Muszyna/Tylicz. 30 osób skazanych na śmierć. Mogli prosić o łaskę, czyli ścięcie głowy mieczem [REPORTAŻ]

Muszyna/Tylicz. 30 osób skazanych na śmierć. Mogli prosić o łaskę, czyli ścięcie głowy mieczem [REPORTAŻ]

O Tyliczu i Muszynie powstał reportaż opowiadający o ich historii, wspólnym mianowniku, a także wierzeniach, przesadach, karach za zbrodnie i paraniu się białą magią. Jak rozpoznawano, która kobieta jest czarownicą? Czym było Prawo Miecza? Gdzie wykonywano egzekucję osób skazanych?

Góra Szubienica znajduje się w Tyliczu. Z Muszyną łączy ją Prawo Miecza, czyli skazanie oskarżonego na śmierć. Prawo to mogło być stosowane tylko podczas wspólnych obrad sądów z Muszyny i Tylicza. Wyroki kary śmierci były wykonywane publicznie, ku przestrodze innych, niejednokrotnie na górze Szubienica.

– Przez lata na terenie całego kresu muszyńskiego funkcjonował Sąd Kryminalny. Był on jednym z ważniejszych w systemie sądownictwa klucza muszyńskiego, a jego bardzo surowe wyroki w sprawach karnych były powszechnie znane. Na baczności musieli się mieć rozbójnicy, ale także kobiety parające się białą magią, ziołolecznictwem, czy magią. Rozprawy odbywały się w ratuszu w Muszynie i ratuszu w Tyliczu – opowiada w reportażu radna krynicka i inicjatorka projektu Iwona Grzebyk-Dulak.

Oskarżonych na salę rozpraw doprowadzano z podziemi ratusza. Skład orzekający liczył kilkanaście osób, w tym: burmistrzów, wójtów i sołtysów. Ale nie zawsze obradował w pełnym składzie. Działo się tak wówczas, gdy stosował Prawo Miecza. Od 1647 do 1765 roku skazano w Muszynie i Tyliczu 30 osób. Kara śmierci zadawana była przez powieszenie, spalenie na stosie, wbicie na pal, wplecenie w koło, czy poćwiartowanie. Skazaniec idąc na górę Szubienica mógł skorzystać z prawa łaski. W jej ramach karę powieszenia, czy spalenia mógł zamienić na ścięcie mieczem.

Czarownice

Wiodącą postacią świata magicznego, w który niegdyś wierzono, była postać czarownicy. Za wiedźmę uważano półdemoniczną istotę płci żeńskiej, która miała zdolność do czynienia zła. Za czarownice uważano także kobiety mieszkające na skrajach wsi, które były starsze, niejednokrotnie ułomne fizycznie.

– Za czarownice uważano również kobiety, które były kłótliwe, którym się dobrze powodziło oraz majętne. Społeczeństwo wiejskie obserwowało, czy dana kobieta jest czarownicą, czy też nie. Przez to powstawało wiele nieprawdziwych osądów – opowiada folklorysta, muzyk ludowy, twórca i wieloletni kierownic zespołów Małe Pogranicze i Pogranicze z Tylicza, twórca festiwali Kultur z Pogranicza Łukasz Molęda.

Kobiety obserwowano szczególnie w okresie Wielkanocy. Wierzono, że jeżeli w Wielki Piątek o poranku na podwórzu gospodarza jako pierwsza pojawiła się kobieta, była ona czarownicą. Jeżeli w Wielką Niedzielę podczas procesji kobieta obeszła tylko raz kościół, a nie trzy razy, również była uważana za czarownicę. Gospodynie chowały powrozy, bo panowało przekonanie, że jeśli czarownica powróz ukradnie, to może wydoić przez niego krowę i zwierzę straci mleko. Kobiety uważane za wiedźmy oskarżano o klęski żywiołowe, nieszczęścia i choroby. Do swoich czarów miały używać ziół, korzeni, wnętrzności zwierząt, kości, włosów ludzkich, czy ukradzionych z kościołów sakraliów.

Reportaż powstał w ramach projektu ,,Odkryj Tylicz i Muszynę szlakiem na górę Szubienica”. O wierzeniach i legendach pochodzących z tamtego okresu opowiadają: Łukasz Molęda, Janusz Kieblesz, Zuzanna Długosz i Iwona Grzebyk-Dulak. Film został zrealizowany w ramach konkursu Kulturalne Sądeckie, przy wsparciu finansowym Powiatu Nowosądeckiego. Koordynatorami projektu były radna krynicka Iwona Grzebyk-Dulak i Ewa Janisz-Molęda. O tym, w co wierzono, jakie kary spotykały rozbójników i wiele więcej, dowiecie się z poniższego reportażu, zrealizowanego przez KrynicaTV.

Czytaj także: Nowy Sącz. Podejmowanie części decyzji o inwestycjach przeniesione do osiedli? Oddaj głos

Film: KrynicaTV

Reklama