Pojadę na przełożone igrzyska

Pojadę na przełożone igrzyska

Rozmowa z Agnieszką Bobrowską – wolontariuszką na letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio

– Jak to się stało, że znalazłaś się na liście wolontariuszy Igrzysk Olimpijskich w Tokio?

– Cała historia zaczęła się we wrześniu 2018 r. Byłam wtedy z moim chłopakiem na Erasmusie w Portugalii, w Porto. I to on znalazł informację o tym, że poszukiwani są wolontariusze na Igrzyska Olimpijskie 2020 w Tokio. Zdecydowaliśmy się spróbować. Wypełniliśmy formularz aplikacyjny. Trzeba było podać swoje dane osobowe, opowiedzieć o swoim doświadczeniu: życiowym, sportowym, naukowym oraz oczywiście o znajomości języków obcych. Po wypełnieniu tej aplikacji, była cisza przez kolejnych osiem miesięcy, aż do końca maja 2019 r., kiedy dostałam zaproszenie na wideokonferencję – rozmowę rekrutacyjną. To był pierwszy mój kontakt bezpośrednio z osobami, które działają tam na miejscu w Tokio.

– Co poczułaś, gdy dowiedziałaś się, że rzeczywiście możesz znaleźć się na liście wolontariuszy na Igrzyska Olimpijskie?

– Byłam bardzo szczęśliwa, bardzo podekscytowana, bo otrzymanie takiego e-maila to było wielkie wyróżnienie dla mnie. Ale poczułam również stres, bo wiedziałam, że ta wideokonferencja będzie kluczowa. Wiedziałam, że muszę wypaść jak najlepiej i przekonać swoją osobą moich rozmówców do tego, że jestem warta, aby mnie wybrać, abym mogła tam pojechać. Ważne też było, aby wybrać dogodny termin na tę wideokonferencję. Dokonywało się tego przez specjalny portal, na którym też wypełniałam wniosek aplikacyjny. Jeśli dobrze pamiętam to na 25 czerwca 2019 r. umówiłam się na rozmowę i to był właściwie miesiąc po tym, jak dostałam tego e-maila. Dlatego, że wolontariuszy było bardzo dużo i terminy były bardzo odległe. Śmieszną sprawą było to, że nie pomyślałam, że czas jaki jest tam podany, jest czasem japońskim, a więc w stosunku do czasu polskiego to było przesunięcie o jakieś  7 godzin. Umówiłam się na rozmowę na godz. 14, a finalnie okazało się, że miałam ją o 7 rano (śmiech). Ale (…)

To tylko 30 proc. tekstu. Całość przeczytasz tylko w „Dobrym Tygodniku Sądeckim” – pobierz bezpłatnie już teraz! Dobrej lektury! 🙂

 

Reklama