W kościele Matki Bożej Pocieszenia w Trzetrzewinie pożegnaliśmy dziś (22 lipca) śp. redaktor Monikę Kowalczyk, która 18 lipca odeszła po długoletniej chorobie nowotworowej. W ostatniej podróży towarzyszyli jej licznie bliscy, przyjaciele oraz dziennikarze sądeckich mediów – obecni i Ci, którzy w przeszłości spotkali ją na swojej drodze.
Monika Kowalczyk urodziła się 25 października 1974 roku. Studiowała historię sztuki, jednak nie zdecydowała się związać zawodowo z tą dziedziną. Wybrała dziennikarstwo. A może dziennikarstwo wybrało ją… Przeszła przez wszystkie szczeble kariery – od reportera po szefową redakcji. Pierwsze kroki stawiała w sądeckim ,,Radio Echo” jako reporterka. Pracowała w ,,Gazecie Wyborczej” , ,,Dzienniku Polskim”, ,,Sądeczaninie”, ,,Gazecie Krakowskiej”, a od listopada 2020 roku rozpoczęła współpracę z ,,Dobrym Tygodnikiem Sądeckim”.
Była znakomitym nauczycielem. Uczyła nie przez wydawanie poleceń i przekazywanie instrukcji, a przykładem. Zawsze sprawiedliwa, rzetelna i bezkompromisowa w dążeniu do prawdy. Najważniejsza jest misja i człowiek – tego uczyła aspirujących dziennikarzy. Dziennikarstwo nie było jej zawodem, a misją, pasją, życiem i ucieczką. Na naszych łamach od listopada ubiegłego roku publikowała felietony, jak zawsze niezwykle trafnie odnoszące się do otaczającej rzeczywistości i zdradzające jej wrażliwość na świat.
Ostatni z nich ukazał się 29 czerwca. Później zapadła cisza…
,,Od lat czuję się analfabetką i przyrzekam sobie, że kolejne wakacje przeznaczę na zgłębienie tematu i nadrobienie kilkudziesięcioletnich zaległości w wiedzy o przyrodzie. Nie umiem rozróżniać liści drzew. Nie wiem nic o trawie. I co najbardziej mi doskwiera, nie potrafię czytać ptasich treli oraz dopasowywać głosów do ich kolorowych posiadaczy.
Budzona nad ranem przez pierwszy ptasi koncert, nakrywam głowę poduszką, zamiast wyjść na balkon i poszukać, kto tak pięknie i wcześnie zaczyna dzień. A tymczasem kilka razy powtórzone ćwiczenie z „ptakoznawstwa” przy wsparciu atlasu ptaków i internetowej przeglądarki ich śpiewów, pomogłoby utrwalić wiedzę…” – pisała.
Nie zdążyła spełnić tego pragnienia, chociaż bardzo chciała. Nie poddawała się chorobie. Do ostatniej chwili została na dziennikarskim posterunku. Walczyła tym, co miała najcenniejsze – słowem. Żyła pełnią życia. Nawet mimo bólu cieszyła się najdrobniejszymi rzeczami – co podkreślał podczas kazania wygłoszonego w trakcie mszy pogrzebowej – jej spowiednik.
– Nie ważne jak długo człowiek żyje. Ważne czy żyje pełnią życia – mówił duchowny.
Kochała zwierzęta
Redaktor Monika Kowalczyk kochała zwierzęta. Były towarzyszami jej codzienności. Odwiedzała również schronisko w Wielogłowych. Właśnie to zainspirowało sądeckich dziennikarzy do utworzenia internetowej kwesty dla bezdomnych zwierząt, a także dla hospicjum domowego, którego Monika była podopieczną do ostatnich chwil.
,,My, czyli koledzy i przyjaciele, byli i obecni dziennikarze, pracownicy sądeckich mediów, czytelnicy, przedstawiciele służb prasowych przeróżnych firm i instytucji – wiedząc co dla Moniki było najważniejsze, chcemy pożegnać ją gestem, który na pewno byłby dla niej powodem do radości” – czytamy w opisie kwesty.
Do obecnej chwili udało się zebrać ponad 4 tysiące złotych. Cel można wesprzeć TUTAJ.
Odeszła pogodzona z podróżą
Podczas kazania spowiednik Moniki – ksiądz Daniel Syjud, zapewnił, iż odeszła pogodzona z podróżą na drugą stronę doczesności, przygotowana, spokojna, z nadzieją w Bogu.
Już nie cierpi…
Jej prochy spoczęły w grobowcu, w którym kilka lat temu złożono doczesne szczątki jej ukochanej siostry Joanny. Zamiast marmurowej tablicy, grobowiec wieńczy kamień – nienaruszalny, solidny głaz.
Kamień – symbol.
Wspomnienia o śp. Monice Kowalczyk w publikacjach poniżej:
- Odeszła Monika Kowalczyk. Najlepsza z nas…
- Monika Kowalczyk: pamiętaj, piszemy dla ludzi…
- Pożegnajmy redaktor Monikę Kowalczyk tak, jak ona sama by tego chciała…
- Paweł Motyka: Monika Kowalczyk uratowała moją reputację
- Monika Kowalczyk. Non omnis moriar. Wspominamy