Odkrycie swoich korzeni to jak nowe narodziny

Odkrycie swoich korzeni to jak nowe narodziny

Chciał zebrać informacje na temat wojskowej działalności swojego ojca, a przy okazji odkrył, że jego dziadek Piotr Giza, brat gen. Józefa Gizy, zginął w 1920 roku w bitwie pod Beresteczkiem. – To by znaczyło, że nigdy nie poznał mojej babci Anieli i nie wiadomo, skąd ja wziąłem się na świecie. Musiałem dociec prawdy – opowiada sądeczanin Jan Michał Ruchała. 14 lipca w Zamku Królewskim na Wawelu odbierze Krzyż Walecznych, którym miał zostać odznaczony jego dziadek.

– To dla mnie ogromne przeżycie. Odkrycie swoich korzeni, to jak narodzenie się na nowo – mówi Jan Michał Ruchała, pasjonat historii, członek Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Sączu. Dziewięć lat temu wysyłał zapytanie do Centralnego Archiwum Wojskowego, by dowiedzieć się więcej o działalności wojennej swojego ojca Jana Ruchały. Przy okazji w złożonym wniosku zagadnął również o swojego dziadka Piotra Gizę. Odpowiedź, jaką otrzymał, sprawiła, że historia wojskowa ojca zeszła na boczny tor. Ważniejsza dla niego okazała się sprawa dziadka.

– Z niedowierzaniem przeczytałem, że Piotr Giza zginął w bitwie pod Beresteczkiem na Ukrainie w 1920 roku. Dla mnie to był szok, bo oznaczało to, że nie powinienem istnieć – opowiada Jan Michał Ruchała.

„Podczas odwrotu pod Beresteczkiem, widząc nacierającą kawaleryję na cofający się KM znienacka [Piotr Giza] zatrzymuje się na chwilę, a rzucając granatami ręcznymi nie pozwala zabrać KM. Sam ginie trafiony kulą w bok” – odnotował pisarz wojskowy.

Kolejne dokumenty z 1921 r. mówiły o przyznaniu przez marszałka Rydza Śmigłego Piotrowi Gizie, żołnierzowi 1. Batalionu 7. Pułku Piechoty Legionów Krzyża Walecznych.

– Dziadek nigdy nie odebrał tego odznaczenia – mówi Ruchała.

Na informację, która to potwierdziła, natrafił w internecie. Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa opublikowała „Listę odznaczonych Krzyżem Walecznych o nieznanych adresach”. Na niej jest nazwisko Piotra Gizy, syna Michała.

– To wciąż jednak nie wyjaśniało sprawy. Przekazy rodzinne też milczały o wojennych bojach dziadka. Miał trzech synów i żadnemu nawet nie pochwalił się, że walczył pod Beresteczkiem – mówi Ruchała.

Rozwiązanie zagadki przyszło niespodziewanie, kiedy latem 2015 roku przejeżdżał przez Rdziostów, gdzie do dziś stoi dom rodzinny jego babci Anieli Gizy z domu Mróz. Nie wiedział jednak, gdzie dokładnie. Wiedział jedynie, że spośród Mrozów, którzy zamieszkują te tereny bardzo licznie, ma pytać o Władka – Gazdę. Ktoś z rodziny mu go podpowiedział.

– Coś mnie tego dnia tchnęło i postanowiłem się zatrzymać w Marcinkowicach przy cmentarzu  legionistów – opowiada Ruchała. – Nie wiedziałem za bardzo, w którą stronę iść. Zobaczyłem człowieka orzącego traktorem w polu. Podszedłem i zapytałem o Władka. A on na to: „To ja, co pan chce ode mnie” – relacjonuje.

Od słowa do słowa okazało się, że pradziadek Jana Ruchały – Stanisław Mróz to jego dziadek, a Aniela to jego ciocia, a Piotr to wujek.

– Śmiał się, że powinienem zwracać się do niego wuju, choć jesteśmy w podobnym wieku – wspomina Jan Ruchała.

Od Władka dowiedział się, co się wydarzyło w 1920 roku. Gazda znał to z przekazów rodzinnych. W tym czasie do domu rodzinnego powrócił z walk brat Anieli Jan Mróz, przyprowadzając ze sobą rannego kolegę, który miał przestrzelone płuco. Żołnierze mieli schować swoją broń pod spichlerzem. Karabin Mannlicher prawdopodobnie leży tam do dziś.

– Tym rannym żołnierzem był właśnie mój dziadek Piotr. Zakochał się w Anieli i w 1922 roku wzięli ślub, a w 1925 roku urodziła im się córka, czyli moja mama – opowiada Jana Ruchała.

Kiedy odkrył prawdę, podjął starania o przekazanie rodzinie Krzyża Walecznych, który powinien był trafić do jego dziadka. Uroczystość przekazania odznaczenia odbędzie się 14 lipca w Zamku Królewskim na Wawelu. Z rąk płk Marcina Żala, szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Krakowie, odbierze go Jan Michał Ruchała.

– Najbardziej do tego uprawnioną osobą jest moja matka chrzestna Władysława Giza, ostatnia żyjąca córka Piotra Gizy. Niezmiernie się ucieszyła, że doczekała się uhonorowania ojca. Jednak problemy zdrowotne nie pozwalają jej wziąć udziału w tej uroczystości. Stąd ja będę czynił honory – mówi z nieskrywaną dumą Jan Ruchała.

Dla niego ta uroczystość jest ważna nie tylko z uwagi na odkrytą prawdę i odnalezienie swojej tożsamości.

– Lata poszukiwań, grzebania w rodzinnej historii, uświadomiły mi bardzo mocno, jak ciężkie były walki o niepodległość. Ilu poniosło śmierć, ilu zostało rannych, ilu skrywało do końca życia swoje poświęcenie. Niepodległość nie została nam podana na tacy. Cieszę się, że prawda, choć dopiero po stu latach, to jednak ujrzała światło dzienne – podkreśla.

(KGK)

Fot. Arch. rodzinne

 

 

Reklama