KŹK 2022: Dżem dla bohaterskiej Ukrainy. Wymowny finał muzycznego święta w Krynicy [RELACJA]

KŹK 2022: Dżem dla bohaterskiej Ukrainy. Wymowny finał muzycznego święta w Krynicy [RELACJA]

Zmęczony, ale szczęśliwy opuszczałem Pijalnię Główną w Krynicy-Zdroju. Z jednej strony cieszy fakt, że po raz pierwszy mogłem doświadczyć w pełni tego wyjątkowego festiwalu. Z drugiej, bałem się tego dnia, jak każdego wieńczącego większe czy też istotniejsze dla mnie wydarzenie, którego z racji „publicystycznych zobowiązań” staję się częścią. Kiedy przychodzi skreślić nieuniknione, że oto „tegoroczna edycja ostatecznie dobiegła końca”.

Dżem domknął lineup ósmej odsłony cyklu „Krynica Źródłem Kultury” i choć nie zawiódł oczekiwań fanów w temacie repertuaru, co się tyczy składu, z przyczyn zdrowotnych został on uszczuplony o jednego z braci Otrębów – Adama. Ręka w rękę z resztą „starej gwardii”, Jerzym Styczyńskim (gitara) i Beno (gitara basowa), wystąpili Zbigniew Szczerbiński (perkusja), Janusz Borzucki (klawisze), etatowy od przeszło dwóch dekad frontman grupy Maciej Balcar (wokal) oraz gościnnie Janusz Frychel (gitara basowa), który pojawił się na scenie stosunkowo późno, gdyż dopiero w trakcie bisów, zastępując Beno w kawałku „Partyzant”. Nie wypada oczywiście nie ująć w powyższej wyliczance ducha Ryśka Riedla, wszechobecnego i mocno odczuwalnego podczas całości wieczoru.

Maciej Balcar

To był wyjątkowy koncert, gdyż w całości dedykowany Ukrainie. A kto jak kto, ale Dżem jak chyba żaden inny polski zespół uosabia muzycznie wszystko to, co winno wpisywać się w słowo „wolność”. Piątkowa setlista stanowiła piękny gest solidarności z narodem ukraińskim i choć nie powalała rozmachem w temacie ilości zaprezentowanych kawałków, ujmowała rozbudowanymi partiami instrumentalnymi i wspaniałą, wręcz ekstatyczną grą Jurka Styczyńskiego – bluesową, soulową z odrobiną hendrixowskiego szaleństwa. Zdecydowanie najmocniejszy punkt wieczoru. Gra reszty ekipy, jak również zachowanie sceniczne Maćka Balcara, były bardziej zachowawcze – stonowane, to nie znaczy, że mniej wyraziste.

Zespół sięgnął po klasyczny repertuar z nagrywanych jeszcze za Riedla albumów „Cegła” (1985), „Najemnik” (1989), „Detox” (1991) oraz „Autsajder” (1993), jak również tych zarejestrowanych już z Maćkiem Balcarem na pokładzie, czyli „2004” (2004) oraz „Muza” (2010). Ze sceny popłynęły: „W drodze do nieba”, „Mała aleja róż”, „Do przodu”, „Najemnik I”, „Do kołyski”, „Ćma barowa”, „Gorszy dzień”, „Nie patrz tak na mnie” i „Cała w trawie”. Kolejnym kawałkiem, czyli „Szeryfie, co tu się dzieje?” frontman zaproponował popularną podczas występów live zabawę w powtarzanie zaśpiewów. W tym temacie należy docenić publiczność za to, że nie odpuszczała do samego końca mimo tego, że wychodziło, jak wychodziło. Podstawową setlistę domykały „Jak malowany ptak”, „Harley mój” oraz ofiarowany Ukrainie „Sen o Victorii”.

Beno Otręba, Jerzy Styczyński i Maciej Balcar

Bisy zostały wywołane na skandowany spod sceny refren „Wehikuł czasu”, po którym pojawił się zespół i wykonał skąpany w błękicie i żółci kawałek „Partyzant” z wspomnianym już gościnnym udziałem Janusza Frychela. Tutaj niskie ukłony dla ekipy technicznej, która prostymi środkami stworzyła chwytające za serce widowisko z dedykowaną sytuacji oprawą świetlną. Pierwszą część zakończył numer „Czerwony jak cegła”, podczas którego zebrani namiętnie wtórowali Balcarowi w refrenach. Krótka przerwa i drugie bisy, a tam „Autsajder” oraz „wymuszona” przez fanów „Whisky” w całości i na pełnej petardzie odśpiewana gardło w gardło liderem Dżemu.

Tworzone na przestrzeni lat hity zapewniły zespołowi status legendy polskiej sceny muzycznej. Dżem to marka ciesząca się niesłabnącą popularnością, opierająca się sezonowym modom, przyciągająca ludzi w różnym wieku. To swoisty fenomen, łącznik między pokoleniami, a raczej pomimo pokoleń i podziałów. Miałem szczęście być na niejednym wydarzeniu z ich udziałem i do dziś oczami wyobraźni przywołuję powiązane z nimi migawki z przeszłości. Krynicki koncert zapisze się w mojej pamięci jako kolejny wyjątkowy. Zapisze się ponadto w całej historii cyklów nie tylko jako wspaniały od strony artystycznej i organizacyjnej wieczór, ale piękny i wymowny gest solidarności. Brawo Krynica!

Fot. Bartosz Szarek

Reklama