Jak mówić o temacie śmierci dziecka nienarodzonego

Jak mówić o temacie śmierci dziecka nienarodzonego

Rozmowa z Katarzyną Kachel – dziennikarką, autorką książki „Wszystkie moje straty”

– Jesteś znaną, cenioną dziennikarką, m.in. współpracujesz z nami, z DTS. Po publikacji książki „Wszystkie moje straty” udzielasz sporo wywiadów. Jak się czujesz po tej drugiej stronie?

–  Wybrałam ten zawód między innymi dlatego, żeby nie musieć opowiadać o sobie, za to  móc zadawać pytania, bo wtedy w pewnym sensie kontrolujesz to, co się wydarza, panujesz nad tym. Tym razem jest inaczej, bo od trzech miesięcy staję po tej drugiej stronie i powiem szczerze, że czasami to jazda bez trzymanki. Musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu i bez żadnej formy, bez żadnej maski, przygotowania, scenariusza i sztucznej narracji opowiedzieć historię taką jaka ona była, jakie one były, jakie są. To nowe, bardzo ważne dla mnie doświadczenie.

– Pewnie nie było Ci łatwo, bo ta historia jest bardzo osobista, jedną z bohaterek jesteś Ty sama. Zdecydowałaś się na opowiedzenie swojej historii już pracując nad książką, czy taki był zamysł od początku?

– Gdy rozmawiałam z dziewczynami, które opowiadały mi o swoich doświadczeniach straty, mówiłam im, że to również moja historia, ale za spisywanie osobistego kawałka wzięłam się w ostatniej chwili. Właściwie to los dał mi możliwość wyboru czy w ogóle chcę ją napisać.

Cierpię na dyskalkulię, nie rozumiem za bardzo liczb, gdy więc okazało się, że tekst mojej książki już i tak jest za duży i mogłabym spokojnie postawić kropkę, ucieszyłam się, że moja osobista opowieść właściwie nie jest już potrzebna. Miałam sporo cudownych, pięknych, trudnych, przekrojowych historii innych kobiet, chciałam się wywinąć. Szybko mi przeszło, wiedziałam, że byłabym w tym nieszczera, ukryłaby się znów za historiami innych, byłabym tylko dziennikarzem, który pisze reportaż, a wcale tego nie chciałam. To miała być książka terapeutyczna i dla mnie, i dla dziewcząt, tak więc można w niej przeczytać także o mnie.

– Wyobrażam sobie, że dla Ciebie było to bardzo trudne. Wspominasz w książce, że o dwukrotnej stracie – ciąży pozamacicznej i poronieniu chybionym – nikt nie wiedział, tylko Twój partner.

– Kiedy wydawnictwo opublikowało okładkę na swoich stronach internetowych, w moim najbliższym kręgu wciąż było wiele osób, którym nie zdążyłam albo jeszcze nie umiałam opowiedzieć tej historii.  Tak, to było trudne. Natomiast teraz z perspektywy kilku miesięcy widzę, że to była jedyna droga. To stanięcie za tą historią i nieukrywanie się było jedynym uczciwym sposobem na domknięcie mojej żałoby, zakończenie procesu, i powrót do pełnego życia, w którym to doświadczenie jest, ale już nie uwiera, już mnie nie odcina.

– Gdy rozmawiałaś z bohaterkami swojej książki, mogłaś się powoływać na swoją własną, osobistą historię. To ułatwiało Ci rozmowy z kobietami, które mają za sobą doświadczenie poronienia czy martwego urodzenia, bo mogły przed Tobą otworzyć? (…)

Fot. Arch. K. Kachel

Reklama