Jaka była moja matura – wspominają nasi rozmówcy

Jaka była moja matura – wspominają nasi rozmówcy

Tomasz Baliczek pisał maturę z historii razem z aktorem Janem Wieczorkowskim, Jadwiga Marzec na egzamin została zawezwana prosto z restauracji a Wojciech Piech przed maturą obawiał się konsekwencji za powieszenie na ścianie w szkole krzyża… Czym był egzamin dojrzałości dla naszych rozmówców, jak go zapamiętali, jak wpłynął on na ich dalsze życie?

Alicja Przybyszowska, artystka fotograf:

– Maturę pisałam w 1995 r. Ze względu na moje wtedy dalsze plany zawodowe (chciałam dostać się na studia weterynaryjne we Wrocławiu) kończyłam Zespół Szkół Rolniczych w Marcinkowicach. Matura była wtedy „eksperymentalna”, ponieważ to był jedyny rok, gdy matematyka była przedmiotem dowolnym. Jako przedmioty obowiązkowe wybrałam język polski i biologię. Zdawałam także na maturze ustnej język polski i biologię. Dziś z pewnością wybrałabym inną szkołę, z uwagi na moją fotograficzną pasję, jednak zdawane wtedy przedmioty dały mi wiedzę, którą często wykorzystuję w życiu. Czy matura była trudna? Mocno trzymał mnie stres i wszystko wydawało mi się bardzo trudne. Pamiętam, że z biologii były trzy pytania do wyboru. Pisałam o ochronie środowiska, maja klasa również, licząc na moje podpowiedzi. Między ławkami krążyły ściągi a komisja podpowiadała i przymykała oko na konsultacje uczniów w czasie egzaminów (śmiech). Chciałabym wrócić do lat szkoły średniej, ale pod warunkiem, że zachowałabym doświadczenie życiowe, jakie mam dzisiaj. Tamten czas beztroski był cudowny.

 

Jadwiga Marzec, pisarka i poetka, autorka książek dla dzieci:

– Egzamin dojrzałości zdawałam w 1977 r. w Liceum Ogólnokształcącym im. Hugo Kołłątaja w Jordanowie. Pisemnie zdawałam język polski i matematykę – wtedy pisemny egzamin z matematyki był obowiązkowy – a ustnie geografię i matematykę. Geografię zawsze lubiłam, bo interesuje mnie świat, zarówno ten odległy, jak i ten w zasięgu ręki. Chciałam studiować geografię na Uniwersytecie Jagiellońskim, jednak nie udało mi się. Naukę kontynuowałam w Policealnym Studium Obsługi Ruchu Turystycznego w Nowym Sączu a potem w studiowałam pedagogikę. Matura była przepustką do dorosłego życia. Nie bałam się egzaminów, stres był. Przyznam jednak, że za moich czasów trzeba było naprawdę bardzo się starać, aby matury nie zdać (śmiech). Przed pisemnym egzaminem z matematyki zostałam otoczono kółeczkiem kolegów, którzy prosili mnie o przesłanie ściągi. I kilku osobom pomogłam a potem sama nie zdążyłam dokończyć jednego zadania!

Zabawna historia przydarzyła mi się podczas egzaminu z geografii. Byłam ostatnią zdającą osobą na liście, a geografię w tym dniu zdawało ponad 30 osób. Egzamin rozpoczął się po południu, przepytywanie szło bardzo wolno, ja miałam zdawać chyba dopiero po godz. 20. Około godz. 18 zdecydowaliśmy w kilka osób, że pójdziemy do lokalu. Chodziło nie tyle o zaspokojenie głodu, ile o pewnego rodzaju demonstrację. Za moich czasów licealistom nie wolno było chodzić do restauracji, a maturzystom już tak. W Jordanowie był tylko jeden lokal „Tramp” i kiedy już się rozsiedliśmy i złożyliśmy zamówienie, wpadł kolega z informacją, że mam szybko wracać, bo dyrektor powołał drugą komisję i mam być egzaminowana jako pierwsza. I tak oto w nietypowy sposób zostałam wezwana na egzamin!

Wojciech Piech, sekretarz Województwa Małopolskiego: (…)

  Całość przeczytasz w najnowszym DTS. Numer dostępny za darmo pod linkiem: 

 

Reklama