Nowy Sącz. Upadek klubu. Sandecja została „wydojona” przez ponad 400 osób

Nowy Sącz. Upadek klubu. Sandecja została „wydojona” przez ponad 400 osób

Sandecja wydojona

Nieubłaganie zbliża się najgorszy moment w ponad 100-letniej historii klubu Sandecja. W miniony weekend drużyna z Nowego Sącza przegrała z Hutnikiem Kraków i nie zbliżyła się na odległość raptem dwóch oczek do miejsca dającego utrzymanie. Za niewiele ponad dwa tygodnie Sandecja spadnie do III ligi. To będzie potężna frustracja i ogromny ból, dlatego o całkowitym wydojeniu krowy dzisiaj słów kilka.

Trener Kasperczyk i jego sztab nie dali rady
Wobec słabej dyspozycji Wisły Puławy (oraz bardzo trudnego terminarzu tej drużyny) jak również kłopotów GKSu Jastrzębie (oraz faktu, że obydwie te drużyny rozegrają jeszcze mecz pomiędzy sobą), została zaprzepaszczona najlepsza z szans, aby wywalczyć utrzymanie. Miniony weekend był absolutnie kluczowy. Ale żeby być sprawiedliwym – spadek nie będzie wynikiem niewykorzystanej szansy w meczu z Hutnikiem. Takich spotkań jak to ostatnie, było w tym sezonie więcej. Tylko w ostatnich tygodniach, poza Hutnikiem należało wygrać także z Jastrzębiem i ŁKSem II Łódź. Te 9. oczek więcej dawało dziś 12. miejsce w tabeli i bezpieczną, bo czteropunktową przewagę nad strefą spadkową. Mówiąc wprost: Trener Kasperczyk, jego sztab i cała drużyna zawodników – nie dali rady udźwignąć najważniejszych zdarzeń. Podobnie uczynili poprzedni trenerzy ze swoimi sztabami oraz ówczesne kadry piłkarskie Sandecji. Spadek do III ligi to wspólna odpowiedzialność wszystkich szkoleniowców, wszystkich sztabów i wszystkich graczy.

Amatorskie decyzje poprzedniego i obecnego prezydenta
W sytuacji, gdy Sandecja przez wiele lat rozrywała swoje mecze na obcych terenach, odpowiedzialność wyżej wymienionych osób z automatu spada o połowę. To oczywiste: nie da się normalnie pracować w nienormalnych warunkach. Funkcjonowanie zawodowej drużyny futbolowej jest niczym innym jak najnormalniejszą w świecie pracą. Dlatego sportowy aspekt upadku Sandecji ma swoje alibi.

Nie unikną za to pełnej odpowiedzialności te osoby, które takie alibi stworzyły. Należy zacząć od tego, że budowa stadionu w Nowym Sączu od samego początku (samego pomysłu budowy) prowadzona była po amatorsku. Nie ma ani jednej osoby, która wykazała się w tej kwestii fachowością. Nigdy nie wolno było dopuścić do sytuacji, w której drużyna będzie przez tyle lat bezdomna. Należało zrobić wszystko, aby obiekt powstawał jak w każdym innym mieście: Warszawie, Krakowie, Płocku czy Szczecinie – gdzie pomimo budowania stadionów, gdzieś pomiędzy murami, znalazło się trochę zielonej trawy do rozgrywania meczów na swojej ziemi. W Nowym Sączu zrobiono wszystko na odwrót. Odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą wszystkie decyzyjne osoby, począwszy od 2017 roku. Mówiąc wprost: są to obydwaj prezydenci: Ryszard Nowak, Ludomir Handzel oraz wszyscy ludzie, którymi obydwaj panowie w sprawach stadionu się otaczali.

Obiekt na 8 tysięcy to obciach
To dobrze, że powstaje Stadion Miejski. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego w XXI wieku podjęto tak głupią decyzję, aby ten obiekt był tak mały. Owszem – teren ma specyficzne uwarunkowania. Owszem – miasto ma finansowe ograniczenia. Owszem – jest to olbrzymia inwestycja i trzeba brać pod uwagę rolę podatnika. Ale prawda jest taka, że rozpoczynając tego typu budowę, należało zrobić wszystko, aby w Nowym Sączu powstał obiekt EUROPEJSKI oraz, aby zbudowali go fachowcy. 8 tysięcy miejsc to obciach. Za 10 lat będzie jednym z najdrobniejszych stadionów w kraju. Takie mamy czasy. Każde normalne miasto, w którym klub piłkarski jest ważnym, historycznym elementem, powinno mieć stadion – petardę.

Nie będę długo komentował wypowiedzi tych osób (części radnych i dwójki kandydatów na prezydenta w ostatnich wyborach), którzy używali w przestrzeni publiczne swojego stanowiska. A brzmiało ono mniej więcej tak: „gdybyśmy budowali na 4 tysiące miejsc, byłoby znacznie lepiej”. Otóż nie Szanowni Państwo. Była to dla Was wyłącznie wyborcza pożywka wobec kłopotów, które zaistniały w trakcie trwającej inwestycji. Próbowaliście ugrać dla siebie głosy, żerując na przykrym zdarzeniu. Ale nie wyszło Wam to, między innymi dlatego, że Wasze rozumowanie w tym aspekcie było (jest) rodem z ery mezozoicznej. I jak widzicie, wyborcy dali temu wyraz.

Jedyny plus „8-tysięcznika” jest taki, że obiekt ma ładną bryłę i naprawdę fajnie komponuje się w centralnej części miasta. Tyle dobrze, że poza walorem artystycznym może spełniać choćby część wymaganych na dziś standardów – na przykład tych dla rozgrywania części spotkań międzynarodowych. I o ile będzie tu mogła zagrać kobieca kadra, o tyle wielkiej imprezy w Sączu nie uraczymy. Dlaczego? Bo zabrakło fachowca i wizjonera w klasą. Nie doceniacie Państwo siły sportu i wydarzeń, które w takim miejscu można organizować. Jeśli w przyszłości Sandecja powróci do Ekstraklasy (a kiedyś to się stanie) to sądecki obiekt będzie śmiesznie mały. Nie mówiąc już o fajnych, wielkich koncertach, które można tu było organizować. Szkoda, bo była możliwość zrobić to wszystko z charakterem.

Dojna krówka nie ma już mleka
Za niewiele ponad dwa tygodnie dowiemy się, że ligowymi rywalami Sandecji w najbliższym sezonie będą: KS Wiązownica, Świdniczanka Świdnik i Chełmianka Chełm. Jeszcze tylko tego brakuje, aby ktoś złapał za mikrofon i powiedział, że Sandecja będzie walczyć o awans (powrót) do II ligi. Czekam na pierwszego odważnego. Otóż nie – nie będzie Sandecja walczyć o żaden awans. A to dlatego, że granie w III lidze jest trudniejsze niż w Ekstraklasie. Choćby drużyna miała nie wiadomo jak dobrych zawodników, minie sporo czasu, zanim nauczy się nowej rzeczywistości. Nawet aptekarski potentat, który inwestuje dziesiątki milionów złotych w Wieczystą Kraków już wie, że III liga to straszny przypał. To nie wymaga nawet argumentacji. Wydostanie się z kartoflisk jest trudniejsze niż zdobycie Mistrzostwa Polski.

Skoro zatem czekają nas mecze z KS Wiązownicą pora chyba wykonać oczywistą czynność, która polega na przekształceniu formy prawnej ze spółki akcyjnej w stowarzyszenie. Jedna tylko prośba od osoby, która dobrze Sandeji życzy. Proszę więcej nie doić klubu jak krowy, bo to co czyniono w tym elemencie przez ostatnie 10 lat przechodzi ludzkie pojęcie. Klub piłkarski to nie jest parabank. Dokumenty mrożą krew w żyłach. Co w klubie piłkarskim robią papiery przedstawiające pobieranie pożyczek na wysoki procent? Skąd olbrzymie przepływy pieniędzy dla pseudo managerów, podmiotów i podmiocików? Skąd tak drakońskie, nieadekwatne, nic nie znaczące zamówienia różnych usług? Kto dał Wam wszystkim przyzwolenie do robienia własnych interesów i intersików, czyniąc tym samym krzywdę ponad 100-letniej tradycji klubu piłkarskiego Sandecja?

Osób odpowiedzialnych za wydojenie klubu, niekierowanie się jego dobrem – a w efekcie doprowadzeniem do upadku, jest łącznie ponad 400 (słownie: czterysta osób). No i ten nowy pan prezes, który podręcznikowo zgasił światło. Panu prezesowi także mleczne zachcianki zagrały? Pracownikom wykonującym robotę na ekstraklasowym poziomie obciął forsę, a zamiast tego zatrudnił dyrektora ds. marketingu. Myślicie obydwaj, że jak postawiliście kilkumetrową butelkę wody mineralnej za bramką – to jest to sukces? Absurd. Możecie wracać do Krakowa.

Kibice, wychowankowie, pion medialny, kitman, Marcin Janikowski i Dawid Szufryn
Kapitan zespołu Dawid Szufryn, młodzi zawodnicy (wychowankowie), pion medialny, kitman, kierownik Marcin Janikowski oraz zmiażdżeni, rozdzieleni, zniszczeni polityką oraz bezdomnością kibice – oto jedyne osoby, które mają moralne prawo zostać przy Sandecji. Cała reszta nie powinna zwlekać z pakowaniem walizek. Możecie iść i uprawiać amatorszczyznę oraz własne interesy gdzie indziej. Dotyczy się to wszystkich, od sezonu, w którym awansowano do Ekstraklasy włącznie. Profesjonaliści awansowaliby tam z ugruntowanym placem i przede wszystkim nie pozwoliliby stamtąd spaść.

Nowy Sącz wybrał prezydenta
W wyniku demokratycznego wyboru, Ludomir Handzel pozostaje jedyną osobą, która ma możliwość naprawienia popełnionych przez ponad 400 osób błędów. Do wykonania jest tylko jedno zadanie. Sandecji należy znaleźć prywatnego inwestora, ale takiego, który nigdy nie zrobi klubowi krzywdy (to wymaga odpowiedniego zabezpieczenia prawnego). Nie ma ani jednego MIEJSKIEGO klubu w Polsce, który działa dobrze. Każdy klub, który jest na garnuszku miasta, jest dojony, wykorzystywany i nigdy nie będzie zdrowo działał. Pana umiejętności lub ich brak panie prezydencie. Albo pan odwróci losy Sandecji, albo powstanie nowy rozdział amatorskich czynów. Po trzeciej lidze jest jeszcze czwarta i piąta.

Fot. DTS24

Czytaj także: Sądecki kolarz przystępuje do światowej rywalizacji. Wojtek Szczepanik rusza na Mallorce

Reklama