Nastoletnia miłość możliwa jest w każdym wieku. Najszczęśliwsza młoda para ma razem 150 lat

Nastoletnia miłość możliwa jest w każdym wieku. Najszczęśliwsza młoda para ma razem 150 lat

Ach co to był za ślub! Młoda para liczy razem 150 lat, blisko 100 lat przeżyli w swoich poprzednich związkach. Kilka dni temu w sądeckim ratuszu nałożyli po raz drugi w życiu obrączki. ON: To nie była żadna kalkulacja, po prostu zakochaliśmy się w sobie! ONA: Okazuje się, że miłość możliwa jest w każdym wieku. Spontaniczna jak u nastolatków.

ONA: Urszula Wajda-Smal (rocznik 1948). Początkowo to miał być taki żart dla znajomych i rodziny. Wymyśliliśmy, iż rozpuścimy informację, że się pobieramy. Świetnie się stało, że pomysł na żart zamienił się w prawdziwe życie. Od dwóch lat jestem wdową. W poprzednim małżeństwie przeżyłam 52 lata… Teraz znajomi żartują, że wzięłam sobie młodszego.

ON: Leon Smal (rocznik 1950). Pięćdziesiąt dwa lata to ja z tobą nie wytrzymam, bądź spokojna. Poza tym znamy się i przyjaźnimy już od 40 lat, ale te lata nie wliczają się nam do stażu małżeńskiego.

Dwa sądeckie małżeństwa – Smalowie i Wajdowie, znały się i przyjaźniły od 40 lat. Ich dzieci razem się bawiły i dorastały. Szczególnie bliskie były sobie Urszula i Ewa. Ewa zmarła siedem lat temu, Urszula została wdową przed dwoma laty.

ONA: Przyszedł taki moment, kiedy przestałam sobie dawać radę z ciszą i pustką po śmierci męża. Dzieci i wnuki, owszem odwiedzają mnie, ale potem wychodzą, bo przecież mają swoje życie. Kiedyś pomyślałam, że zadzwonię do Leona i zapytam, jak on sobie z tym radził po śmierci Ewy.

ON: Zaczęliśmy rozmawiać i szybko okazało się, że rozmowa jest tym, co najlepiej robi każdemu z nas. Później wyciągaliśmy stare zdjęcia, wspominaliśmy czas wspólnie spędzony całymi rodzinami i chyba wtedy w naszym życiu zrobiło się nieco jaśniej. Potem wymyśliliśmy, że zjemy razem kolację.

Kiedy Leon Smal poszedł do Urzędu Stanu Cywilnego załatwić ślubne formalności, trochę przez roztargnienie zapytał, czy obrączki będą potrzebne? Potem jego wnuk, Ignacy Rajca, obrócił tamtą sytuację w żart i uznał, że jeśli nie obrączki, to z pewnością może być potrzebny kaganiec i obroża. Takie też akcesoria przygotował dziadkowi w prezencie ślubnym.

ONA: Początkowo trochę chciało nam się śmiać z określenia „młoda para”. Po ślubie nie było żadnego wesela. Poszliśmy na obiad w gronie naszych rodzin, a właściwie to naszej rodziny. Co się zmieniło? Zasadniczo nic, ale teraz człowiek dwa razy się zastanowi zanim powie coś, czego nie powinno się z uwagi na szacunek mówić do współmałżonka.

ON: Moja żona potrafi być pyskata, ale to pozory, bo przede wszystkim jest ciepłą osobą. Odkryliśmy, że mamy wiele wspólnych cech i zainteresowań. Na przykład mamy takie samo poczucie humoru. Ja od zawsze kocham góry i rower, a teraz odkryliśmy, że lubimy wspólne grzybobrania.

ONA: I po cichu rywalizujemy, kto więcej grzybów nazbiera. Jedyne co nas różni, to muzyka jakiej słuchamy. Leon słucha jazzu, a ja bluesa. Jazzu nie lubię, bo to dla mnie takie trochę rzępolenie.

ON: No tak, ale ty słuchasz bluesa od 7 do 23…

ONA: Niby tak, ale zauważ, że już zdecydowanie ciszej… Byliśmy też w kilku podróżach przedślubnych – Tunezja, Grecja, Bułgaria. Wcześniej nie wyjeżdżałam nigdzie za granicę, bo mąż nie lubił. Zawsze mówił „tu są pieniądze, podróżuj”, ale sama nie chciałam. Leon kocha rower i podróże, więc teraz razem wyjeżdżamy.

zdjęcia z archiwum rodzinnego Urszuli i Leona

Czytaj też:

Wiadomo kto zbuduje tunel pod Pisarzową… Przetarg na najdroższy odcinek szybkiej linii kolejowej do Krakowa rozstrzygnięty

Reklama