treści. Może czytać wojenny raport z dnia, który się jeszcze nie skończył. Ale na to znowu nie wskazuje pozycja w jakiej siedzi i towarzystwo poduszek. A może w końcu coś przesłał Dobry Bóg?

Piszcie na adres IMO w Starym Sączu. Fantazjujcie przy tym. Na to zezwala sztuka. Najlepsze konteksty otrzymają nagrody. Wręczy je na akademii osobiście Pan Burmistrz. Może także zajedzie Ivan Milenkovic z Serbii. Z nim można będzie wychylić kielich czerwonego wina ze szczepu Vranac.

A „w dzień końca świata”, jak nie napisał Miłosz, ludzie zajadą gremialnie do Galerii IMO. Będą trzymać w rękach świecące smartphone. Będą robić falę światła. Potem nastąpi bratanie się wszystkich. Będą w tym wydarzeniu uczestniczyć również zwierzęta. Miłosz o nich napisał.

Glosa

W Starym Sączu bywa, że dzieją się rzeczy dziwne.

O tym wspominał poniekąd Gałczyński. Zachodzi zaczarowanie. Ono indukuje wydarzenia niezwykłe. Takie, które mogły się wydarzyć. Pamiętamy to wszyscy z Traktatu Wittgensteina. „Fakty negatywne”. One mogą być jednak całkiem pozytywne w fantazyjnym wymiarze.

Tak dzieję się i w Starym Sączu, szczególnie w Galerii IMO…

Otóż, podobno codziennie rano, jeszcze przed prymarią, do galerii IMO zajeżdża osobiście Pan Burmistrz. Drzwi mu otwiera wierna Pani Sprzątaczka. On wchodzi na scenę główną galerii, gdzie wiszą obrazy. Patrzy na nie namiętnie. Czasami coś notuje. Czasami kreśli w powietrzu figury. Bywa, że przed obrazem przyklęknie na jedno kolano. Jego wizyty trwają nie dłużej niż kwadrans. Jest w galerii codziennie, ale bez sobót i niedziel. Podobno liczy spotkać Czesława Miłosza.

Tak, tak…

W Starym Sączu można spotkać subiekta Rzeckiego. Przechadza się pod klasztorem z ryngrafem Bonapartego. Wczesnym świtem.

Na rynku można także spotkać ojca Brunona Schulza. Idzie w kusym garniturze i szlafmycy otworzyć swój sklep na ulicy Kazimierza Wielkiego.

Tutaj zajeżdża na targ sam Maciej Boryna. Zawsze wypija piwo ze sznapsem w gospodzie Pod Dzwonkiem.

Na wzgórzu, tym nad miastem, Józef Tischner układa święte wersety Filozofii dramatu.

W Starym Sączu można spotkać również Adę Sari. Biegnie na lekcję z zeszytami nutowymi i …. smartphone w ręku.

Końca świata nie będzie – rychło.

Adam Kurek

Czytaj też:

Niespełniona miłość Bolesława Barbackiego

Reklama