Sądeckie Hospicjum. To nie jest ponure miejsce

Sądeckie Hospicjum. To nie jest ponure miejsce

Rozmowa z Mieczysławem Kaczwińskim – dyrektorem Sądeckiego Hospicjum

– W Sądeckim Hospicjum pracuje Pan już kilkanaście lat. Na każdym kroku można dostrzec stale rosnące zaangażowanie.

– Pracuję tutaj od samego początku, czyli od kwietnia 2012 roku. Sprawuję funkcję dyrektora i prezesa zarządu. Swoją pracę postrzegam przede wszystkim jako misję. To nie jest dla mnie zarobkowe wyzwanie. W głównej mierze jest to misja pomocy osobom, które są w potrzebie.

– Jakie są największe problemy, z którymi zmaga się Pan jako dyrektor placówki?

– Dla mnie największym kłopotem jest zawsze to, gdy musimy komuś odmówić przyjęcia. Dzieje się tak z różnych przyczyn – na przykład, gdy zwyczajnie nie mamy miejsca. Najwięcej przykrości sprawia mi również to, gdy ktoś nie kwalifikuje się do pobytu w naszym hospicjum, mimo że stan zdrowia ewidentnie wskazuje, że takiej osobie należy pomóc. Osobiście są to dla mnie najbardziej stresujące sytuacje. Bo widzę wtedy, że ktoś potrzebuje pomocy. Takie sytuacje się zdarzają, mimo że cały czas się rozbudowujemy. W chwili obecnej w naszej placówce znajduje się 71 miejsc.

– Jak w takim razie wygląda proces kwalifikacyjny, który pozwala potrzebującemu otrzymać miejsce w Sądeckim Hospicjum? (…)

Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama