Zaje…, to znaczy, super być boomerem! Nie wiecie, kto to? Znaczy, że to Wy! Ale ja nie o slangu, a o muzyce.
Piszę ten felieton po powrocie z koncertu zespołu KULT. Słuchałem ich od moich wczesno nastoletnich lat. Już wtedy byli legendą. I z dziką frajdą przed chwilą podmarzałem z Kazikiem w naszym amfiteatrze.
Ale dlatego zaje…, to znaczy super być boomerem? Bo jak byłem nastolatkiem, to jeszcze pisało się teksty i komponowało muzykę, a teraz się produkuje utwory. I piosenki z lat 80., które mnie fascynowały dekadę później, dziś trafiają do wnuków bywalców Klubu Riviera Remont. Bo ja – boomer – po ponad 20 latach, mogę wybrać się na koncert artystów, których słuchałem na najstarszej wersji Winampa, a obecne nastolatki, będąc w moim wieku, zderzą się z komunikatem: „Ze względu na upływ terminu ważności, produkt sceniczny waszej młodości nie nadaje się do spożycia”. Bo o tych, co byli objawieniem polskiej sceny muzycznej w czasach, gdy słuchałem KULTU, słuch zaginął. I tak już będzie: era gwiazd jednego sezonu…
Dzień po moim podmarzaniu z Kazikiem, w tymże amfiteatrze nastolatki piszczały na widok wokalisty – speca od szczekania i paradowania w sukni ślubnej, czyli aktualnego „króla parkietu”, dzierżącego berło do spółki z jedną 26-letnią Zuzią, stylizującą się na 13-latkę. Zakład o tytułowy produkt jednej z piosenek KULTU, że za 20 lat o nich ni widu, ni słychu?
Zatem snowflakesy – zazdrośćcie boomerom!
Jakub Marcin Bulzak