J.M. Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Skąd dojeżdżasz?

J.M. Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Skąd dojeżdżasz?

W środowisku dyskotekowiczów funkcjonowała kiedyś taka odzywka, na którą usiłowano poderwać dziewczynę. Z czasem stała się ona złośliwym docinkiem, przy pomocy którego mieszczuchy okazywały swoją wyższość osobom ze wsi lub mniejszych miejscowości.

Przypomniała mi się ona parę dni temu, gdy zobaczyłem dane GUS na temat miast, do których do pracy dojeżdżają mieszkańcy innych gmin. Nowy Sącz z liczbą 22 803 osób (stan na 2021 r.) znalazł się na 26. miejscu w Polsce, wyprzedzając np. Radom, Płock, czy Dąbrowę Górniczą. A patrząc na dynamikę wzrostu od 2016 r., zajął 7. miejsce – w ciągu 5 lat liczba ta zwiększyła się o prawie 10 tys. (77,4%).

Przekładając dane ogólnopolskie na realia Nowego Sącza (że czynne zawodowo jest trochę mniej niż 50% populacji), wychodzi, że co trzeci nowosądecki pracownik dojeżdża tu do pracy.

Zjawisko to ma kolosalny wpływ na dziesiątki kwestii funkcjonowania miasta (których w lokalnej debacie publicznej w ogóle nie zauważamy!), od ruchu samochodowego, przez parkingi, zatłoczenie komunikacji zbiorowej, kolejki w marketach, aż po… wyludnioną starówkę i wieczorne zamieranie życia w mieście. Oznacza to również, że te 22 tys. osób korzysta z infrastruktury miasta, ale wpływy z ich PIT-u inkasują okoliczne gminy. Przez co Nowy Sącz biednieje, a inni się bogacą…

Tego zjawiska nie zauważają chyba tylko deweloperzy, próbujący wcisnąć swoje architektoniczne potworki w każdą wolną przestrzeń Nowego Sącza… Ciekawe dla kogo, skoro jak pokazują twarde dane, ludzi z miasta uciekają?

Jakub Marcin Bulzak

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS  bezpłatnie pod linkiem:

Reklama