Każdy kiedyś był dzieckiem, czyli znanych sądeczan wspomnienia z dzieciństwa

Każdy kiedyś był dzieckiem, czyli znanych sądeczan wspomnienia z dzieciństwa

Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Każdy był kiedyś małym szkrabem, chodził w krótkich spodenkach albo nosił kokardy we włosach, wspinał się po drzewach, rozrabiał z kolegami na podwórku i miał mnóstwo małych-wielkich marzeń. Z tamtych czasów zostały sielankowe wspomnienia i czarno-białe zdjęcia. Ciekawe, czy nasi Czytelnicy rozpoznają dzieci z dawnych fotografii, dziś znane w regionie postacie? Proponujemy pokusić się próbę rozpoznania, kim są mali bohaterowie, zanim jeszcze przeczytajcie Państwo ich wspomnienia.

Chłopiec na Jawie jeździ po trawie

Przewodniczący Rady Miasta Nowego Sącza pacholęciem będąc, miał wiele skrytych marzeń, ale to jedno było szczególne i z nim akurat nie zamierzał się ukrywać. Ba, afiszował się ze swoim pragnieniem przy każdej nadarzającej się okazji, słusznie uznając, że im odważniej będzie marzył, tym szybciej marzenie się spełni. Ale marzenia – nawet dziecięce – wymagają cierpliwości i pielęgnowania.

Krzysztof Głuc: – No i kiedyś faktycznie udało się, choć sam moment realizacji marzenia nie został utrwalony na kliszy fotograficznej. Zachował się za to sam długotrwały proces marzenia i jego wizualizacji. Jak widać na załączonym obrazku, marzyłem, by dosiąść Jawy wujka i puścić się pełnym gazem przez bezkresne pola Kotliny Sądeckiej. Przez jakiś czas Jawy dosiadłem tylko w swojej wyobraźni albo właśnie na postoju, kiedy była zaparkowana na podnóżku.

Aż któregoś dnia przyszedł ten moment. Motorower został uruchomiony, a ja pojechałem samodzielnie bocznymi uliczkami Podegrodzia. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo choć pewnie gnałem 20 km/h to czułem wiatr we włosach – ponieważ jeszcze są! – radość w duszy i skupienie na najwyższym poziomie, żeby nie zawieść siebie, no i wujka, który mi zaufał, powierzając pojazd. Tym wyczynem udowodniłem sobie, że warto pragnąć i starać się. Bo wtedy najpełniej można się cieszyć z sukcesów. A swoją drogą, nigdy później nie ciągnęło mnie do motocykli ani skuterów i do dziś nie mam nawet prawa jazda na motor.

 

Nieśli mnie w kajaku a ja ruszałem wiosłem

To zdjęcie opublikowane na łamach DTS w ubiegłym roku, zrobiło wówczas furorę. Pięcioletni Witold Kozłowski siedzi dumnie w kajaku, który – wyjątkowo – nie znajduje się na wodzie, ale na ramionach starszych kolegów. Zresztą nie uprzedzajmy wypadków, tylko oddajmy głos bohaterowi fotografii, początkującemu kajakarzowi górskiemu, w późniejszych latach m.in. mistrzowi Polski w tej dyscyplinie.

– Bez wątpienia nad Dunajcem spędzałem bardzo dużo czasu. Można powiedzieć, że codziennie najpierw bawiłem się nad rzeką, później nabywałem umiejętności kajakarskich i pokonywałem bardzo różne trasy slalomowe. To wymagająca rzeka. Uczy pokory (…). Wspomnień jest bardzo wiele. Zawsze byłem zachwycony tym, że miałem kontrolę nad łódką, choć kiedy byłem małym chłopcem to nie była taka prosta sprawa. (…) W 1964 roku wygrałem już swoje pierwsze zawody w grupie młodzików. Pierwszy mój kontakt z kajakiem miał zatem miejsce w wieku pięciu lat. Wówczas powstało też zdjęcie, które przekazuję do redakcji, kiedy to na pochodzie pierwszomajowym nieśli mnie w kajaku, a ja, jako mały chłopiec wykonywałem ruchy wiosłem. Nie wiem niestety, kto jest autorem tej fotografii, ale znalazło się w moim rodzinnym albumie (…).

 

Telewizyjny debiut radnego

Opowiada Grzegorz Fecko: – Jeśli mnie pamięć nie myli, to musiał być wrzesień 78 rok. 1978 rok, doprecyzuję dla młodszych czytelników. Chodziłem wówczas do zerówki w ogródku jordanowskim. Czasy były takie, że rodzice nie podwozili dzieci samochodami pod drzwi szkoły, więc samodzielnie maszerowałem dwa i pół kilometra w jedną stronę. Któregoś dnia wróciłem mocno spóźniony do domu, co wywołało zaniepokojenie rodziców, dopytujących o przyczynę.

– Musiałem zostać dłużej, bo przyjechała telewizja – oznajmiłem zdumionym rodzicom, którzy z dużą pobłażliwością i rezerwą podeszli do mojej opowieści.

– Ale jaka telewizja Grzesiu, chyba coś ci się pomyliło – zbagatelizowali.

Następnego dnia (…)

Więcej wspomnień znajdziesz w najnowszym DTS – dostępnym bezpłatnie pod linkiem:

Reklama