Staś, a właściwie Alek

Staś, a właściwie Alek

Przyznaje, że wcielając się w rolę tytułowego Stasia, nie musiał grać. Postanowił po prostu być sobą. Udało mu się nawet włączyć do filmu elementy swojego ukochanego rzeźbiarstwa. To nie był jego pierwszy raz przed kamerami, choć jak to zwykle bywa, znów zadecydował przypadek. A może nie był to przypadek, tylko przeznaczenie lub siły wyższe? Aleksander Majerski, artysta związany z Limanowszczyzną, zagrał główną rolę w filmie średniometrażowym w reżyserii Jakuba Półtoraka. Krótkometrażowa wersja będzie prezentowana na festiwalach filmowych.

            – Córka mojej szwagierki skończyła szkołę teatralną. Kilka lat temu w Limanowej zorganizowała pokaz filmów krótkometrażowych. Nazywało się to Filmowirówka. Prezentowano tam prace różnych artystów z całej Polski – opowiada Aleksander Majerski. – W muzeum w Limanowej mam pracownię, gdzie rzeźbię, rysuję, maluję. Więc kiedy reżyser Jakub Półtorak ją zobaczył, zapytał, czy nie zrobiłbym niedużych płaskorzeźb dla jego dzieci. Przygotowałem takie i dostał je w prezencie. Rok lub dwa później zadzwonił do mnie z Warszawy, że kręci film i zaproponował mi zagranie krótkiego epizodu – roli kuriera.

            Jak wspomina artysta, wiele ujęć powtarzano wtedy po kilka razy, ale jego scenę udało się nagrać za pierwszym podejściem. Choć zaznacza, że nie musiał specjalnie grać. Po prostu był sobą. – Jedna z aktorek zapytała mnie, jaką szkołę aktorską skończyłem – śmieje się.

Kilka lat później Jakub Półtorak znów skontaktował się z panem Aleksandrem. Tym razem zaproponował mu główną rolę – tytułowego Stasia. Praca nad filmem trwała kilka lat. Początkowo miał być on krótkometrażowy, ale ostatecznie zyskał średni metraż. Dodatkowa, krótsza, trzydziestominutowa wersja będzie prezentowana na różnych konkursach i festiwalach.

– Zostałem zaproszony na premierę do Warszawy i wypadło to fantastycznie. Zainteresowanie było ogromne. Wszyscy chcieli robić ze mną zdjęcia, porozmawiać. Czułem się jak aktor z Hollywood – przyznaje Aleksander Majerski (…)

Cały tekst przeczytasz w najnowszym numerze DTS. Kliknij w link i czytaj za darmo online:

Reklama